Biblia zaczyna się opisem stworzenia świata i kończy opisem „nowej ziemi i nowego nieba”, finalną przemianą świata w jego dniu ostatnim, zarazem będącym początkiem wiecznej chwały.
Wkrótce po opisie stworzenia, już w czwartym rozdziale Księgi Rodzaju, jest mowa o tym, że „Kain zbudował miasto i nazwał je imieniem swego syna: Henoch” (4, 17). Kain-Nomada, Wędrowiec, zbudował pierwsze miasto, stał się pierwszym budowniczym. Miasto oznacza w tym wypadku zamkniętą i zorganizowaną, uporządkowaną przestrzeń, wyróżnioną w zdecydowany sposób od otoczenia. Byłby to więc raczej gród – akropolis, oppidum – którego mury wyznaczają strefę uporządkowaną. Ponieważ jest to strefa ludzka, zawsze będzie nie do końca doskonała.
W 21 rozdziale Apokalipsy, już pod koniec tej księgi, Jan Teolog widzi „miasto święte – Jeruzalem Nowe, zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica” (21, 2), i pozostawia symboliczny opis tego miasta, będącego znakiem doskonałości, ogromu, powszechności. Rynek tego miasta to czyste złoto, „ale świątyni w nim nie dojrzałem – pisze św. Jan – bo jego świątynią jest Pan Bóg wszechmogący oraz Baranek: (21, 21-22).
Biblijny opis dziejów nie kończy się w Apokalipsie opisem raju, czyli ogrodu – jak się zaczyna Biblia – a kończy się opisem miasta doskonałego.
Poruszamy się właściwie w dwóch zakresach pojęciowych: Jerozolimy ziemskiej jako miejsca, w tym także miejsca wygnania i miejsca początku niewoli oraz Jerozolimy niebieskiej. Wszystkie próby utożsamienia Jerozolimy – Miasta Świętego – z jakąkolwiek rzeczywistością ziemską – państwem, klasztorem, idealnym miastem, świątynią – są skazane na niepowodzenie. Dwa zakresy oznaczają przejście od symbolu rzeczywistości tego świata do rzeczywistości eschatologicznej.
Człowiek został wypędzony z raju i zaczął podążać do miasta. Miasto w okresie między początkiem dziejów, a ich kresem, jest miejscem człowieka.
Jerozolima niebieska z Apokalipsy oznacza osiągnięcie wyższego poziomu, który przejdzie w wieczność. Tym poziomem nie jest jednak raj – ogród – a miasto, które całe staje się świątynią. Jest to więc droga od desakralizacji do pełnego uświęcenia. Punkt wyjściowy dziejów – Alpha – nie jest więc tożsamy z punktem docelowym – Omega – jak sądzili zwolennicy teorii apokatastazy, czyli przywrócenia stanu pierwotnego. Punktem docelowym jest miasto, co zakłada, że osiągnięcia ludzkiej kultury mają walor nieprzemijający. Kultura jest bowiem ikoną królestwa Bożego. W momencie wielkiego przejścia Duch Święty dotknie tej ikony i coś z niej pozostanie na zawsze. Zwłaszcza, że u początków kultury Biblia umieszcza Wspaniałego Architekta – samego Boga – który w Księdza Wyjścia dokładnie opisuje, jak ma wyglądać Jego Świątynia w Jerozolimie. Stąd też przez dzieła rąk człowieka zawsze tajemniczo będzie prześwitywała tajemnicza postać królestwa.
„Po co komu ulica, jeśli nie prowadzi do świątyni?” – takie pytanie pada w filmie Tengiza Abuladze „Pokuta”. Jest to pytanie odnoszące się do historii. Historia jest czasem Kościoła. Wszelkie utożsamianie Kościoła z królestwem Bożym jest fałszem. Kościół jest związany z czasem i z historią. W historii miasto ziemskie staje się znakiem miasta z Apokalipsy, miasto grzechu i upadku, ale także wzlotów ludzkiego ducha, jest znakiem tego miasta, w którym Bóg będzie „wszystkim we wszystkim”. Miasto historii jest swoistą mieszanką sacrum i profanum. Miasto Apokalipsy jest tryumfem sacrum. Pogodzenie obu tych wymiarów w historii – oto zadanie, które stoi przed człowiekiem-twórcą.
