eseje
Ojciec Aleksander Mień (W dwadzieścia lat po śmierci)
2011-03-10
Ojca Aleksandra Mienia poznałem w 1980 roku w jego domu. Od razu zwróciłem uwagę na jego niezwykłą erudycję. Od tego czasu korespondowaliśmy, przy każdej nadarzającej się okazji przekazywałem mu książki i artykuły, gdyż w Związku Sowieckim teolog pracował w warunkach znacznie gorszych i trudniejszych niż w III Rzeszy. W 1987 ojciec Aleksander przyjechał do Polski na miesiąc, ale pozostał tylko tydzień. Ciągle się spieszył. Mówił, że jest mało czasu i tak dużo do zrobienia. Jakby przeczuwał… Odjechał, pozostawiając uczucie niedosytu. Nagle nieoczekiwanie, jak grom z jasnego nieba, nadeszła wiadomość, że go zamordowano. Wydawało się, że miliony ofiar bolszewickiej utopii, to już dosyć. Okazało się, że nie jest to prawda. Całe życie ojca Aleksandra było jednym pasmem cierpień i prześladowań, w których zachował nie tylko poczucie humoru, ale niezłomną wiarę. Być wierzącym chrześcijaninem w państwie, które ateizm ogłosiło religią państwową. Być kapłanem Chrystusa w państwie, które ateizm ogłosiło jedyną religią.

Ojciec Aleksander Mień, jeden z najbardziej niezwykłych ludzi, jakich spotkałem w życiu, był kapłanem i uczonym, ale przede wszystkim misjonarzem, który nawracał tysiące ludzi i zakończył swoje życie męczeńską śmiercią. Ten niezwykły człowiek urodził się 22 stycznia w 1935 roku, gdy kolejne fale terroru ogarniały państwo. Jego matka w warunkach konspiracyjnych nawiązała kontakt z o. Serafinem Batiukowem, uczniem starców z pustelni Optina, który zszedł do katakumb. 3 września 1935 roku w pełnej konspiracji, niedaleko ławry św. Sergiusza, ochrzczono ośmiomiesięcznego Aleksandra i jego matkę. Dzieciństwo i młodość spędził w Moskwie, gdzie zaprzyjaźnił się z Andrzejem Tarkowskim, z którym uczył się w jednej szkole. Już w szkole średniej czytał Ojców Kościoła, zaznajomił się z pracami Włodzimierza Sołowjowa i innych mistrzów rosyjskiego renesansu: Mikołaja Bierdiajewa, Mikołaja Łosskiego, ojca Pawła Florenskiego, ojca Sergiusza Bułgakowa, Siemiona Franka, Eugeniusza Trubieckoja. Bezpośredni wpływ wywarli na niego, jak sam wyznawał, jego spowiednik ojciec Borys Wasiljew, chemik dr Mikołaj Piestow, który organizował w swoim mieszkaniu zajęcia katechetyczne dla dzieci, i Sergiusz Fugiel, intelektualista kontynuujący idee ojca Pawła Florenskiego. Najbardziej decydujący wpływ na jego życie miało poznanie nauki Chrystusa: miał wtedy 12 lat i postanowił zostać kapłanem. Już w liceum przerobił samodzielnie kurs seminarium duchownego, po czym studiował w instytutach Moskwy i Irkucka. Mając 15 lat napisał pierwszy wariant książki Syn człowieczy. Studiów nie mógł jednak ukończyć, gdyż w trakcie egzaminów magisterskich ujawniono, że pracuje w kurii biskupiej w Irkucku. 1 czerwca 1958 roku został wyświęcony na kapłana, a następnie ukończył seminarium duchowne i Moskiewską Akademię Teologiczną. Pracował w kilku parafiach: Akułowo (1958-1960), Ałabin (1960-1964), Tarasowka (1964-1968) i Nowaja Dieriewnia (1968-1990). Proboszczem mógł jednak zostać dopiero w 1989 roku i wtedy też został nagrodzony mitrą.

Pod koniec lat pięćdziesiątych, w okresie ataków na religię, wystąpił jako głosiciel Ewangelii Jezusa Chrystusa. Już w 1959 roku (miał wtedy 24 lata) zaczął publikować w czasopiśmie „Żurnał Moskowskoj Patriarchii” oraz w prasie cerkiewnej w Bułgarii i w NRD. Podstawowe prace wydał w wydawnictwie „La vie avec Dieu” w Brukseli. Publikował bez podpisywania swych dzieł lub pod trzema pseudonimami, wymyślonymi przez wydawcę: A. Pawłow, Andriej Bogoljubow i Emmanuił Swietłow. Jego dorobek jest imponujący: Syn człowieczy (1968), Niebo na ziemi (1969) przepracowane następnie w Sakrament, słowo, obraz (1980), Jak czytać Biblię? (1981), a przede wszystkim sześciotomowa historia religii W poszukiwaniu Drogi, Prawdy i Życia (1969-1983). Pośmiertnie ukazało się wiele zbiorów jego artykułów, kazań i wykładów, zwłaszcza zaś trzytomowy Słownik biblijny (2002).

