tłumaczenia
Wykłady o Bogoczłowieczeństwie (1877-1881). Wykład 10
2010-03-26

Po wypadnięciu z jedności Bożej świat przyrodzony stał się chaosem różnorodnych elementów. Wielość elementów, na które się rozpadł, obcych sobie wzajemnie, nieprzenikalnych wzajemnie dla siebie, wyraża się w realnej przestrzeni. Realna przestrzeń nie przejawia się jedynie w formie przyciągania – taką formę ma każdy byt dla innego, każde wyobrażenie. Rozciągłym lub przestrzennym w tym sensie, czyli formalnie, jest cała treść nawet świata psychicznego, kiedy przedstawiamy go konkretnie[1]. Jednak ta przestrzeń jest idealna, nie zakłada żadnej stałości i samodzielnej granicy dla naszego działania. Natomiast przestrzeń realna lub zewnętrzność w konieczny sposób wywodzi się z rozpadu i wzajemnego wyobcowania wszystkiego, co istnieje, na mocy czego każda istota we wszystkich innych ma stałą i przymusową granicę swoich działań. W tym stanie zewnętrzności każda poszczególna istota, każdy element jest wykluczany lub usuwany przez wszystkie inne i sprzeciwiając się temu zewnętrznemu działaniu zajmuje pewne określone miejsce, które pragnie zachować wyłącznie dla siebie, ujawniając moc skostnienia i nieprzenikalności. Wynikający z tego mechanicznego współdziałania elementów złożony system zewnętrznych sił, impulsów i ruchów tworzy świat materii. Jednak ten świat nie jest światem elementów absolutnie jednorodnych. Wiemy, że każdy realny element, każda poszczególna istota (atom) ma swoją własną indywidualną istotę (ideę) i jeśli w porządku Boskim wszystkie te elementy, pozytywnie wzajemnie się dopełniające, stanowią całościowy i zgodny organizm, to w porządku przyrodzonym mamy ten sam organizm, ale realnie (łac. actu) rozpadły, a jednak zachowujący swoją idealną jedność w ukrytej potencji i dążeniu. Stopniowe realizowanie tego dążenia, stopniowa realizacja idealnej wszechjedności stanowi sens i cel procesu światowego. Jak w porządku Boskim wszystko wiecznie jest absolutnym organizmem, tak według prawa bytu przyrodzonego wszystko stopniowo staje się takim samym organizmem w czasie[2].

Duszą tego stającego się organizmu jest dusza świata na początku światowego procesu pozbawiona w rzeczywistości tej wszystko jednoczącej i organizującej siły, którą ona ma tylko w jedności z zasadą Boską jako percypującą i przekazującą ją w świat. Natomiast oddzielona od zasady Boskiej sama z siebie ona jest jedynie nieokreślonym dążeniem do wszechjedności, nieokreśloną pasywną możliwością (potencją) wszechjedności. Jako nieokreślone dążenie, nie mające określonej treści, dusza świata lub natura[3] nie może sama z siebie osiągnąć tego, do czego dąży, czyli wszechjedności, ona nie może zrodzić jej sama z siebie. W tym celu, żeby doprowadzić do jedności i zgody rozbite i wrogie elementy, należy każdemu z nich określić odrębne przeznaczenie, wprowadzić w określoną pozytywną relację do wszystkich innych – innymi słowy, nie tylko po prostu wszystko zjednoczyć, ale zjednoczyć wszystko w określonej pozytywnej formie. Ta określona forma wszechjedności lub światowego organizmu zawarta jest w Bóstwie jako wieczna idea, natomiast w świecie, czyli wspólnocie elementów (wszystkiego, co istnieje), które wypadły z jedności, w tym świecie lub – ściślej – w tym chaotycznym istnieniu wszystkiego, stanowiącym pierwotny fakt, wieczna idea absolutnego organizmu powinna być stopniowo realizowana i dążenie do tej realizacji, dążenie do wcielenia Bóstwa w świat – dążenie ogólne i jedyne we wszystkich i dlatego przekraczające granice każdego – to dążenie, stanowiące wewnętrzne życie i zasadę ruchu we wszystkim, co istnieje, jest właśnie duszą świata. Jeśli sama z siebie dusza świata nie może realizować się z powodu braku w sobie dla takiego celu określonej pozytywnej formy, to – oczywiście - ona w swoim dążeniu do realizacji powinna poszukiwać tej formy w innym i może ją znaleźć tylko w tym, co tę formę wiecznie w sobie zawiera, czyli w zasadzie Bożej, która w ten sposób jest aktywną, kształtującą i określającą zasadą światowego procesu.

Sama z siebie zasada Boska jest wieczną wszechjednością, trwającą w absolutnym spokoju i niezmienności, ale w stosunku do wielości skończonych bytów, które wypadły z tej jedności, zasada Boska jest działającą siłą jedności – Logosem ad extra. Wieloraki byt w swojej różności buntuje się przeciwko jedności Bożej, neguje ją, ale Bóstwo – będące z swej istoty zasadą wszechjedności – przez negatywne działanie rozbitego bytu jedynie jest prowokowane do pozytywnego przeciwdziałania, do wyjawienia swojej jednoczącej siły, najpierw w formie zewnętrznego prawa, kładącego granicę rozpadowi i różności elementów, a następnie stopniowo realizującej nową pozytywną jedność tych elementów w formie absolutnego organizmu lub wewnętrznej wszechjedności.

Zasada Boska w tym wypadku ujawnia się jako realna siła absolutnej idei, dążącej do zrealizowania lub wcielenia się w chaos rozbitych elementów. W ten sposób zasada Boska dąży do tego samego, co i dusza świata – do wcielenia idei Boskiej albo do przebóstwienia (gr. qeosiV) wszystkiego, co istnieje, przez doprowadzenie go do formy absolutnego organizmu – ale z tą różnicą, że dusza świata jako pasywna siła, jako czyste dążenie, pierwotnie nie wie, do czego dąży, gdyż nie dysponuje ideą wszechjedności, natomiast Boski Logos jako zasada pozytywna, jako siła działająca i tworząca, w samym sobie ma i daje duszy świata ideę wszechjedności jako formę określającą. W światowym procesie zasada Boska i dusza świata ujawniają się jako dążenie, ale dążenie zasady Boskiej jest dążeniem do realizacji, do wcielenia w innego tego, czego on nie posiada w sobie, a o czym zasada Boska wie i czym dysponuje, czyli idei wszechjedności, idei organizmu absolutnego. Natomiast dążeniem duszy świata jest otrzymanie od innego tego, czego ona jeszcze nie ma w sobie, a to, co zostanie otrzymane, wcielić w to, czym ona ma, z czym jest związana, czyli w byt materialny, w chaos rozbitych elementów. Skoro cele obu dążeń są takie same, jest to wcielenie idei Boskiej, a zrealizowanie celu jest możliwe jedynie przy wspólnych działaniach zasady Boskiej i duszy świata (gdyż zasada Boska nie może bezpośrednio realizować swojej idei w rozbitych elementach bytu materialnego jako w czymś obcym i przeciwstawnym, a dusza świata nie może bezpośrednio zjednoczyć tych elementów, gdyż nie ma w sobie formy jedności), to skutkiem tego dążenie zasady Boskiej do wcielenia idei jest jej dążeniem do zjednoczenia się z duszą świata jako dysponującą materiałem dla takiego wcielenia, a ze swej strony dążenie duszy świata do zrealizowania jedności w jej materialnych elementach staje się dążeniem do zasady Boskiej jako zawierającej absolutną formę dla tej jedności.

