eseje
Święty jako symbol świata innego
2010-03-22

Paweł Aleksandrowicz Florenski — nazwisko geniusza, owiane legendą za życia. Rzadko bowiem pojawiają się ludzie tak wszechstronni jak o. Florenski, porównywani przez współczesnych z Leonardo da Vinci, z Pascalem. Już za jego życia Mikołaj Łosski mówił o „nadludzkiej erudycji” o. Pawła[1], a Wasyl Rozanow określał Go terminem noumen, dodając z humorem, że ma jeden tylko niedostatek, a mianowicie ten, że jest zbyt uroczy, a rosyjski duchowny nie powinien mieć tyle uroku. Trudno ogarnąć wszystkie dziedziny wiedzy, w których był specjalistą — matematyka, fizyka, filozofia, teologia, biologia, geologia, ikonografia, elektrotechnika, estetyka, archeologia, etnografia, filologia, hagiografia, poezja. Florenski próbował przezwyciężyć specjalizację nauk i opracować całościowy światopogląd, w czym osiągnął tak wspaniałe rezultaty i odkrycia, że ich znaczenie oceniono i uznano dopiero w ostatnich latach [w dziedzinie cybernetyki lub fizyki antycząsteczek].

 

Florenski był uniwersalny — był chyba najbardziej encyklopedycznym umysłem Europy: można o tym sądzić przeczytawszy dokładnie chociażby Jego pracę „Stołp i utwierżdienije istiny”. W pewnych kwestiach związanych z elektrotechniką był jedynym specjalistą. Gdy został aresztowany, hasła dotyczące w encyklopedii technicznej elektrotechniki posyłano Mu do więzienia celem redagowania — nie udało się znaleźć innego redaktora, specjalisty w tych kwestiach[2] .

 

Ktoś taki, jak o. Paweł (ur. 21 stycznia 1882 roku), musiał mieć niezwykłą drogę życiową. Wychowany w rodzinie inżyniera — budowniczego zakaukaskiej kolei — nigdy w dzieciństwie i młodości nie był w cerkwi. Jego ojciec podkreślał rolę „człowieczeństwa”, a nie religii. Jak o. Paweł sam napisał, miał wstrzymany rozwój uczuć religijnych. Był odcięty od religii tak silnie, że sam rozbudowywał dzielącą Go od religii ścianę[3]. Już w gimnazjum nastąpił duchowy kryzys, w wyniku którego zrozumiał niedostateczność racjonalistycznego światopoglądu i orientacji wyłącznie na naukę[4]. Źródłem tej decyzji stał się sceptycyzm w odniesieniu do ludzkich nauk i przekonań, którym był przesiąknięty ojciec Pawła Florenskiego i który sam młody Paweł przyswoił sobie w dzieciństwie[5].

Dalsze etapy drogi życiowej to studia matematyczne na Uniwersytecie Moskiewskim (na ostatnim roku napisał pracę „Mnimosti w gieomietrii”, będącą rozwinięciem teorii względności Einsteina), propozycja asystentury, odrzucona przez Florenskiego, i studia teologiczne w Moskiewskiej Akademii Duchownej. Tu daje się poznać jako niezwykły erudyta i naukowiec o wszechstronnych talentach. Jego praca doktorska „O duchownoj istinie”, wydana później w rozbudowanej postaci jako „Stołp i utwierżdienije istiny” [Moskwa 1914] spowodowała swoistą rewolucję w sposobie myślenia rosyjskiej inteligencji. Pod wpływem swego ojca duchownego, biskupa Antoniego Florensowa (1847-1918), porzuca myśl wstąpienia do monasteru, zawiera związek małżeński i przyjmuje święcenia kapłańskie (1911 rok). Zostaje profesorem Moskiewskiej Akademii Duchownej (jego wykładów słuchają tłumy studentów z Moskwy) i redaktorem czasopisma „Bogosłowskij Wiestnik”. Po rewolucji jest wykładowcą Wyższych Kursów Artystycznych (opracowuje teorię perspektywy i odwrotnej perspektywy), pracuje w komisji muzealnej w Siergijew Posadzie, w planie elektryfikacji Rosji GOERLO, w fabryce „Karbolit” jako kierownik laboratorium, zajmuje się elektrotechniką i fizyką (ma 12 patentów). Aresztowany po raz pierwszy w 1928 roku, po kilku miesiącach powrócił z wygnania w Niżnym Nowogrodzie (jak sam mówił Byłem na zesłaniu, wróciłem na katorgę) i został aresztowany powtórnie w 1933 roku oraz skazany na dziesięć lat obozu. W obozie pracował naukowo nad wieczną zmarzliną oraz opracował technologię produkcji jodu z wodorostów. Również w obozie pozostawał pod stałą inwigilacją. 25 listopada 1937 roku został skazany na karę śmierci i rozstrzelany 8 grudnia 1937 roku[6].