Swoje książki, co świadczy o jego humorze, ilustrował przewrotnie zdjęciami zaczerpniętymi z ateistycznych broszur i czasopism. Trzeba sobie wyobrazić warunki, w jakich te książki powstawały: brak podstawowej literatury, brak możliwości dyskusji. Sam kiedyś mi powiedział: Gdybym miał do dyspozycji biblioteki Paryża, Rzymu czy Bonn… Zawsze jednak wyznawał zasadę, że należy być zadowolonym z tego, co jest, i korzystać ze wszystkich możliwości, jakie są.

Warto tu przytoczyć wypowiedź jednego z przyjaciół ojca Aleksandra: Zadziwiające życie! Osiągnął w nim to, o czym marzył Mikołaj Bierdiajew, połączenie świętości i twórczej pracy.

W jednym z wywiadów opowiedział o swoim dniu pracy: Zwykle zaczynam pracę o 9 rano, a do tego czasu staram się wypełnić wszystko to, co konieczne, w tym modlitwy. Piszę do pierwszej, potem zajmuję się sprawami domowymi. Obiad jem o drugiej. Po obiedzie czytam gazety, literaturę piękną, odpisuję na listy (jest ich dużo, przeciętnie 5-7 dziennie). Od piątej do szóstej i później pracuję w ogrodzie lub w domu. Do siódmej redaguję swoje teksty, o siódmej kolacja. Potem odpoczywam, czytam lub oglądam telewizję. Staram się iść spać nie później niż o dziesiątej-jedenastej wieczorem… W niedziele i święta wracam do domu po piątej. I wtedy dalsze zajęcia przebiegają jak zwykle. Przed snem czytam Biblię i Ojców Kościoła. Wywiad ten nie wspomina o kontaktach z tysiącami ludzi, o tym, że odegrał olbrzymią rolę w powrocie do prawosławia między innymi Aleksandra Sołżenicyna i Aleksandra Galicza, który po przymusowej emigracji napisał wzruszający wiersz, wspominający cerkiewkę w Nowej Dieriewni:

A kiedy powrócę,
pójdę do tego jedynego domu,
gdzie z kopułą niebieską
konkurować niebo nie może.

W Rosji mówiono: „cud, którym jest ojciec Aleksander”. Nikt nie jest w stanie wyjaśnić, co działo się z ludźmi, którzy mieli z nim chociażby krótki kontakt. To ojciec Aleksander spowiadał i komunikował przed śmiercią znanego genetyka Timofiejewa-Riesowskiego, to on wreszcie miał odwagę celebrować tak zwane „zaoczne pogrzeby”, zjawisko typowo radzieckie, gdy władze nie godziły się na publiczny pogrzeb religijny i pogrzeb cerkiewny odbywał się w świątyni w tajemnicy i bez zwłok. Tak było w wypadku Wasyla Szulgina, Warłaama Szałamowa i Władimira Wysockiego. To wreszcie ojciec Aleksander dokonał montażu diapozytyw, które stały się kadrami znanego filmu Franco Zefirelliego Jezus z Nazaretu.

Ciągle odrywano go od pracy. Najtrudniej było na początku lat osiemdziesiątych. Przesłuchania trwały po kilka godzin. Milczał, gdy go oskarżano i beznamiętnie dorzucano krótką informację, że przecież można wpaść pod samochód. Kiedy nagle sytuacja uległa zmianie rozpoczął publiczną działalność ewangelizatorską. Wykłady (w ostatnich latach życia wygłaszał do 22 odczytów miesięcznie), spotkania, dyskusje, pisanie artykułów i wstępów do różnych dzieł (ponad pięćdziesiąt), udzielanie wywiadów, członkostwo w redakcji pierwszej niezależnej gazety w Rosji, zatytułowanej „Swierszenno Siekrietno”, kapelania w dwóch dziecięcych szpitalach onkologicznych (przygotowywał dzieci do śmierci jako spotkania z Bogiem, co jest zadaniem niewyobrażalnie trudnym), występy w radio i telewizji. Założył też organizację „Kulturnoje Wozrożdienije”, mającą na celu szerzenie informacji o rosyjskiej myśli filozoficzno-religijnej oraz w Moskwie uniwersytet prawosławny. W społeczeństwie, które przez siedemdziesiąt lat codziennie przekonywano, że Boga nie ma i religia jest opium dla ludu, głosił związek religii z kulturą.