W ten sposób wcielenie idei Boskiej w świat, stanowiące cel całego światowego dążenia, jest uwarunkowane przez zjednoczenie zasady Boskiej z duszą świata, przy czym pierwsza stanowi działający, określający, tworzący lub zapładniający element, a dusza świata jest siłą pasywną, która przyjmuje idealną zasadę i przyjętej nadaje materię dla jej rozwoju, otoczkę dla jej pełnego ujawnienia. Teraz jednak może pojawić się pytanie: dlaczego to zjednoczenie zasady Boskiej z duszą świata i wywodzące się stąd zrodzenie powszechnego organizmu jako wcielonej idei Boskiej (Sofii), dlaczego to zjednoczenie i to zrodzenie nie dokonuje się od razu w jednym akcie Boskiego stworzenia? Po co w życiu świata te trudy i wysiłki, dlaczego przyroda powinna doświadczać mąk rodzenia[4] i dlaczego wcześniej, przed wyprowadzeniem doskonałej formy, odpowiadającej idei, zanim zrodzony zostanie doskonały i wieczny organizm, wywołuje ona tyle zdumiewających efektów, które nie wytrzymują walki życiowej i bez śladu giną? Po co te wszystkie pomyłki i poronione płody przyrody? Dlaczego Bóg pozwala przyrodzie tak powoli osiągać swój cel i to przy pomocy takich beznadziejnych środków? Dlaczego w ogóle realizacja idei Bożej w świecie jest stopniowym i skomplikowanym procesem, a nie jednym prostym aktem? Odpowiedź na te pytania zawiera się w jednym słowie, wyrażającym coś takiego, bez czego nie mogą być pomyślani ani Bóg, ani przyroda – tym słowem jest wolność. Przez wolny akt duszy świata zawarty w niej świat odpadł od Bóstwa i rozpadł się sam w sobie na wielość wrogich elementów. Przez długi szereg wolnych aktów cała ta wielość powinna pojednać się z sobą i z Bogiem oraz odrodzić w formie absolutnego organizmu. Jeśli wszystko, co istnieje (w przyrodzie lub w duszy świata), powinno zjednoczyć się z Bóstwem – a w tym cel całego bytu – to jedność, aby była realną, powinna być podwójna, to znaczy iść nie tylko od Boga, ale także od przyrody, być jej własnym dziełem. Jednak jej dziełem wszechjedność nie może być w jednym bezpośrednim akcie, gdyż jest ona wieczna u Boga: w przyrodzie, przeciwnie, jako odpadłej od Boga bezpośrednio, aktualny byt nie należy do idealnej wszechjedności, a do materialnej niezgody, natomiast wszechjedność ujawnia się w niej jako czyste dążenie, pierwotnie wcale puste i nieokreślone. Wszystko jest w chaosie, nic nie jest w jedności, a więc wszystko, będąc poza jednością, może jedynie na mocy swego dążenia przechodzić do jedności i przechodzić stopniowo: początkowo bowiem dusza świata wcale nie zna wszechjedności, dąży do niej nieświadomie, jak ślepa siła, dąży do niej jak do czegoś innego, a treść tego innego jest jej zupełnie obca i nieznana, a gdyby ta treść, czyli wszechjedność, w całej swojej pełni była jej dana lub przekazana, to byłaby dla niej jedynie zewnętrznym faktem, czymś fatalnym i tłamszącym. W tym celu, żeby wszechjedność była wolną ideą, dusza świata sama powinna ją sobie przyswoić lub ją opanować, gdyż od swojej nieokreśloności i pustki przechodzi do coraz to nowych określeń wszechjedności. Taka jest ogólna osnowa światowego procesu.

Po szeregu zewnętrznych zjednoczeń zasady Boskiej z duszą świata i zewnętrznych przejawów idei Boskiej (wszechjedności) w świecie przyrodzonym, poczynając od najprostszego, ogólnego i zewnętrznego, wyrażającego się w prawie powszechnego ciążenia, według którego wszystko, co istnieje, przez nieświadome i ślepe przyciąganie dąży do siebie, przechodząc dalej do bardziej złożonych sposobów jednoczenia, wyrażających się – na przykład – w prawach chemicznego pokrewieństwa ciał, według których nie wszystko łączy się ze wszystkim w jednakowym przyciąganiu, różniącym się zewnętrznymi stosunkami przestrzennymi (odległością), a określone ciała łączą się z określonymi ciałami w określonych (dla każdego) relacjach – przechodząc następnie do jeszcze bardziej złożonej i równocześnie bardziej indywidualnej formy jedności, którą znajdujemy w budowie i życiu organizmów roślinnych i zwierzęcych, w których zasada naturalnej jedności lub dusza świata już jawnie, chociaż ciągle jeszcze w sposób niepełny i zewnętrzny realizuje się w określonych i trwałych formach, wiążących elementy materialne w pewną stałą całość, w samej sobie mającą formę i prawo swego życia – proces kosmogoniczny kończy się stworzeniem doskonałego organizmu – ludzkiego. Postęp w tym procesie można wytłumaczyć w następujący sposób. Dusza świata pierwotnie, jako czyste i pozbawione treści dążenie do jedności wszystkiego, może otrzymać tę jedność najpierw jedynie w bardzo ogólnej i nieokreślonej formie (w prawie powszechnego ciążenia). Jest to już pewna rzeczywista, chociaż jeszcze całkowicie ogólna i pusta forma jedności, a tym samym dusza świata w pewien sposób się realizuje. Jednak dusza świata nie zadawala się tą formą, gdyż jest ona potencją nie takiej jedności, a absolutnej. Dlatego ona znowu dąży, ale już nie jako czysta potencja, ale jako potencja w pewnej mierze realizowana (w pierwszej ogólnej formie jedności), a tym samym nie dąży do jedności w ogólności, a do pewnej nowej, jeszcze jej nieznanej jedności, mogącej ją bardziej zadowolić, niż ta jedność, którą już posiada. Ze swej strony aktywna zasada światowego procesu (Boski Logos) ma teraz przed sobą duszę świata już nie jako czystą potencję, a jako potencję w pewien sposób realizowaną, a mianowicie przez realną jedność przyciągających się elementarnych sił, może zjednoczyć się z nią w pewnie nowy, bardziej określony sposób i przeprowadzić przez to nowy, bardziej złożony i głęboki związek elementów świata, dla których poprzednio łączący je związek jest jedynie bazą lub środowiskiem materialnym. Na tym nowym stopniu procesu dusza świata pojawia się więc jako przyobleczona w pewną doskonalszą formę jedności, lepiej zorganizowaną. Skoro jednak i ta nowa forma nie wyraża jeszcze absolutnej jedności, pojawia się nowe dążenie, przy realizowaniu której osiągnięta już forma jedności ze swej strony jest kolejną bazą materialną. Takich kolejnych stopni w światowym procesie można wyróżnić bardzo dużo, ale wskażemy jedynie na trzy główne epoki tego procesu: pierwsza, gdy materia kosmiczna dzięki panującej sile ciążenia łączy się w wielkie ciała kosmiczne – jest to epoka gwiezdna lub astralna; druga, gdy te ciała stają się bazą dla rozwoju bardziej złożonych sił (czyli form jedności świata) – ciepła, światła, magnetyzmu, elektryczności, związków chemicznych i równocześnie konkretnie rozczłonkowują się na złożony i harmonijny system ciał, jak nasz system słoneczny; w końcu trzecia epoka, gdy w granicach takiego systemu pewien już odrębny indywidualny jej członek (jak nasza ziemia) staje się materialną bazą dla takich kształtowań, w których zamiast panującego dotąd przeciwstawienia ciężkiej, nieprzenikalnej materii oraz pozbawionego wagi, wiecznie pozostającego w ruchu i przenikalnego eteru jako czystego środowiska jedności, pojawia się konkretna jednocząca forma z przezwyciężonymi przez nią elementami materialnymi w życiu organicznym.