Pytanie o sens istnienia człowieka jest pytaniem o sens twórczości. Jednak twórczości rozumianej jako kontynuacja dzieła stworzenia. Człowiek ma uzasadnioną i zarazem usprawiedliwioną swoją egzystencję, gdy tworzy. Słowa z Księgi Rodzaju, mówiące o tym, że człowiek ma czynić sobie ziemię poddaną (1, 28) nie odnoszą się tylko do uprawy roli. Zostały poza tym wypowiedziane przed upadkiem człowieka. Zadanie „czynienia sobie ziemi poddanej” w szczególny sposób odnosi się do piękna. „Piękno zbawi świat”, gdyż jest odbiciem piękna najdoskonalszego, piękna samego Boga. Słowo „piękno” powtarza się wiele razy w opisie stworzenia. W greckim tekście Septuaginty powtarza się zwrot „ ” (od 1, 8), co zwykle tłumaczone jest jako „A Bóg widział, że były dobre”. Otóż greckie słowo „” znaczy nie tylko „dobry”, ale także „piękny”, „ładny”, „uroczy”. Ojcowie Greccy zdecydowanie opowiadali się za słowem „piękny”: „A Bóg widział, że były piękne”. Człowiek jako twórca jest więc powołany do kontynuowania dzieła tworzenia piękna w świecie. Człowiek został wręcz stworzony w tym celu, żeby stać się twórcą i kontynuować dzieło stworzenia. Twórczość jest przejściem z niebytu do bytu, czyli do istnienia. Twórczość jest zwycięstwem nad światem, chociaż twórczy zamysł nie odpowiada rezultatowi, co stanowi tragedie twórczości. Twórczość jest całkowitym przeciwieństwem ewolucji. Ewolucja jest determinizmem, twórczość jest wolnością, tworzenie trwa nadal.
Co jednak robić, gdy dekompozycja oblicza w sztuce współczesnej odbija dekompozycję osoby, a nakaz z Księgi Rodzaju (1, 28) został wykonany? Ziemia jest zaludniona i nie tyle poddana człowiekowi, co zniewolona przez człowieka. Jedynym ratunkiem wydaje się być sztuka teurgiczna, wynikające ze współpracy człowieka z Bogiem, z odczytywania znaków Bożych. Samo istnienie człowieka ma sens, gdyż człowiek tworzy. W człowieku ujawnia się więc sens bytu. Człowiek nosi „obraz i podobieństwo Boże”, wyrażające się także w twórczości, szczególnie w tworzeniu piękna. Twórczość teurgiczna oznacza, że zaciera się granica między sacrum i profanum. Kultura wprowadza w rzeczywistość ludzką napięcie i otwiera na perspektywę Ducha. Kultura stawia pytania i te pytania otwierają człowieka. Otwartość człowieka jest jego cechą szczególną, a kierunek sztuki jest wyraźny – od chaosu do porządku. Kultura jest dzieckiem kultu i zrodziła się na gruncie religii. Ten fakt sprawił, że kultura jest czymś więcej, niż jest sama z siebie, a każdy jej twórca tym samym ciągle wędruje „ku tamtej stronie” i pozostawia swoje dzieła, na których jaśnieje jutrzenka królestwa.
Jest to szczególnie widoczne w mieście współczesnym, które stało się syntezą wielu kultur, religii i narodów, a każda kultura, każda religia i każdy naród odciska swoiste piętno swojej samoświadomości na ogólnym obrazie miasta. Harmonia tych różnorakich elementów wydaje się uprzedzać harmonię finalną, a miasto doczesne odbija archetypowy obraz z Apokalipsy. W tym sensie uprzedza dokonanie ostateczne, aby w wymiarze tego świata harmonia jako odwieczne marzenie ludzkości znalazła swe spełnienie.
Wbrew wszelkim trudnościom, ten ideał wydaje się możliwym do zrealizowania.
ks. Henryk Paprocki