Tragiczne życie jednego z największych myślicieli XX wieku jest typowym przykładem losu geniusza, o czym sam napisał:

 

Los geniusza to cierpienie, — cierpienie ze strony zewnętrznego świata i cierpienie wewnętrzne, od siebie samego. Tak było, jest i będzie. A dlaczego tak jest, to w pełni jasne — to odstawanie o fazę — społeczeństwa od geniusza i siebie samego od własnej wielkości, nierówny, nieodpowiedni wzrost, a geniusz różni się od przeciętnych charakterystyk społeczeństwa[7].

 

Chociaż o. Paweł cieszył się dużym autorytetem wśród rosyjskiej inteligencji, to już przed rewolucją napotykał na trudności w publikowaniu swych utworów:

 

Nie mam gdzie drukować: dla jednego czasopisma — zbyt uczone, dla drugiego — zbyt w „nowym stylu”, dla jeszcze innego — zbyt matematyczne, itd., a kolejnemu obce są elementy mistyczne i teologiczne. Jednym słowem, nie mogę nikomu dogodzić, a na zmianę metody, która wydaje się być moją autentyczną drogą (analiza pojęć i synteza różnorodnych elementów) nie pozwala mi sumienie[8].

 

Do tych myśli o. Paweł powrócił w obozie na Sołowkach:

 

Nie jestem nawet przekonany czy moje myśli będą zrozumiałe w przyszłości, gdyż przyszłość będzie miała swój własny język i metodę. Ostatecznie jednak żywię radość myśląc, że gdy w przyszłości będą analizować moje myśli, to powiedzą: „Okazuje się, że w 1937 roku jakiś N. już wypowiadał te same myśli w staromodnym dla nas języku”. Być może urządzą jeszcze jubileusz lub wieczór wspomnień, którymi będę mógł się pocieszyć. Wszystkie te wypowiedzi za 100 lat będą niezwykle napuszone. Ludzie w każdej epoce uważają jedynie siebie za ludzi, a wszystko inne za stan zwierzęcy, a kiedy odkryją w przeszłości coś podobnego do ich własnych myśli i uczuć, które uważają za jedynie właściwe, to pochwalą z pychą: „Takie prymitywy, a też myśleli podobnie jak my”. Mój punkty widzenia jest całkowicie inny: człowiek zawsze i wszędzie był człowiekiem, a jedynie nasza pycha nadaje ludziom z przeszłości podobieństwo małpy. Nie widzę zmiany człowieka w istocie, a jedynie zmianę zewnętrznych form życia. A nawet odwrotnie: człowiek z przeszłości, z dalekiej przeszłości, był bardziej ludzkim i delikatnym niż późniejszy, a co najważniejsze — bez porównania szlachetniejszym[9].

 

Opinia o. Pawła sprawdziła się, na szczęście, jedynie częściowo. Po dziesięcioleciach przymusowego zapomnienia prace o. Florenskiego weszły na stałe do dziedzictwa myśli ludzkiej i to nie tylko w Jego ojczyźnie, ale na całym świecie. Paweł Florenski za najważniejsze najbliższe zadanie — nie swoje, oczywiście, ale czasów — uważał stworzenie religijnej nauki i naukowej religii, swoistą syntezę Kościoła i świata[10]. Oznacza to konieczność wytyczenia dróg dla przyszłego całościowego światopoglądu. Za podstawowe prawo uważał w tym względzie zasadę termodynamiki — prawo entropii, ogólnego wyrównywania (chaos). Światu przeciwstawia się prawo ektropii (Logos). Kultura jest więc walką ze światowym wyrównywaniem — śmiercią[11]. Istotne w tym znaczenie ma

 

spojrzenie na podwójną naturę całej rzeczywistości … Ocean tego, co niewiadome, bije falami w to, co życiowe. Człowiek zapuszcza długie korzenie w inne grunty, niż grunt tego świata … To, co tajemnicze, wrasta w to, co życiowe, a to, co życiowe, staje się częścią tego, co tajemnicze[12].

 

Cały świat stanowi organiczną jedność:

 

Trawy, ptaki, drzewa, owady, wszelkie zwierzęta, ziemia — każdy żywioł wywołuje w rolniku niepojęte współczucie. Posłuchajcie, jak rolnik rozmawia z bydłem, z drzewem, z rzeczą, z całą przyrodą; pieści, prosi, błaga, wyzywa, przeklina, rozmawia z nią, buntuje się i niekiedy nienawidzi. Żyje z przyrodą w ścisłym związku, walczy z nią… i upokarza się przed nią. Wszystkie rzeczy i cała przyroda — to coś żywego i osobowego[13].

 

„Żywot” starca Izydora należy odczytać w tym kontekście, jak i w kontekście całej koncepcji filozoficzno-teologiczej o. Pawła. Stąd też pewne zdziwienie budzą próby sprowadzenia utworu „Sól ziemi” wyłącznie do estetyzującej stylizacji[14].