Po tym całym procesie kosmogonicznym, w którym zasada Boska jednocząc się coraz ściślej z duszą świata, coraz bardziej przezwycięża chaotyczną materię i w końcu wprowadza ją w doskonałą formę ludzkiego organizmu – kiedy w ten sposób stworzona została w przyrodzie zewnętrzna otoczka dla idei Boskiej, zaczyna się nowy proces rozwoju samej tej idei jako zasady wewnętrznej jedności, w formie świadomości i wolnego działania.

W człowieku dusza świata po raz pierwszy wewnętrznie jednoczy się z Boskim Logosem w świadomości jako czystej formie wszechjedności. Będąc realną tylko jednym z wielości istot w przyrodzie, człowiek w swojej świadomości ma zdolność odczytywania rozumu lub wewnętrznego związku i sensu (gr. logoV) wszystkiego, co istnieje, ujawnia się w idei jako wszystko, a w tym sensie jest drugą wszechjednością, obrazem i podobieństwem Bożym. W człowieku przyroda przekracza samą siebie i przechodzi (w świadomości) w dziedzinę bytu absolutnego. Percypując i nosząc w swojej świadomości wieczną ideę Boską i równocześnie według faktycznego swego pochodzenia i istnieniu nierozerwalnie związany z przyrodą zewnętrznego świata, człowiek jest naturalnym pośrednikiem między Bogiem i bytem materialnym, przekaźnikiem wszechjednej zasady Boskiej do żywiołowej wielości, to on konstruuje i organizuje świat. Ta rola, początkowo należąca do duszy świata jako wiecznego człowieczeństwa, w człowieku przyrodzonym, czyli takim, który pojawił się w światowym procesie, otrzymuje pierwszą możliwość faktycznej realizacji w porządku przyrody. Wszystkie bowiem pozostałe istoty, zrodzone przez kosmiczny proces, mają w sobie actu tylko jedną zasadę przyrodzoną, materialną, natomiast Boska idea w działaniu Logosu jest dla nich jedynie zewnętrznym prawem, zewnętrzną formą bytu, której one podlegają z naturalnej konieczności, ale której nie uświadamiają sobie jako swojej. W tym wypadku między cząstkowym i skończonym bytem a uniwersalną istotą nie ma wewnętrznej jedności, „wszystko” jest jedynie zewnętrznym prawem dla „tego”, a tylko człowiek z całego stworzenia odnajduje siebie faktycznie jako „to”, uświadamia sobie siebie samego w idei jako „wszystko”. W ten sposób człowiek nie ogranicza się tylko do jednej zasady, ale – mając w sobie – po pierwsze żywioły świata materialnego, wiążące go ze światem przyrodzonym, mając – po drugie – idealną świadomość wszechjedności, wiążącą go z Bogiem, człowiek – po trzecie – nie ogranicza się wyłącznie ani do jednego lub drugiego, staje się wolnym „ja”, mogącym tak lub inaczej określić się w stosunku do dwóch stron swojej istoty, mogącym skłonić się do tej lub innej strony, afirmować się w tej lub innej sferze. Jeśli w swojej idealnej świadomości człowiek ma obraz Boży, to jego absolutna wolność od idei, jak i od faktu, ta formalna nieograniczoność ludzkiego „ja” stanowi w nim podobieństwo Boże. Człowiek nie tylko ma tę samą wewnętrzną istotę życia – wszechjedność – jaką ma i Bóg, ale jest też wolny, aby jej zapragnąć, jak Bóg, czyli może od siebie zapragnąć być jak Bóg. Początkowo miał on tę istotę od Boga, ponieważ określał się przy jej pomocy w bezpośredniej percepcji, gdyż jego rozum wewnętrznie zgadzał się z Boskim Logosem. Jednak on (lub dusza świata w nim) na mocy swojej bezgraniczności nie zadawala się taką pasywną jednością. On chce mieć Bożą istotę w sobie, chce sam ją opanować lub przyswoić sobie. W tym celu, żeby mieć ją od siebie, a nie tylko od Boga, on afirmuje siebie oddzielnie od Boga, poza Bogiem, odpada lub oddziela się od Boga w swojej świadomości podobnie, jak pierwotnie dusza świata oddzieliła się od Niego w całym swoim bycie.

