W 1974 roku Olivier Clément stał się sławny w całej Francji właśnie dzięki Aleksandrowi Sołżenicynowi. Tak się bowiem złożyło, że praca Clémenta o Sołżenicynie ukazała się po wydaleniu pisarza ze Związku Sowieckiego w lutym 1974 roku. Cała Francja była pełna plakatów reklamujących książkę „L’esprit de Soljenitsyne” (Wydawnictwo „Stock”).
Zdumiewa pewne podobieństwo losów Clémenta i Sołżenicyna. Prawie równolatkowie (Sołżenicyn urodził się w 1918 roku, a Clément w 1921 roku), obaj pochodzili z prowincji i obaj przeszli przez okres ateizmu oraz nawrócili się mniej więcej w tym samym wieku.
Aleksander Sołżenicyn był zdeklarowanym ateistą, nawet po aresztowaniu i bezsensownym oskarżeniu. Dopiero ciężka choroba nowotworowa zmusiła go w 1953 roku do zadumy nad losem człowieka. Doszedł do wniosku, że granica oddzielająca dobro od zła nie przechodzi między państwami, klasami ani partiami politycznymi, ale we wnętrzu każdego człowieka i przez wszystkie ludzkie serca. Przypominają się słowa Dymitra Karamazowa z powieści Fiodora Dostojewskiego „Bracia Karamazow”:
– „Tu diabeł z Bogiem się zmaga, a polem bitwy jest serce człowiecze”[1].
Człowiek jest więc zawsze simul justus et peccator:
„Pomiędzy zbójców wpadłem zamysłami moimi.
Teraz cały jestem przez nie poraniony i pokryty bliznami,
ale Ty sam, Chryste Zbawco, przyjdź i ulecz mnie”[2].
Dla Sołżenicyna było to odkrycie równoznaczne z nawróceniem i powrotem do prawosławia. Kiedy nastąpiła remisja nowotworu z rozległymi przerzutami, uznał to za realizację Bożego zamysłu.
Prawie w tym samym czasie Oliver Clément zdecydował się przyjąć chrzest w Kościele prawosławnym. Po długim okresie poszukiwań, po dzieciństwie i młodości spędzonych w środowisku ateistycznym:
„Kiedy byłem dzieckiem, nikt nigdy nie mówił mi o Bogu. Nigdy nie odpowiadano mi na pytania, które zadawałem, jak je zadają wszystkie dzieci – nawet jeśli dzisiaj usiłuje się wykorzenić z nich same słowa, wywołujące pytanie – po co człowiek żyje, po co umiera. Nikt nigdy nie mówił o Nim, nikt nigdy nie mówił również do Niego”[3].
Ogromną rolę w nawrócenia Clémenta odegrał inny wielki Rosjanin, Mikołaj Bierdiajew:
„Podczas wojny znalazłem w bibliotece zaprzyjaźnionego domu w Akwitanii, książkę Mikołaja Bierdiajewa pod tytułem Esprit et Liberté[4]. Przeczytałem ją jednym tchem, przez jeden dzień i jedną noc”[5].
Po dziesięciu latach poszukiwań, jak sam napisał, „skierowałem się ku chrześcijanom”[6]. Oznaczało to przyjęcie chrztu.
„Przyjąłem chrzest w Kościele prawosławnym. Miałem wówczas trzydzieści jeden lat. Był to wybór świadomy i poważny. Zarazem ryzyko i całkowita oczywistość. A więc, jeżeli kto chce, wybór świadomy, choć potrzeba całego życia, pełnej śmierci, by zyskać świadomość łaski chrztu świętego, by umrzeć i narodzić się w Chrystusie. Było to 1 listopada [1952 roku]. Padał deszcz. Długo szedłem w deszczu, chcąc mimo wszystko odbyć pieszo tę pielgrzymkę, chociaż było to w Paryżu”[7].