Jest to w istocie kontynuacja krytycznych opinii N. A. Bierdjajewa, które ciągle jeszcze nie zostały przezwyciężone:

 

O. Paweł Florenski — wspaniały, utalentowany, wyjątkowo mądry i wyjątkowo uczony stylizator prawosławia — w jego pracy [mowa o książce Stołp i utwierżdienije istiny] nie ma ani jednej myśli, ani jednego słowa, które nie przeszłoby przez proces stylizacji. Jego prawosławie nie jest żywe, bezpośrednie, ale stylizowane, nie naiwne, ale sentymentalne (w sensie szylerowskim). To prawosławie złożonych i wyrafinowanych estetycznych refleksów, a nie bezpośredniego twórczego życia, prawosławie okresu upadku, a nie rozkwitu. Duch książki o. Florenskiego to stylizowany archaizm, stylizowany prymitywizm … O. Florenski to aleksandryjczyk bliski nie antycznej Grecji, lecz późnemu hellenizmowi … Jako filozof i teolog, jako pisarz i kaznodzieja, jest on stylizatorem archaicznego prawosławia, głosicielem upadku … Ale z tej stylizowanej prostoty, stylizowanej ciszy, stylizowanej pokory, wieje przerażająca martwota[15].

 

Otóż sądzę, że szkic „Sól ziemi” należy rozpatrywać w kontekście podstawowej dla o. Pawła koncepcji symbolu. Nie przypadkiem zapisał w swoich wspomnieniach: „Zawsze byłem symbolistą”[16]. Już w 1904 roku o. Paweł w dwóch listach adresowanych do A. Biełego zwrócił uwagę na symbol jako kluczowe pojęcie w swoim systemie naukowym:

 

Powoli przygotowuję się do napisania dużej pracy mistycznej i teoretyczno poznawczej z teorii poznania, zbudowanej na pojęciu symbolu. Muszę zajmować się, między innymi, także archeologię i oto pogrążywszy się w chrześcijańskie starożytności jestem porwany przez potok świeżych, przejrzystych przeżyć chrześcijan pierwszych wieków[17].

 

Myśl tę Paweł Florenski rozwinął i sprecyzował w następnym liście:

 

Symbol nie jest czymś umownym, tworzonym przez nas z powodu kaprysu lub zachcianki. Symbole tworzy duch według określonych praw i z wewnętrzną koniecznością…, i tak dzieje się za każdym razem, gdy szczególnie żywo zaczynają funkcjonować niektóre strony ducha. To, co symbolizuje i to, co jest symbolizowane, nie przypadkiem powiązane są między sobą. Można historycznie wykazać paralelność symboliki różnych narodów i różnych czasów. Alegorie stają się (fiunt) i znikają, alegorie są nasze, czysto ludzkie, umowne; symbole powstają, rodzą się w świadomości i znikają z niej, ale same w sobie są wiecznymi sposobami wyjaśniania tego, co jest wewnętrzne, wieczne ze swej formy — przyjmujemy je lepiej lub gorzej. Ale nie możemy stwarzać symboli — one przychodzą same, kiedy napełniasz się inną treścią[18].

 

Dla Florenskiego „symbol to podglądanie tajemnicy. Tajemnica świata nie jest ukryta w symbolach, ale ujawniona w swej autentycznej istocie, czyli jako tajemnica. Szaty nie ukrywają przepięknego ciała, ale ujawniają, a przy tym czynią je jeszcze piękniejszym, gdyż ujawniają je w cnocie wstydliwości[19]”.

Starzec Izydor osiągnął doskonałość czyli odnalazł egzystencjalną pozycję w Bogu. Tym samym starzec jest symbolem świata innego. O. Paweł opowiadając o życiu starca Izydora podkreśla przecież Jego

 

nieustanne przebywanie poza tym światem … żył w świecie i był nie z tego świata … podwieszony jest na niciach niewidzialnych do innej krainy … wspaniały znak dany w starcu Izydorze.

 

Dla o. Izydora nic nie jest pozbawione sensu, wszystko jest symbolem nieba, wszystko przypomina o nadprzyrodzonym świecie:

 

wierzba — to dąb Mambre, pod którym Praojciec Abraham przyjął Trójcę Świętą; kamienna ława — to skały Tebaidy; sękate gałęzie z drewnianym krzyżem między nimi, przybite do drzewa … i przypominające rogi jelenie, to według słów Starca, wizja Eustachego Rzymianina. W pustelni każdy kącik ma swoją wymowę.

 

Natomiast stosunek starca Izydora do przyrody odbija równocześnie koncepcje Florenskiego dotyczące wszechjedności i formułę W. I. Wiernadskiego o przyrodzie jako aksjomacie rzeczywistości, rozwiniętą przez o. Pawła w system zjawisk opartych o siły działające w przyrodzie[20].