Jednak buntując się przeciwko Boskiej zasadzie wszechjedności, wyłączając ją ze swojej świadomości, człowiek tym samym wpada pod władzę zasady materialnej, gdyż był od niej wolny jedynie wtedy, gdy miał przeciwwagę w pierwszej zasadzie – był wolny od władzy faktu przyrodzonego jedynie mocą idei Bożej. Gdy tę ideę wyłączył z siebie, sam stał się tylko faktem i zamiast być panującym centrum w świecie przyrodzonym, stał się jedną z mnóstwa istot przyrodzonych, zamiast centrum „wszystkiego” stał się jedynie „tym”. Jeśli poprzednio, jako duchowe centrum świata, ogarniał on swoją duszą całą przyrodę i żył z nią jednym życiem, kochał i rozumiał, a przez to nią rządził, to teraz, afirmując się w swojej samotności, na wszystko zamknął swoją duszę, znalazł się w obcym i wrogim świecie, który nie rozmawiał już z nim w zrozumiałym języku i sam nie rozumie oraz nie słucha jego słowa. Jeśli poprzednio człowiek miał w swojej świadomości bezpośredni wyraz ogólnego organicznego związku wszystkiego, co istnieje, i ten związek (idea wszechjedności) określał całą treść jego świadomości, to teraz, gdy przestał mieć w sobie ten związek, człowiek traci w niej organizującą zasadę swojego świata wewnętrznego – świat świadomości przekształca się w chaos. Zasady, które tworzą się i działają w przyrodzie oraz dochodzą w świadomości człowieka do swojej wewnętrznej jedności, znowu ją tracą. Świadomość jest po prostu formą mającą swoją treść. Ta treść jest w tym wypadku czymś zewnętrznym, czymś takim, co świadomość powinna dopiero uczynić swoim, powinna ją sobie przyswoić. To wewnętrzne przyswojenie przez świadomość absolutnej treści (z konieczności stopniowe) tworzy nowy proces, którego podmiotem jest dusza świata w formie realnie podporządkowanej naturalnemu procesowi ludzkości. Zasada zła, czyli ekskluzywna autoafirmacja, która rzuciła wszystko, co istnieje, w pierwotny chaos i zewnętrznie jest przezwyciężone w procesie kosmicznym, teraz znowu występuje w nowej postaci, jako świadome i wolne działanie indywidualnego człowieka, a nowy pojawiający się proces ma na celu moralne przezwyciężenie tej zasady.

Dusza świata, która osiągnęła w człowieku wewnętrzne zjednoczenie z zasadą Boską, która przekroczyła granice zewnętrznego bytu przyrodzonego i skoncentrowała całą naturę w idealnej jedności wolnego ducha ludzkiego – przez wolny akt tegoż ducha znowu traci swój wewnętrzny związek z absolutna istotą i jako człowiek przyrodzony wpada pod władzę zasady materialnej, w „niewolę zniszczenia”[5] i jedynie w absolutnej formie świadomości zachowuje możliwość (potencję) nowej wewnętrznej jedności z Bóstwem. Jak u początków ogólnego (kosmogonicznego) procesu dusza świata jest czystą potencją jedności bez żadnej określonej formy i rzeczywistej treści (gdyż cała rzeczywistość przynależy chaosowi), tak i w tym wypadku, na początku procesu ludzkiego lub historycznego świadomość ludzka, czyli dusza świata, która osiągnęła formę świadomości, staje się czystą potencją idealnej wszechjedności, natomiast cała rzeczywistość sprowadza się do chaosu zewnętrznych zjawisk przyrody, które pojawiły się dla świadomości w zewnętrznym porządku przestrzeni, czasu i mechanicznej przyczynowości, ale bez wewnętrznej jedności i związku. Dla świadomości, która utraciła wewnętrzną jedność wszystkiego w Boskim Duchu, dostępna staje się jedynie ta zewnętrzna jedność, która jest zrodzona przez kosmiczne działanie Boskiego Logosu na duszę świata jako materię światowego procesu. Świadomość ludzkości dąży do odtworzenia w sobie tych określonych form jedności, które już były zrodzone przez proces kosmogoniczny w materialnej przyrodzie i jednoczące siły tej ostatniej (twory Demiurga i duszy świata) pojawiają się teraz w świadomości jako ją określające, dające jej treść zasady, stopniowo ujawniające się i panujące w niej jako władcy nie tylko świata zewnętrznego, ale także samej świadomości, jako autentyczni bogowie. W ten sposób nowy proces jest przede wszystkim procesem teogonicznym nie w tym – oczywiście – sensie, żeby te panujące zasady tworzyły się w samym tym procesie, żeby ludzkość wymyślała sobie bogów – wiemy, że te zasady istniały przed człowiekiem jako siły kosmiczne – a w tej jakości one nie są bogami (gdyż nie ma bogów bez ich czcicieli), bogami stają się jedynie dla świadomości człowieka, która za takie je uznaje, wpadłszy pod ich władzę na skutek oddzielenia się od jedynego Boskiego centrum.

Ponieważ punkt wyjściowy i zasady określające proces teogoniczny są takie same, jak w procesie kosmogonicznym, a różnica zawarta jest jedynie w formie świadomości[6], to jest czymś naturalnym oczekiwanie istotnej analogii między tymi dwoma procesami. Rzeczywiście, nawet te niewystarczające i złe rozpracowane świadectwa, jakie mamy o procesie teogonicznym (czyli rozwoju starożytnej mitologii), pozwalają nam ustalić taką analogię między tym procesem i procesem kosmogonicznym. Jak ten ostatni, rozpatrywany w swojej całości, stanowi trzy epoki: astralną, w której chaos elementów materialnych poddając się sile ciążenia po raz pierwszy dzieli się na wielość sił kosmicznych; solarną, w której te ciała dzielą się na złożone i harmonijne systemy (z których dla nas istnieje tylko jeden – nasz system słoneczny), i – w końcu – epokę tellurgiczną, kiedy w granicach samego systemu słonecznego konkretne, już wyodrębnione ciało (dla nas nasza ziemia) staje się bazą dla rozwoju bardziej złożonych i zróżnicowanych form jedności, w które przyobleka się życie organiczne duszy świata – dokładnie tak samo i w procesie teogonicznym rozróżniamy trzy odpowiednie epoki: 1) kiedy jedność świata ujawnia się przyrodzonej świadomości człowieka w formie astralnej i zasada Boska jest czczona jako ognisty władca zastępów niebieskich – epoka kultu gwiazd lub sabeizmu[7]; panujący bóg tej epoki jest dla wyobcowanego z Boskiej sfery świadomości istotą nieskończenie wyższą, nieporównywalną z człowiekiem, a dlatego obcą, niezrozumiałą i budzącą lęk; w swojej nieskończoności żąda ona bezwarunkowego podporządkowania się, nie dopuszcza niczego obok siebie, jest ekskluzywna i despotyczna – jest to bóg absolutnie zamknięty i skostniały, wrogi wszelkiemu ruchowi i żywej twórczości – to Chronos[8] pożerający swoje dzieci, to Moloch spalający dzieci ludzkie; tę formę, która przeżyła tysiąclecia i uległa pewnemu złagodzeniu jako niebiański despota, rozpoznajemy w Allachu muzułmanów. Świadomość opanowana przez tę bożą moc dąży do wykluczenia wszelkiego wolnego ruchu ludzkich sił, różnorodności form życia, każdego procesu kulturowego. Jednak świadomość człowieka nie może zbyt długo zadawalać się taką wspaniałą, lecz ubogą oraz pustą jednością i wkrótce w ślad za nieruchomym i niezmiennym bogiem gwiaździstego nieba pojawia się wiecznie pozostający w ruchu i zmieniający się, cierpiący i tryumfujący, dobry i świetlisty bóg – słońce. 2) Po religii astralnej wszędzie następuje religia solarna: u wszystkich narodów starożytności w określonej epoce ich świadomości religijnej spotykamy dominującą postać świetlistego, słonecznego boga, najpierw walczącego, dokonującego sławnych czynów (Kryszna[9], Melkart[10], Herakles[11]), potem cierpiącego, zwyciężonego przez wrogów i umierającego (Ozyrys[12], Attis[13], Adonis[14]), a w końcu zmartwychwstającego i tryumfującego nad wrogami (Mitra[15], Perseusz[16], Apollo[17]). Jednak jak w świecie fizycznym słońce jest nie tylko źródłem światła, ale także źródłem całego życia organicznego na ziemi, tak i świadomość religijna w naturalny sposób przechodzi od boga światłości do boga ziemskiego życia organicznego (Śiwa[18], Dionizos[19]). 3) W tym wypadku zasada Boska jest zasadą przyrodzonego procesu organicznego poza człowiekiem i w nim samym; idea jedności (wieczna treść religii) nabiera formę rodowej jedności życia organicznego i szczególnego znaczenia religijnego nabiera ten naturalny akt, przez który jedność jest zachowywana: wszędzie w świecie starożytnym w określonej epoce po kulcie solarnym pojawia się i walczy z nim o przewagę kult falliczny – religia procesu rodowego, ubóstwienie tych aktów i tych organów, które służą jedności rodowej.