W jego osobie uderzało przede wszystkim to, że kapłaństwo stanowiło centrum jego życia, wszystko potrafił podporządkować kapłaństwu. Był kapłanem niezwykłym, poszukiwanym spowiednikiem i człowiekiem otwartym na innych, także na inne Kościoły i religie. Był poza tym typowym rosyjskim myślicielem, dość rzadkim w innych regionach świata, który ogarnia różne dziedziny wiedzy i dąży do osiągnięcia syntezy. Zamierzał zresztą taką syntezę opublikować, syntezę nauki i chrześcijaństwa. Był w tym kontynuatorem wielkich myślicieli rosyjskich, zwłaszcza ojca Pawła Florenskiego, którego bardzo wysoko cenił, podobnie jak i wielu innych. Trwał w tym samym nurcie myśli, co i oni. Jednak w przeciwieństwie do nich skierował swoją uwagę nie na tworzenie osobistych dzieł filozoficznych czy też teologicznych, ale na takie prace, które są w Rosji najbardziej potrzebne. Pisał więc książki, których celem było przybliżenie historii biblijnej czytelnikom, którzy w ogóle nie mieli dostępu do Biblii. Jego prace w Rosji przepisywano na maszynach, a nawet odręcznie. Działał w czasach, do których pasują słowa z Proroctwa Izajasza: „Stróżu, która to godzina nocy? – Nadchodzi poranek, ale jeszcze jest noc” (21,11-12).

Najbardziej umiłowaną dziedziną wiedzy ojca Aleksandra była biblistyka. Jako jeden z nielicznych biblistów prawosławnych stosował nowoczesne metody egzegezy. Starał się ukazać oblicze Chrystusa w Starym Testamencie oraz dowieść, że cała historia ludzkości prowadziła do tego jedynego wydarzenia w dziejach: do wcielenia Chrystusa. Chciał ukazać Chrystusa nie tylko w książkach, ale także w liturgii, a przede wszystkim w życiu. Dążył do stworzenia wspólnoty, gdyż uważał, że wspólnota jest przyszłością Kościoła w zlaicyzowanym świecie. Taką właśnie wspólnotę budował w parafii Nowaja Dieriewnia pod Moskwą.

Była to parafia dość niezwykła. Zasadniczo wiejska, gdyż należeli do niej pracownicy pobliskich kołchozów. Natomiast tłumnie przyjeżdżała do niej inteligencja z Moskwy. Członkowie parafii opiekowali się ludźmi niepełnosprawnymi, chorymi i biednymi, a sam ojciec Aleksander zainicjował wiele akcji miłosierdzia.

Ojciec Aleksander był kapłanem Cerkwi rosyjskiej. Nigdy by z Rosji nie wyjechał. Był uczonym i człowiekiem wielkiego serca, chlubą swego narodu. Po siedemdziesięciu latach rządów bolszewików życie religijne kraju prawie nie istniało. Rosja była pustynią religijną. To właśnie ojciec Aleksander był pracownikiem na tej pustyni, gdzie wykonywał tytaniczną pracę. W niedzielny poranek 9 września 1990 roku, gdy ojciec Aleksander około godziny szóstej rano szedł na stację kolejową Siemchoz, by udać się pociągiem do miejscowości Nowaja Dieriewnia, do swojej cerkwi, na jego drodze pojawił się człowiek z siekierą. Ojciec Aleksander był w drodze, jak chrześcijanin, który zawsze jest w drodze, i na swojej drodze spotkał mordercę. Krew ojca Aleksandra została przelana w miejscu przecięcia się jego drogi z domu do cerkwi z drogą, którą św. Sergiusz z Radonieża chodził ze swego domu do założonego przez siebie monasteru. Jest to symboliczne, gdyż oznacza analogię ich posługi, trud św. Sergiusza związany z odrodzeniem narodu po niewoli tatarskiej i trud ojca Aleksandra, związany z odrodzeniem po niewoli bolszewickiej. Cios zadany siekierą był wymierzony bardzo precyzyjnie, miał zlikwidować człowieka, który poświęcił całe swoje życie dziełu ewangelizacji nie poszczególnych ludzi, ale całego narodu. Nawet nie próbowano tej zbrodni przybrać w pozory nieszczęśliwego wypadku czy też napadu rabunkowego. Człowiek z siekierą w mroku podmoskiewskiego poranka…

Kiedy przed II wojną światową do Paryża dotarła wiadomość o śmierci w obozie na Sołowkach ojca Pawła Florenskiego, jego przyjaciel ojciec Sergiusz Bułgakow (istnieje znany portret Michaiła Niestierowa Filozofowie, przedstawiający ich razem) napisał: Chciał do końca dzielić los ze swoim narodem. Ojciec Paweł organicznie nie mógł i nie chciał być emigrantem w sensie dobrowolnego lub przymusowego zerwania z ojczyzną. On sam i Jego los są chwałą i wielkością Rosji, ale zarazem są jej największym przestępstwem. Słowa te można w pełni odnieść do życia i losu ojca Aleksandra Mienia, kapłana z Nowej Dieriewni.

ks. Henryk Paprocki