Drogi życiowe Oliviera Clémenta i Aleksandra Sołżenicyna prowadzą od ateizmu do wiary. W tym sensie obaj mogą być symbolami XX wieku, wieku totalitaryzmów i walki z religią w imię obłędnych ideologii, których jedynym prawdziwym celem jest zniewolenie człowieka. Nachalne i brutalne w komunizmie, pełne subtelności w liberalnym socjalizmie francuskim. W obu jednak wypadkach oparte o realną redukcję człowieka poprzez odrzucenie obrazu i podobieństwa Bożego. Człowiek zredukowany do wymiaru tylko ziemskiej egzystencji staje się powolnym narzędziem wybrańców losu.
Jak w „Legendzie o Wielkim Inkwizytorze” Fiodora Dostojewskiego, w której inkwizytor głosi, że Jezus słusznie odrzucił trzy pokusy na pustyni (Mt 4,1-11; Łk 4,1-12), ale swoją własną zdradę nauki Chrystusa usprawiedliwia miłością do ludzi. Pierwsza pokusa to proroczy obraz historii ludzkości, chleb jako symbol bezbożnego socjalizmu. Inkwizytor, jak i socjaliści, w imię dobra człowieka buduje społeczeństwo zniewolenia. Chrystus głosił obraz Boży w człowieku i wolność, inkwizytor natomiast uważa wolność za przekleństwo bezsilnych buntowników. W celu uszczęśliwienia ludzi poprzez wymuszony dobrobyt głosi więc niewolę i ucieczkę od wolności. W imię wolności człowieka Chrystus odrzucił dwie następne pokusy – cudów i władzy – pragnął bowiem wiary wypływającej wyłącznie z wolności. Inkwizytor „poprawia” naukę Chrystusa – być z Chrystusem i być „chrześcijaninem” – te dwa pojęcia dzieli od siebie otchłań[8], i buduje nową wizję chrześcijaństwa na cudach, tajemnicy i autorytecie:
„A jeżeli to tajemnica – mówi inkwizytor – wówczas i my mamy prawo głosić tajemnicę i pouczać ich, iż nie wolny wybór serc ich jest ważny i nie miłość, lecz tajemnica, której powinni podporządkować się ślepo, nawet na przekór sumieniu. I właśnie to zrobiliśmy. Poprawiliśmy Twoje dzieło i oparli je na cudzie, tajemnicy i autorytecie”[9].
Wolność może ludzi doprowadzić jedynie do wzajemnego niszczenia się, ale potem buntownicy sami przypełzną i inkwizytor da im chleb, lecz zwiąże ich wolność. Inkwizytor zamierzał podzielić ludzi na dwie kategorie, na władców i poddanych. Dzięki temu podziałowi można ustanowić dwie moralności, moralność panów i moralność niewolników oraz uśpić ludzkie sumienie.
Przykładem działania sił wrogich Chrystusowi jest doktryna Szygalewa, przedstawiona w „Biesach” Fiodora Dostojewskiego.. Oto jak charakteryzuje ją na kartach powieści Wierchowieński-syn:
„Szygalew to człowiek genialny! […] To on wymyślił ‘równość’! […] każdy członek społeczeństwa śledzi jeden drugiego i ma obowiązek denuncjować go. Każdy należy do wszystkich, wszyscy do każdego. Wszyscy są niewolnikami, równymi w niewolnictwie. W wyjątkowych wypadkach… oszczerstwo i zabójstwo. Lecz zawsze równość. Zaczyna się od zaniżenia poziomu wykształcenia, wiedzy, talentów. Wysoki poziom wiedzy i talentu dobry jest tylko dla uzdolnionych. Nie trzeba ludzi uzdolnionych! Bardziej uzdolnieni zawsze zdobywali władzę i byli tyranami. Musieli być tyranami. Więcej deprawowali, niż przynosili korzyści. Tam, w dziele Szygalewa, wypędza się ich i skazuje na śmierć. Cyceronowi obcina się język. Kopernikowi wykłuwa się oczy. Szekspira się kamienuje. Oto jest szygalewszczyzna. Niewolnicy muszą być równi! Nie było nigdy ani wolności, ani równości bez despotyzmu, lecz w stadzie musi być równość”[10].