W kultach fallicznych dusza ludzka – która najpierw była podporządkowana odległym siłom gwiazd nieba i ogromowi nieskończoności gwiaździstego nieba postrzega bezpośredni wyraz nieskończoności i jedności boga, następnie przechodzi do bliższej i aktywniejszej siły światła słonecznego i w tym łaskawym źródle światła jako centrum świata fizycznego znajduje wyraźną postać bóstwa jako centrum działającej zasady świata – w religiach fallicznych dusza w końcu powraca do swojej własnej zasady materialnej i wyższy naturalny przejaw jedności świata znajduje w złożonej jedności rodowego życia organicznego. W tym wypadku indywidualna dusza ludzka podporządkowuje się i oddaje cześć przyrodzonemu życiu ludzkości – życiu rodu. Jednak życie rodowe, jedność rodu, podtrzymywane ciągle jedynie przez powtarzający się proces rodzenia, ta jedność, nigdy w rzeczywistości nie realizowana dla indywidualnej duszy (gdyż w tym wypadku życie rodu jest podtrzymywane kosztem życia indywidualnego, pochłaniane, a nie wzbogacane, ponieważ życie rodu jest śmiercią osoby), – ta bezsensowna, negatywna jedność życia rodowego nie może zadowolić duszy świata, która w człowieku osiągnęła już zdolność wewnętrznej, pozytywnej jedności.

Jak proces kosmogoniczny kończy się ukształtowaniem świadomej istoty ludzkiej, tak wynikiem procesu teogonicznego jest samoświadomość duszy ludzkiej jako zasady duchowej, wolnej od władzy bogów przyrody, zdolnej percypować zasadę Boską w samej sobie, a nie za pośrednictwem sił kosmicznych. To wyzwolenie samoświadomości człowieka i stopniowe uduchowienie człowieka przez wewnętrzne przyswojenie i rozwój zasady Boskiej tworzy właściwy proces historyczny ludzkości. Jako pierwsi poruszyciele procesu historycznego występują trzy wielkie narody starożytności: Hindusi, Grecy i Żydzi. Ich znaczenie w historii religii zostało już omówione[20]. Osiągnięte przez nas teraz pojęcia o duszy świata i światowym procesie rzucają pewne nowe światło na charakter religijno-historyczny tych trzech narodów.

W Indiach dusza ludzka po raz pierwszy została wyzwolona spod władzy sił kosmicznych, jakby upicia się swoją wolnością, świadomością swojej jedności i absolutności; jej wewnętrzna działalność niczym nie jest związana, ona marzy i w tych marzeniach wszystkie idealne dzieła ludzkości już są zakończone w zarodku, wszystkie nauki religijne i filozoficzne, poezja i nauka, ale bez określenia i pomieszane, jakby w śnie wszystko łączyło się i plątało, wszystko jest jedno i to samo i dlatego wszystko jest nicością. Buddyzm wypowiedział ostatnie słowo świadomości hinduskiej: wszystko, co istnieje i co nie istnieje, w jednakowym stopniu jest iluzja i snem. Ten punkt widzenia pierwotnej jedności i braku rozróżnienia, ta samoświadomość duszy samej w sobie, gdyż w samej sobie jako czysta potencja w oddzieleniu od aktywnej zasady Boskiej, dającej jej treść i realność, dusza – oczywiście – jest nicością.

Natomiast wyzwolona z materialnej treści życia i równocześnie uświadamiająca siebie samą jako coś w sobie, dusza albo powinna wyrzec się istnienia, albo też poszukiwać nowej niematerialnej treści. Na pierwszym rozwiązaniu w zasadzie zatrzymała się hinduska i ogólnie wschodnia świadomość, natomiast drugą drogą poszła klasyczna ludzkość. W świecie grecko-rzymskim dusza ludzka jest wolna nie tylko od zewnętrznych sił kosmicznych, ale także od samej siebie, od swojej wewnętrznej, czysto subiektywnej kontemplacji samej siebie, w której jest pogrążona u Hindusów. Teraz dusza znowu percypuje działanie Boskiego Logosu, ale już nie jako zewnętrznej kosmicznej lub demiurgicznej siły, a jako czysto idealną, wewnętrzną. W tym wypadku dusza ludzka dąży do znalezienia swojej autentycznej treści, czyli jednej i wspólnej, nie w pustce swego potencjalnego bytu, a w obiektywnych tworach, realizujących piękno i rozum – w czystej sztuce, w naukowej filozofii lub w państwie prawa.