Paralelnie do stwierdzenia „Jest ikona Rublowa, a więc jest Bóg”[21], można powiedzieć „Jest starzec Izydor, a więc jest Bóg”. Autor „Żywota” traktował ikonę, metafizyczne centrum sztuki, jako okno w wieczność, gdyż ikonografia jest naocznym ukazaniem metafizycznej istoty przedstawianego bytu[22]. Również święty jest „oknem w wieczność” i ukazuje sens przemienienia świata. Jeżeli samą istotą jest nie co innego jak imię[23], to świętość jako imię własne starca ujawnia najgłębszy sens jego istoty. Ojciec Izydor pełni poza tym rolę świadka. Męczeństwo to krew mówiąca o prawdzie. Bez świadków nie ma powodu, aby uwierzyć w chrześcijaństwo. W tym sensie każdy chrześcijanin powinien być świadkiem[24]. Świadectwo o. Izydora zamyka się w tożsamości wewnętrznej natury rzeczy i zjawisk zdających się być całkowicie różnorodnymi[25].

Równocześnie „Żywot” o. Izydora pozostaje w całkowitej zgodności z koncepcją nauki według o. Pawła:

 

Wszystkie nauki są opisem rzeczywistości…

Rzeczywistość jest opisywana przy pomocy symboli lub obrazów…

Każdy obraz i każdy symbol my nazywamy, a więc są to słowa…

Wszystkie nauki są językiem i tylko językiem[26].

 

I nauka i filozofia są opisem rzeczywistości[27]. Również teologia i hagiografia są opisem rzeczywistości. Aby jednak w pełni o tej rzeczywistości się wypowiadać, należy mieć jej żywe doświadczenie. Paweł Florenski był filozofem życia i praktyki[28]. Dlatego też odpowiadała mu monastyczna wizja świata, gdyż Ojcowie nazywali monastycyzm praktyczną filozofią. Nie przypadkiem o. Izydor kładzie tak duży nacisk na modlitwę. Modlitwa oznacza koncentrację całej istoty człowieka i jest realizacją naszej wolności, wyjściem z siebie ku Bogu[29]. Modlitwa ujawnia najgłębszą istotę słowa:

 

Przywykliśmy rozpatrywać słowo jako ujawnienie sensu i prawidłowo utożsamiamy je z sensem. Często jednak zapominamy przy tym o słowie jako o ujawnieniu prawdy[30].

 

Spotkanie człowieka z duchową sferą zaczyna się od pewnego lęku, który Biblia określa jako bojaźń Boża. Człowiek ze swej natury jest homo liturgicus i ma nieprzezwyciężalną skłonność do sacrum oraz nie może być w pełni człowiekiem, gdy nie ma w dostatecznym stopniu świętości. To religia jednoczy oba światy, wypełniając to zadanie za pośrednictwem kultu. Religia odkrywa przed człowiekiem dziedzinę tajemnicy i tym samym staje się natchnieniem człowieka. Kult bazuje na bojaźni Bożej (należy tu zwrócić uwagę na postawę o. Izydora w czasie liturgii). Wydziela z całej rzeczywistości tę jej część, gdzie immanencja spotyka się z transcendencją, czas z wiecznością, zniszczalne z niezniszczalnym, co stanowi równocześnie antynomię kultu. Kult rodzi nową syntezę dokonującą się w indywiduum jako członku wspólnoty oraz we wspólnocie jako warunku bytu indywiduum[31].

Z kultem zaś wiąże się doświadczenie mistyczne, nieobce o. Pawłowi. Znamy dwa przykłady z Jego życia, związane z przeżyciami mistycznymi, z których pierwsze wiąże się z przyjęciem święceń:

 

Zewnętrznie jestem taki sam: złoszczę się i rozdrażniam, i bywam niezadowolony. A w głębi duszy ostateczne słowo uwiło sobie gniazdo i wysiaduje pisklęta. Powróciłem do przodków, i teraz, już po kilku dniach, tak przywykłem do swego położenia (przy pełnej, zdumiewającej wszystkich, nieznajomości liturgii), do riasy, do ołtarza, do prezbiterium — do wszystkiego, co tylko jest w cerkwi, że wydaje mi się dzikim i niepojętym to, co było poprzednio, nie chce się wierzyć, że mogło być inaczej. Cała psychika uległa zmianie. Pan to zrozumie, Wasylu Wasylewiczu, co to znaczy — poczuć na sobie rękę Biskupa, bezpośrednio zjednoczonego, cieleśnie, fizycznie, z innym Biskupem … z Apostołami, z samym Chrystusem. Przecież czujesz na sobie nie w przenośni, ale realnie, rękę samego Chrystusa.

Zresztą, są to tylko wywody. A faktem jest, że święcenia, sam fakt położenia ręki oszołomił mnie (dwukrotnie), uderzyły poty, doprowadził mnie prawie do utraty świadomości tego, co działo się wokół, i dał coś nowego dla mnie — i dla innych. Smak też się zmienił, tak ogólny, jak i pożywienia. Lubiłem czerwone wino — teraz patrzeć na nie nie mogę, jedynie w cerkwi; samo słowo «wino» jest mi obce…[32].