Stworzenie tej idealnej sfery, tego „świata bez krwi i łez”, jest wielkim tryumfem najwyższego Rozumu, rzeczywistym początkiem autentycznego zjednoczenia ludzkości i świata. Jest to jednak zjednoczenie tylko w idei, jest to objawienie idei jako prawdy ponad faktycznym doświadczeniem, a nie jej zrealizowanie w doświadczeniu. Boska idea ujawnia się duszy jako jej przedmiot i najwyższa norma, ale nie przenika do samej istoty duszy, nie opanowuje jej konkretnej rzeczywistości. W poznaniu, w sztuce, w czystym prawie dusza kontempluje idealny kosmos i w tej kontemplacji znika egoizm oraz walka, znika władza chaotycznej zasady materialnej nad duszą człowieka. Jednak dusza nie może wiecznie trwać w kontemplacji, ona żyje w faktycznej rzeczywistości i to jej życie pozostaje poza idealną sferą, nie ogarnia jej, idea istnieje dla duszy, ale nie pokrywa jej rzeczywistości. Z objawieniem idealnego świata człowiekowi ukazują się dwa porządki bytu – materialne istnienie fizyczne (gr. h genesiV), niewłaściwe i złe, którego korzeniem jest zła wola osobista – i obojętny świat czystych idei (gr. to ontwV on), dziedzina tego, co jest autentyczne i doskonałe. Jednak te dwie sfery pozostają sobie obce, są nie do pogodzenia w klasycznym światopoglądzie. Świat idei, idealny kosmos, stanowiący prawdę tego światopoglądu w jego najwyższym wyrazie – platonizmie – stanowi byt całkowicie nieznany, trwający w wiecznym pokoju, pozostawiając pod sobą świat zjawisk materialnych, odbijając się w tym świecie jak słońce w mętnym potoku, ale pozostawiając go bez zmiany, nie oczyszczając go i nie oświecając. Taki światopogląd wymaga jedynie od człowieka, żeby odszedł od tego świata, wyrwał się z tego mętnego potoku w światłość idealnego słońca, żeby wyzwolił się z pęt cielesnego bytu jak z ciemnicy lub z grobu. W ten sposób dwoistość i przeciwstawienie świata idealnego i materialnego, prawdy i faktu, pozostają nierozwiązane, niepogodzone. Jeśli to, co istnieje autentycznie, ujawnia się kontemplującemu rozumowi jako świat idei, to tym samym osobiste życie człowieka, sfera jego woli i działalności, pozostaje poza prawdą, w świecie fałszywego bytu materialnego. W takim wypadku człowiek nie może całkowicie odejść od tego fałszywego świata, gdyż znaczyłoby to odejście od samego siebie, od swojej własnej duszy, który żyje i cierpi w tym świecie. Idealna sfera pomimo swego bogactwa może jako przedmiot kontemplacji jedynie odciągać człowieka od jego złej i cierpiącej woli, a nie może jej wygasić. Ta zła i cierpiąca wola jest faktem, który nie może być zlikwidowany ani przez świadomość hinduską, że ten fakt jest iluzją (gdyż w tym wypadku jest on iluzją jedynie dla świadomości, a dla całego życia pozostaje dalej faktem), ani przez to, że człowiek będzie na jakiś czas odchodził od tego faktu w sferę idealnej kontemplacji, gdyż będzie musiał znowu z tej świetlistej sfery powrócić do złego życia.

Zasada Boska może w trojaki sposób działać na złą wolę zasady ludzkiej, która oddzieliła się od niej. Może w zewnętrzny sposób ją stłamsić, ale stłamsić może jedynie przejaw złej woli, a nie samą wolę, która – jako siła wewnętrzna, subiektywna – nie może być zlikwidowana przez żadne działanie zewnętrzne. Dlatego też zewnętrzne działanie Boskiego Logosu na człowieka, które znajdujemy w procesie teogonicznym, nie jest wystarczające, nie odpowiada celowi wewnętrznego zjednoczenia ludzkości z Bóstwem. Kult religii przyrody ogranicza się do autoafirmacji zasady ludzkiej, pozostawiając ją dalej podporządkowaną działającym w przyrodzie wyższym siłom, zmusza do składania ofiar tym siłom, ale korzeń jego życia, jego zła wola, zbuntowana w nim zasada materialna pozostaje nietknięta jako obca i niedostępna dla zewnętrznych bogów przyrody.

Bardziej bliskie celu, ale także niewystarczające, jest drugie działanie zasady Boskiej na człowieka, działanie idealne lub oświecająca. Możliwość takiego działania jest uwarunkowana tym, że dusza ludzka jest czymś więcej, niż swój dany stan faktyczny. Jeśli w tym ostatnim jest ona zasadą irracjonalną, jako ślepa siła autoafirmacji, to potencjalnie jest ona zasadą rozumną, jest dążeniem do wewnętrznej jedności ze wszystkim. Jeśli w zewnętrznym tłamszącym działaniu (w religii przyrody) Boski Logos odnosi się do irracjonalnej zasady duszy jak siła do siły, to pobudzając rozumową potencję człowieka może działać w niej jako rozum lub wewnętrzne słowo. Może odciągać duszę od jej faktycznej rzeczywistości, czynić ją podmiotem i ukazywać duszy widmowość jej materialnego bytu, zło jej przyrodzonej woli, odkrywać jej inną prawdę w odniesieniu do rozumu bytu. Takie jest idealne działanie Boskiego Logosu, które znajdujemy przede wszystkim u kulturalnych narodów świata starożytnego w epokach ich największego rozwoju. Jednak i to działanie, chociaż jest wewnętrzne, nie jest pełne, jest jednostronne. Świadomość nicości swojej faktycznej działalności jako podmiotu kontemplującego, nie znaczy uczynienie go nicością w istnieniu, nie znaczy de facto jego likwidacji. Dopóki osobistej woli i życia, pogrążonym w fałszu, przeciwstawia się prawda tylko jako idea, życie pozostaje w swej istocie bez zmian. Abstrakcyjna idea nie może go przezwyciężyć, gdyż osobista wola życiowa, choćby i zła, jest jednak realną siłą, podczas gdy idea, która nie jest wcielona w żywe siły osobowe, jest jedynie świetlistym cieniem.

W tym celu, żeby zasada Boska rzeczywiście przezwyciężyła złą wolę i życie człowieka, konieczne jest, aby ona sama ukazała się duszy jako żywa siła osobowa, mogąca przeniknąć do duszy i opanować ją. Konieczne jest, żeby Boski Logos nie wpływał jedynie na duszę z zewnątrz, a zrodził się w samej duszy, nie ograniczając i nie oświecając, a przeradzając ją. Skoro dusza w przyrodzonej ludzkości jest aktualnie jedynie w wielości indywidualnych dusz, to i realne zjednoczenie zasady Boskiej z duszą musi mieć koniecznie formę indywidualną, czyli Boski Logos rodzi się jako realny, indywidualny człowiek. Jak w świecie fizycznym Boska zasada jedności przejawia się najpierw jako siła ciążenia, ślepy pociąg wiążący ciała, potem jako siła światłości, ujawniająca się jako ich wzajemne cechy, a w końcu jako siła życia organicznego, w której zasada organizująca przenika materię i po długim szeregu przekształceń rodzi doskonały organizm fizyczny człowieka, tak i w następującym po tym procesie zasada Boska najpierw siłą ciążenia duchowego wiąże poszczególne istoty ludzkie w jedność rodową, następnie oświeca je idealną światłością rozumu, a w końcu, przenikając do wnętrza samej duszy i organicznie, konkretnie się z nią jednocząc, rodzi się jako nowy duchowy człowiek. Jak w świecie fizycznym pojawienie się doskonałego organizmu ludzkiego poprzedzał cały szereg niedoskonałych, ale jednak organicznych żywych form, tak i w historii zrodzenie doskonałego duchowego człowieka było poprzedzone przez cały szereg niepełnych, ale jednak żywych osobistych objawień zasady Boskiej dla duszy ludzkiej. Te żywe objawienia żywego Boga znajdujemy przede wszystkim w narodzie żydowskim.

Wszelkie objawienie zasady Boskiej, wszelka Teofania, jest określana przez cechy środowiska, które percypuje to objawienie, w historii przede wszystkim cechą charakteru narodowego, osobliwością tego narodu, w którym dokonuje się dane objawienie Bóstwa. Jeśli zasada Boska objawiła się duchowi hinduskiemu jako nirwana, Grekom jako idea i idealny kosmos, to jako osoba, jako żywy podmiot, jako „ja”, powinna objawić się Żydom, gdyż ich charakter narodowy polega właśnie na przewadze zasady subiektywnej. Ten charakter przejawia się w całym życiu historycznym Żydów, we wszystkim, co stworzył i stwarza ten naród. W poezji widzimy, że Żydzi stworzyli coś swojego, szczególnego jedynie w tym rodzaju, jaki stanowi właśnie subiektywny, osobisty element poezji: stworzyli genialną lirykę psalmów, liryczną idyllę Pieśni nad pieśniami, ale nie mogli stworzyć autentycznego eposu, ani dramatu, jak to widzimy u Hindusów i Greków, nie tylko w czasie swego samodzielnego istnienia historycznego, ale także później – można wymienić genialnego liryka Żyda Heinego, ale nie wśród Żydów żadnego godnego uwagi dramaturga właśnie dlatego, że dramat jest obiektywnym rodzajem poezji. Jest też godne uwagi, że Żydzi wyróżniają się w muzyce, czyli w tej sztuce, która przede wszystkim wyraża wewnętrzne subiektywne poruszenia duszy, ale nie stworzyli niczego znaczącego w sztukach plastycznych. W dziedzinie filozofii Żydzi w epoce swego rozkwitu nie poszli dalej, niż dialektyka moralna, czyli taka sfera, w której interes praktyczny osoby dominuje nad obiektywną kontemplacją i myśleniem. Zgodnie z tym również w religii Żydzi po raz pierwszy w pełni poznali Boga jako osobę, jako podmiot, jako „ja” i nie mogli zatrzymać się na wyobrażeniu Boga jako bezosobowej siły i jako bezosobowej idei.

Ten charakter afirmowania elementu subiektywnego we wszystkim może być nosicielem zarówno największego zła, jak i największego dobra. Dlatego, że siła osoby, autoafirmując się w swojej odrębności jest złem i korzeniem zła, ale ta sama siła, która podporządkowuje się wyższej zasadzie, ten sam ogień, przeniknięty Boską światłością, jest siłą światowej, wszystko ogarniającej miłości: bez siły autoafirmującej się osoby, bez siły egoizmu, samo dobro w człowieku jest bezsilne i chłodne, jest jedynie abstrakcyjną ideą. Wszelki realnie moralny charakter zakłada podporządkowaną siłę zła, czyli egoizmu. Jak w świecie fizycznym konkretna siła, żeby realnie wyjawić się, stać się energią, powinna zużyć lub przemienić w swoją formę odpowiednią ilość poprzednio (w innej formie) będącej energii (jak światło rodzi się z ciepła, ciepło z mechanicznego ruchu…): podobnie i w świecie moralnym, poddanym przyrodzonemu porządkowi człowieka, zawarta się w jego duszy potencja dobra może się rzeczywiście wyjawić, jeśli przekształci już w niej istniejącą energię duszy, która w przyrodzonym człowieku jest energią autoafirmującej się woli, energią zła, która powinna być przeprowadzona w stan potencjalny w tym celu, żeby nowa siła dobra – przeciwnie – przeszła z potencji w kat. Istota dobra jest dana przez działanie Boga, ale energia jego wyjawienia w człowieku może być jedynie przemienieniem przezwyciężonej siły autoafirmującej się woli, która przeszła w stan potencji. W ten sposób w świętym człowieku aktualne dobro zakłada potencjalne zło: on jest dlatego tak wielki w swojej świętości, że mógłby być także wielkim w złu. Zwyciężył jednak siłę zła, podporządkował ją wyższej zasadzie i stał się podstawą oraz nosicielem dobra. Dlatego naród żydowski, który pokazał najgorsze strony ludzkiej natury, „naród najokrutniejszy”[21] i z kamiennym sercem[22], ten sam naród jest narodem świętym i prorokiem Boga, jest narodem, w którym powinien narodzić się nowy duchowy człowiek.

Cały Stary Testament jest historią osobowych relacji objawiającego się Boga (Logosu lub Jahwe) z przedstawicielami narodu żydowskiego – z jego patriarchami, wodzami i prorokami. W tych osobowych relacjach, stanowiących religię Starego Testamentu, można zauważyć następstwo trzech stopni. Pierwsi pośrednicy między narodem żydowskim i jego Bogiem, starożytni patriarchowie Abraham, Izaak i Jakub, wierzą w osobowego Boga i żyją tą wiarą. Następni przedstawiciele judaizmu – Mojżesz, Dawid, „mąż według serca Jahwe” i Salomon, budowniczy wielkiej świątyni – otrzymują objawienia osobowego Boga i starają się wprowadzić je do życia społecznego i kultu religijnego swego narodu. W ich osobach Jahwe zawiera pewne zewnętrzne porozumienie z Izraelem, jak osoba z osobą. Ostatni szereg przedstawicieli judaizmu – prorocy – mając świadomość niewystarczalności tego zewnętrznego porozumienia, przeczuwają i głoszą inne, wewnętrzne zjednoczenie Bóstwa z duszą człowieka w osobie Mesjasza, syna Dawida i Syna Bożego, tego Mesjasza przeczuwają i głoszą nie tylko jako najwyższego przedstawiciela judaizmu, a jako „znak pogan”[23], jako reprezentanta i głowę całej odrodzonej ludzkości.

Jeśli więc środowisko dla wcielenia się zasady Boskiej zostało określone przez narodowy charakter Żydów, to jego czas powinien zależeć od ogólnego biegu historii. Gdy idealne objawienie Słowa w świecie grecko-rzymskim zostało wyczerpane i okazało się niewystarczające dla żywej duszy, wtedy człowiek – nie bacząc na ogromne i nieznane dotąd bogactwa kultury – uznał się za samotnego w pustym i ubogim świecie, gdy wszędzie pojawiło się zwątpienie co do prawdy o niechęć do życia, a najlepsi ludzie z rozpaczy dochodzili do samobójstwa, wtedy – z drugiej strony – właśnie na skutek tego, że panujące idealne zasady okazały się całkowicie niewystarczające, pojawiła się świadomość, że idee są w ogóle niewystarczające dla walki ze złem życia, pojawiło się żądanie, żeby prawda wcieliła się w żywą siłę osobową i gdy zewnętrzna prawda, ludzka, państwowa, rzeczywiście skoncentrowała się w jednej żywej osobie, w osobie ubóstwionego człowieka, imperatora rzymskiego, wtedy prawda Boża pojawiła się w żywej osobie wcielonego Boga – Jezusa Chrystusa.