 

Drugie przeżycie mistyczne o. Pawła związane jest ze śmiercią Włodzimierza Erna:

 

Lepiej opowiem tobie o pewnym wydarzeniu, związanym z Twoim odejściem. W sobotę 29-go kwietnia obecnego 1917 roku służyłem niedzielne całonocne czuwanie u siebie w cerkwi Czerwonego Krzyża. Zaśpiewali wersety do Psalmu 140 i tu ogarnął mnie dziwny stan. Zewnętrznie — jak gdyby skowanie czy coś takiego i czasowe zapomnienie o wszystkim, co było wokół. Jak długo trwał ten stan, nie wiem — chyba nie długo, gdyż przed końcem wersetów przyszedłem do siebie i zauważyłem, że mam oczy pełne łez. Wewnętrznie zaś był to stan pełen treści, jak gdyby bardzo długi. Widziałem cały szereg wyraźnych, prawie jak sen, obrazów, szybko przesuwających się wizji — wspomnień z mej znajomości z Tobą — naszych spacerów, naszych rozmów, naszych spotkań. Wspomnienia te rozwijały się jak wstęga życia, nie pamiętam ich kolejności, ale pamiętam, że widziałem Ciebie jako chłopca, ledwo mnie znającego, gdy szedłeś po słonecznej ulicy niosąc kurki karabinowe, którymi zajmowałeś się wtedy z taką samą pasją, z jaką później oddawałeś się każdemu porywowi. Przedstawiały mi się inne Twoje pasje, Twoje rozmowy i walki … całe Twoje życie, na ile je znałem … Wspomnienia niosły się jak wicher … Powróciwszy do domu po nabożeństwie i załatwieniu pewnych spraw, przeczytałem otrzymany pod moją nieobecność telegram, nadany 29-go o godzinie 5 minut 28: Ern zmarł. Sołowjow[33][45]

I ostatecznie za swoje kapłaństwo zapłacił o. Paweł najwyższą cenę. A także za żywot starca Izydora, gdyż niewątpliwie ten utwór miał na uwadze W. Ter-Oganesjan, gdy pisał w swoim artykule-donosie:

 

To, że istnieją teolodzy, którzy nie mogą nie pisać o żywotach świętych, to jeszcze można zrozumieć. Jeśli jednak teolodzy ci są oficjalnie nazywani „wybitnymi uczonymi” — to jest zupełnie niezrozumiałe[46].

 

Zarzutom tym wtórowali dwaj inni naukowcy-donosiciele, W. G. Fridman [Florenski to obrońca religijnej ciemnoty, a książka „Mnimosti w gieomietrii” to stuprocentowy subiektywizm, idealizm i popowszczyzna … owoc religijnej ciemnoty i zacofania][47] i E. Kolman [P. A. Florenski nie jest po prostu szeregowym popem, ale uczonym rycerzem czarnej sotni prawosławia, skrajnego idealizmu pozbawionej światła mistyki][48].

Nie był to pierwszy atak na o. Pawła. W wydawanym przez Gosizdat pod redakcją W. W. Majakowskiego czasopiśmie „Lef. Żurnał Lewogo Fronta”, już w pierwszym numerze wspomina się o nielicznych jednostkach „lewej orientacji” we Wchutemasie[49], aby od drugiego numeru przypuścić systematyczny atak na Wchutemas, a zwłaszcza na o. Pawła. W dziale fakty w drugim numerze czasopisma pojawił się artykuł „Wchutiemas” ze znaczącym sformułowaniem:

 

W środowisku artystów zajmujących się sztuką użytkową powstała interesująca podgrupa „twórczych mistyków” (Pawlinow, Faworski i pop Florenski). Ta niewielka kompania wypowiedziała wojnę wszystkim grupom i tylko siebie uważa za autentycznych artystów twórczej sztuki. Panoszą się na wydziale grafiki i „talmudzą” głowy studentów problemami w rodzaju: „Duchowy sens figury literowej” lub „Walka białego i czarnego żywiołu w grafice[50].

 

W numerze trzecim skrytykowano wystawę we Wchutemasie:

 

Jeszcze ani razu nie zdarzyło mi się widzieć, aby tak otwarcie, na oczach wszystkich, artyści kraju rewolucji podnosili sztandar reakcji[51].

 

W numerze czwartym artykuł grupy inicjatywnej z Inchuka [Institut Chudożestwiennoj Kultury], na czele z O. M. Brikiem, wprost atakuje o. Pawła:

 

Nowe jest jedynie „mistyczne” tłumaczenie praw sztuki, praktykowane przez grupkę artystów- mistyków na czele z kapłanem Florenskim … należy zreorganizować wydział grafiki, wyrzuciwszy z niego całą mistykę i chałupnictwo[52].

 

W tym samym numerze autorka listu do redakcji, ukrywająca się pod pseudonimem „Wchutiemaska”, poddała ostrej krytyce wydział architektury[53], a w końcu w piątym numerze w rodzaju rezolucji podpisanej przez „Komunistyczny Kolektyw Organizatorów Warsztatów Rewolucji”, w osobach Siergieja Sienkina i Gustawa Klucisa, zaatakowano o. Pawła bez podania jego nazwiska:

 

…jakaś teoria wielkości pozornych (także wciskana we Wchutemas), jeśli nie jest związana z praktyczną działalnością, jest szkodliwą nauką … bezlitośnie trzeba usuwać wszelką scholastykę, wszelki balast[54].

 

Wszystkie te artykuły nie można określić inaczej, jak przemyślane i zorganizowane donosy. Doprowadziły one w końcu do tragicznego i męczeńskiego kresu życia o. Pawła.

Swoje nastroje związane z obozową epopeją i zlikwidowaniem dorobku naukowego całego życia o. Paweł wyraził w listach do rodziny:

 

Najbardziej straszne w mym losie jest przerwanie pracy i faktyczne zniszczenie doświadczenia całego życia, które dopiero co dojrzało i mogłoby dać autentyczne owoce … Jeśli społeczeństwu nie są potrzebne owoce mej życiowej pracy, to niech pozostanie bez nich. Pojawia się jednak pytanie: kto jest bardziej ukarany — ja czy też społeczeństwo, przez fakt, że nie zajmuję się tym, czego mógłbym dokonać…[55].

Dostatecznie znam historię i historyczny bieg rozwoju myśli, aby przewidzieć czas, gdy będą poszukiwać poszczególnych okruchów tego, co sami zniszczyli. Jednakże wcale mnie to nie raduje, a raczej dokucza: znienawidzona ludzka głupota, ciągnąca się od początku historii i zapewne zamierzająca towarzyszyć jej do końca…[56].

Nasza epopeja z wodorostami kończy się na dniach … Zakończenie prac nad wodorostami jest czymś zupełnie naturalnym — przecież w mym życiu zawsze tak jest, że gdy opanuję jakiś przedmiot, to trzeba go porzucić z przyczyn ode mnie niezależnych i zaczynać nową pracę … powtarza się to w całym życiu — nauka jest bezinteresowna, ale wszystko to jest męczące. Gdybym mógł żyć jeszcze sto lat, to taki los wszystkich moich prac byłby pożyteczny[57].

Chrystus Pan powiedział: Jeżeli ziarno wrzucone w ziemię nie obumrze, to pozostanie samo, ale jeśli obumrze, to przynosi owoc stokrotny (J 12, 24). Po latach przymusowego zapomnienia „owoc stokrotny” przynosi dzieło o. Pawła Florenskiego, a wraz z nim powraca do nas wzruszająca postać starca Izydora — symbol świata innego.

 

Krynica, sierpień 1991 roku



[1] N. O. Łosskij, Priejemniki Wł. Sołowiewa, „Put'” 2(1926), z. 3, s. 17. N. O. Łosski podaje, że lektura książki Stołp i utwierżdienije istiny stała się jednym z powodów jego powrotu do prawosławia, co miało miejsce w 1918 roku [Histoire de la philosophie russe des origines à 1950, Paris 1954, s. 180].

[2] L. Żegin, Wospominanija o P. A. Fłorienskom, Wiestnik Russkogo Christianskogo Dviżenija [dalej: WRChD] 48(1981), z. 135, s. 65; por. M. Hagemeister, Pavel Florensky: Zu neuen Ausgaben, „Ostkirchliche Studien“ 36 (1987), s. 45.

[3] P. Fłorienski, Dietjam moim. Wospominanija proszłych let, Moskwa 1992, s. 116.

[4] A. Gułyga, Fłorienskij: żyzn, sudba, idei, [w:] „Osobiennoe”. Iz wospominanii P. A. Fłorienskogo, Moskwa 1990, s. 3.

[5] P. Fłorienski, Dietjam moim, s. 245.

[6] W. Szentalinskij, Los geniusza, Przeł. H. Paprocki, WPAKP 21(1991), z. 79, s. 3-23; por. M. Hagemeister, P. A. Florenskij und seine Schrift «Mnimosti v geometrii», [w:] Mnimosti v geometrii, München 1985, s. 1-59.

[7] List z 13.02.1937. P. Fłorienskij, Pisma iz tjuriem i łagieriej [1933-1937], WRChD 55(1988), z. 152, s. 174.

[8] List z 31.01.1906. Iz nasledija P. A. Fłorienskogo. K istorii otnoszenii s Andriejem Biełym, [w:] Kontiekst-1991, Moskwa 1991, s. 43.

[9] List z 23.03.1937. Pisma iz tjuriem i łagieriej, s. 178.

[10] A. N. Parszyn, Nauka i rieligija wo wzgljadach P. A. Fłorienskogo, WRChD 57(1990) z. 160, s. 113.

[11] Encikłopiediczeskij słowar „Granat”, Moskwa 1927, XLIV, kol. 144. Por. S. M. Połowinkin, P. A. Fłorienskij: Łogos protiw chaosa, Moskwa 1989, s. 6 i 37.

[12] P. Fłorienskij, Obszczeczełowieczeskije korni idiealizma, Sergijew Posad 1909, s. 11.