 


[1] Na przykład w śnie bez wątpienia wyobrażamy siebie w określonej przestrzeni i wszystko, co w śnie dokonuje się, wszystkie obrazy senne przedstawiają się w formie przestrzennej.

[2] Jeśli przestrzeń jest formą zewnętrznej jedności świata przyrodzonego i warunkiem mechanicznego współdziałania istot, to czas jest formą wewnętrznego zjednoczenia i warunkiem przywrócenia organicznego związku istnienia, który nie będąc danym w przyrodzie, z konieczności jest osiągany, czyli jest procesem.

[3] Łacińskie słowo natura (mająca narodzić się) jest bardzo wyraziste dla oznaczenia duszy świata, gdyż ona w samej rzeczy jeszcze nie istnieje jako rzeczywisty podmiot wszechjedności – w tej jakości ona jeszcze ma się narodzić.

[4] Por. Rz 8, 22 (uwaga tłumacza).

[5] Por. Rz 8, 21 (uwaga tłumacza).

[6] Mówiąc ściśle, zasady kształtujące materialną przyrodę, istniejące i działające w niej siły jedności, które duch ludzki pierwotnie miał w sobie i pod swoją władzą jako swoją bazę (skoro i świadomość ludzka powstała genetycznie z tego samego światowego procesu) a – teraz te siły (na skutek upadku człowieka) są już poza nim i ponad nim oraz stopniowo wchodząc w świadomość (w proces teogoniczny), opanowują człowieka jako siły wyższe lub boskie.

[7] Sabeizm – nazwa kultu gwiazd, powszechnego w religiach wschodnich, uprawianego między innymi przez semickie plemiona sabejskie (Saba – stąd nazwa); z sabeizmem mylono nazwę religii starożytnych Sabiów (Mandaitów z doliny Mezopotamii), której główną cechą był kult słońca, księżyca i gwiazd (uwaga tłumacza).

[8] Chronos – w wierzeniach greckich uosobienie czasu, według teogonii orfickich Chronos istniał na początku świata i spłodził z Ananke (‘konieczność’) Chaos i Eter (‘górne powietrze’), a w Eterze stworzył lśniące jajo, z którego wyłonił się Fanes, zwany także Protogonosem (‘pierworodny’). Inne wersje teogonii orfickich twierdziły, że prazasadą wszechrzeczy była woda (uwaga tłumacza).

[9] Kryszna (sanskryckie – krsna ‘czarny’, ‘ciemny’), bóstwo indyjskie, jedna z najbarwniejszych postaci mitologii hinduskiej, ciesząca się szeroko rozpowszechnionym kultem, ósme wcielenie boga Wisznu, uznawane przez czcicieli za jego pełną, doskonałą manifestację, w odróżnieniu od innych inkarnacji obdarzonych jedynie cząstką boskości Najwyższej Istoty (uwaga tłumacza).

[10] Melkart – w mitologii zachodniosemickiej najwyższe bóstwo miasta Tyr, czczony także w całej Fenicji i poza jej granicami, głównie w Kartaginie i Damaszku. Uważany za bóstwo żeglugi oraz patrona kolonizacji fenickiej, często utożsamiany z Herkulesem. Według niektórych hipotez Melkart był bóstwem solarnym (uwaga tłumacza)..

[11] Herakles (gr. ‘sławny dzięki Herze’), łac. Hercules, najsłynniejszy heros grecki, syn Zeusa i Alkmeny, żony Amfitriona (uwaga tłumacza).

[12] Ozyrys – w religii starożytnego Egiptu jedna z dwóch głównych (obok Re) form Wielkiego Boga-Stwórcy, patron całej dolnej (podziemnej) połowy świata, w której mieści się źródło nowego życia – stąd zarówno jego znaczenie jako opiekuna wegetacji i płodności, jak i patrona świata zmarłych (uwaga tłumacza).

[13] Attis – w mitologii frygijskiej, a później grecko-rzymskiej, bóstwo wegetacji, odpowiednik syryjskiego Adonisa, ukochany bogini Kybele. Liczne mity o śmierci i zmartwychwstaniu Adonisa odzwierciedlały cykliczne zmiany w przyrodzie i były treścią obrzędów kultowych o orgiastycznym charakterze (uwaga tłumacza).

[14] Adonis – bóg wegetacji o wschodnim pochodzeniu, symbol rozkwitu i zamierania natury; czczony w starożytnej Grecji, a także w Syrii, Fenicji i Anatolii (uwaga tłumacza).

[15] Mitra (awestyjskie mihr – ‘pakt’, ‘przymierze’), słoneczne bóstwo indoirańskie. Kult Mitry pojawił się na obszarze Bliskiego Wschodu już w II tysiącleciu przed Chrystusem (uwaga tłumacza).

[16] Perseusz – heros argiwski, syn Zeusa i Danae, mąż Andromedy. Mit o Perseuszu ma strukturę opowieści heroicznych o bohaterze poddawanym próbom inicjacyjnym i posiada cechy typowe dla bajki magicznej (uwaga tłumacza).

[17] Apollo - syn Zeusa i Leto, bliźniaczy brat Artemidy, według wielu badaczy najbardziej helleński spośród bogów greckich, opiekun młodzieży w okresie wychowywania przez muzykę i taniec, źródło ładu we wspólnocie, pan oczyszczeń i lecznictwa oraz sztuki wieszczej (uwaga tłumacza).

[18] Śiwa (sanskr. śiva – ‘przyjazny’, ‘życzliwy’ lub tamilskie civan ‘czerwony’), jeden z trzech głównych bogów hinduizmu (obok Wisznu i bogini Dewi). Wokół Śiwy koncentruje się kult i doktryna różnych szkół i sekt śiwaizmu. Śiwa dla wyznawców śiwaizmu jest Absolutem i jednocześnie Bogiem osobowym (uwaga tłumacza).

[19] Dionizos – bóg żywotnych sił natury objawiający się w szale religijnym, utożsamiany z rzymskim Liberem, syn Zeusa i Semele, córki Kadmosa. Jego żywiołami były wino i upojenie (jako zmiana stanu świadomości), rytualna ekstaza, teatr i maska (jako symbol zmiany tożsamości) oraz życie pozagrobowe. Wszystkie obszary działania Dionizosa łączyła idea przekraczania granic egzystencji (uwaga tłumacza).

[20] W wykładach trzecim, czwartym i piątym.

[21] Por. Iz 46, 12; Jr 6, 23 (uwaga tłumacza).

[22] Por. Ez 11, 19 (uwaga tłumacza).

[23] Por. Łk 2, 32 (uwaga tłumacza).

Włodzimierz Sołowiow