[13] Istorija rieligii, Moskwa 1909. [Cyt. za:] A. N. Parszyn, Nauka i rieligija wo wzgljadach P. A. Fłorienskogo, s. 117.

[14] N. K. Bonieckaja, P. A. Fłorienskij i «nowoje rieligioznoje soznanije», WRChD 57(1990), z. 160, s. 97 -98.

[15] Stilizowannoje prawosławije, [w:] N. A. Bierdiajew, Tipy rieligioznoj mysli w Rossii, Paris 1989, s. 544- 545. G . Florowski posądzał o. Pawła o zamierzony subiektywizm [Puti russkogo bogosłowija, Paris 1981, s. 493]. Wydaje się, że „nadludzka erudycja” o. Pawła nie pozwalała recenzentom na wychwycenie wszystkich zależności dzieła od myśli Ojców.

[16] Dietjam moim, s. 154; por. S. S. Chorużyj, Fiłosofskij simwolizm Fłorienskogo i jego żyzniennyje istoki, [w:] Istoriko-Fiłosofskij Jeżegodnik 88, Moskwa 1988, s. 180-201. P. Florenski rozpatrywał całą rzeczywistość w duchu symbolizmu, w kontekście współistotności całego stworzenia, co prowadzi do koncepcji konkretnej metafizyki wszechjedności — panenteizm [A. Trubaczow, Ikona — wzgljad w wiecznost, „Żurnał Moskowskoj Patriarchii” 43(1983), z. 3, s. 78]

[17] List z 14.06.1904, K istorii otnoszenii s Andriejem Biełym, s. 27.

[18] List z 18.07.1904. Tamże, s. 3.

[19] P. Fłorienskij, Dietjam moim, s. 152. P. Florenski rozpatrywał symbol jako byt, który przekracza sam siebie, jest większy od samego siebie, czyli ujawnia sobą to, czym sam nie jest i co jest większe od niego, jednakże jest przezeń istotnie objawione [U wodorazdiełow mysli, Moskwa 1990, s. 187].

[20] W. W. Zienkowskij, Istorija russkoj fiłosofii, Paris 1989, II, s. 424.

[21] P. Florenski, La Perspective inversée, L'Iconostase et autres écrits sur l'art, Lausanne 1992, s. 144. Ikona jest objawieniem świata innego (ikona symbolizuje realnie, ukazując duchową rzeczywistość), oknem poprzez które niewidzialna rzeczywistość wchodzi w wąskie ramy przestrzeni, a my spoglądając na świat duchowy osiągamy jego pozaprzestrzenne realne wartości [A. Trubaczow, Ikona — wzgljad w wiecznost’, s. 79].

[22] Por. R. Slesinski, Fiłosofija kulta po uczeniju o. Pawła Fłorienskogo, WRChD 48(1981) z. 135 s. 51-52.

[23] A. F. Łosiew, Fiłosofija imieni, [w:] Iz rannich proizwiedienij, Moskwa 1990, s. 127.

[24] R. Slesinski, Fiłosofija kulta po uczeniju o. Pawła Fłorienskogo, s. 48.

[25] Por. opinię P. Florenskiego: „[Błok] miał genialną intuicję tożsamości wewnętrznej natury rzeczy i zjawisk zdających się być całkowicie różnorodnymi” [Pisma iz Sołowok, WRChD 57(1990), z. 160, s. 44]. Antynomia ta przejawia się zwłaszcza w kulcie [A. Trubaczow, Ikona — wzgljad w wiecznost', s. 79].

[26] P. Fłorienskij, U wodorazdiełow mysli, s. 122, 124.

[27] P. Fłorienskij, U wodorazdiełow mysli, s. 152.

[28] A. F. Łosiew, Wospominanija Fłorienskogo, „Literaturnaja Uczeba” 58(1988), z. 2, s. 176.

[29] R. Slesinski, Fiłosofija kulta po uczeniju o. Pawła Fłorienskogo, WRChD 48(1981), z. 135, s. 50.

[30] P. Fłorienskij, U wodorazdiełow mysli, s. 252.

31 R. Slesinski, Fiłosofija kulta po uczeniju o. Pawła Fłorienskogo, s. 40-41, 45.

[32] List do W. W. Rozanowa z 11.05.1911. [Za:] P. W. Florienskij, Swjaszczenstwo Pawła Fłorienskogo, WRChD 57(1990), z. 160, s. 86.

[33] P. Fłorienskij, Pamjati Władimira Francewicza, WRChD 50(1983), z. 138, s. 100, 104.

[34] M. M.Spasowskij, W. W. Rozanow w poslednije gody swojej żyzni, New York 1968, s. 62.

[35] A. F. Łosiew, Gibiel burżuaznoj kultury i jeje fiłosofii, [w:] A. Hubszer, Myslitieli naszego wriemieni, Moskwa 1962, s. 317.

[36] P. Fłorienskij, Pisma iz Sołowok, „Nasze Nasledije” 1988 z. 4, s. 120.

[37] P. Florenski, Autobiografia, „Tygodnik Podlaski” z. 7(52) z 23.07.1989, s. 8.

[38] Trzeba tu przypomnieć, że w 1939 roku z około 79000 cerkwi i kaplic czynnych było około 400, a z 50 000 duchownych [w 1917 roku] na wolności pozostawało około 500 [Informacja podana w: P. Florenski, Das Salz der Erde, München 1989, s. 110].

[39] P. Florenski, Autobiografia, s. 8.

[40] P. Fłorienskij, Stołp i utwierżdienije istiny, s.261-262.

[41] N. O. Lossky, Histoire de la philosophie russe des origines à 1950, s. 182-183; Encyklika czterech patriarchów, WPAKP 11(1981), z. 1-2, p. 18; P. Fłorienskij, Stołp i utwierżdienije istiny, s. 46 - 50; A. S. Chomiakow, Połnoje sobranije soczynienij w wosmi tomach, Moskwa 1910-1914, I, s. 283; por. R. Slesinski, Paul Florensky: A Metaphysic of Love, New York 1984, s. 107-114; W. W. Byczkow, Estieticzeskij lik bytija (Umozrienija Pawła Fłorienskogo), Moskwa 1990, s. 12-13.

[42] P. Fłorienskij, Stołp i utwierżdienije istiny, s. 320-321. Poza tym o. Paweł wspomina jeszcze raz starca Izydora w dziesiątym liście, w kontekście Sofii-dziewiczości: „O niektórych ascetach Najczystsza Dziewica, objawiając się im, mówiła: Ten jest naszego rodu … Znaczy to, że istnieje jakiś szczególny ród, ród Bogurodzicy, do którego należą święci asceci, uczestnicy tej szczególnej natury. Cóż to za ród? — Jest to ród dziewiczych duszą. Ludzie, lub dokładniej, ziemscy aniołowie — członkowie tego tajemniczego rodu — już od młodości jaśnieją łagodnym światłem nie-z-tego -świata i czystością. Już w łonie matki są nazwani i przeznaczeni do szczególnego rozwoju duszy. Są jakby wyjęci z prawa grzechu, jak gdyby przychodzili do nas wprost z Edenu, jak dzieci pierwotnej i nieskalanej rodziny … Takim był starzec Izydor z Pustelni Getsemani” [s. 357].

[43] Tamże, s. 751-752, przypis 567.

[44] S. Fudiel, Ob otce Pawle Fłorienskom, Paris 1972, s. 92-94, 118-125. Właśnie z koncepcją przyjaźni związane jest wspomnienie przez o. Pawła w jedenastym liście starca Izydora: „Przecież nie przypadkiem mówił nam tyle razy nasz abba Izydor [— dopiero po odejściu abby od nas zaczynam rozumieć ukryty sens tamtych, upartych jego słów —]: Brat brata umacnia, jak miasto obronne” [Stołp i utwierżdienije istiny, s. 394, 7-8, 99, 668-671; por. W. W. Byczkow, Estieticzeskij lik bytija (Umozrienija Pawła Fłorienskogo), s. 11.

[45] P. W. Fłorienskij, Swjaszczenstwo Pawła Fłorienskogo, s. 88.

[46] W. Ter-Oganesjan, Nazad k Ptolemieju, „Pod znamenijem marksizma” 1(1922), z. 9-10, s. 229.

[47] W. G. Fridman, Teorija otnositielnosti i antirieligioznaja propaganda, Moskwa 1932, s. 59-60.

[48] E. Kolman, Protiw nowiejszych otkrowienij burżuaznogo mrakobiesija, „Bolszewik” 10(1933), z. 12 p. 92 -96.

[49] N. Asiejew, B. Arwatow, O. Brik, B. Kusznier, W. Majakowskij, S. Trietjakow & N. Czużak, Za czto borietsja Lef?, „Lef. Żurnał Lewogo Fronta” 1:1923, z. 1, s. 6.

[50] Wchutiemas, „Lef. Żurnał Lewogo Fronta” 1:1923, z. 2, s. 174.

[51] B. Arwatow, Stradajuszczyje bessilijem, „Lef. Żurnał Lewogo Fronta” 1:1923, z. 3, s. 180.

[52] Razwał Wchutiemasa, „Lef. Żurnał Lewogo Fronta” 2:1924, z. 4, s. 27, 28.

[53] Lewaja mietafizika, „Lef. Żurnał Lewogo Fronta” 2: 1924, z. 4, s. 219-220.

[54] Masterskaja riewolucii, „Lef. Żurnał Lewogo Fronta” 2:1924, z. 5, s. 158; był to numer poświęcony, o ironio, „językowi Lenina”.

[55] List z 24.01.1935. Pisma iz tjuriem i łagieriej, s.164-165.

[56] List z 10-11.03.1936. Tamże, s. 165.

[57] A. Trubaczow, K 100-letiju so dnja rożdienija o. Pawła Fłorienskogo, „Bogoslovskie Trudy” 23(1982), s. 274.

ks. Henryk Paprocki