Idea Szygalewa pozornie wydaje się być rozwinięciem nauki Chrystusa („nie pozwalajcie nazywać się Rabbi … nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem … nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami … wy wszyscy braćmi jesteście”, Mt 23,9.10.8), ale z pominięciem ojcostwa Boga. „Wszyscy bogami jesteście”, ale według Pisma pod jednym uprzednim warunkiem, by uznali się za „synów Najwyższego” (Ps 81,6). Hasło „Wolność, równość, braterstwo, albo śmierć”, prowadzi bowiem do stworzenia nowej wieży Babel, świata bez Boga. Głosiciel takich poglądów sam staje się więc alter ego diabła[11].
Szygalew i Wierchowieński dostrzegają jednak, że niewolnicy również powinni mieć swoich rządców. Jedna dziesiąta część społeczeństwa otrzymuje więc wolność osobistą i bezgraniczną władzę nad pozostałymi:
„Tamci zaś zatracają osobowość, stają się stadem i bezgraniczne posłuszeństwo doprowadza ich w drodze przekształceń do niewinności pierwotnej, do jakiegoś raju przedhistorycznego […] którego utratę opłakuje ludzkość […]. Wychodzę od nieograniczonej wolności, dochodzę zaś do nieograniczonego despotyzmu”[12].
O ile Chrystus przywraca wolność i raj własną krwią, o tyle bohaterowie Biesów pragną uczynić to cudzym kosztem: „radykalnie ściąć sto milionów głów”[13]. Do osiągnięcia tych celów prowadzą środki autentycznie niemoralne (kłamstwo, pijaństwo, donosy, rozpusta, morderstwa: „każdego geniusza zabijemy w kolebce […] chwytajcie noże”)[14].
Zrealizowaniu tej idei służy utopia budowania społeczeństwa w oparciu o zasady nauki i rozumu:
„Socjalizm z istoty swojej musi być ateizmem […] likwidujcie cerkwie, unicestwiajcie Boga, zrywajcie małżeństwa, nie przestrzegajcie praw spadkowych. … Całą ziemię oddać chłopom i przekleństwo rzucić popom, cerkwiom, ślubom i rodzinie… stary świat niech marnie zginie…”[15].
Przedstawiona przez Fiodora Dostojewskiego wizja społeczeństwa zbudowanego w oparciu o zasady nauki i rozumu, została zrealizowana w XX wieku. Clément i Sołżenicyn dostrzegli jej ogromne niebezpieczeństwo, związane z rzekomo naukowym światopoglądem i rzekomo naukowym rozumieniem kim jest człowiek.
Na szczęście dla człowieka jest on istotą otwartą i przekraczającą samego siebie. Oznacza to, że nigdy nie da się zamknąć w schematach nawet najbardziej subtelnych ideologii. Wszystko jest kwestią czasu. Na każde szaleństwo człowieka jest od wieczności przygotowana odpowiedź.
Książka o Sołżenicynie, autorstwa Oliviera Clémenta, jest pierwszym odczytaniem twórczości wielkiego pisarza w perspektywie myśli prawosławnej. Wielka literatura rosyjska, podobnie jak i filozofia rosyjska, mają tę cechę, że można je odczytywać wyłącznie w świetle prawosławia. Pomimo całej erudycji autorów i odniesień do myśli europejskiej, rdzeń tej twórczości stanowi doświadczenie religijne związane z prawosławiem.
Trzeba też zawsze brać pod uwagę fakt, że rodzi to nowe horyzonty. Tak, jak Dostojewski wiedział to, co wiedzieli wielcy myśliciele XIX wieku, ale poza tym wiedział jeszcze więcej. To samo można powiedzieć o Sołżenicynie. Dostojewski powiedział o teologii więcej niż setki zawodowych teologów. Również Sołżenicyn dostrzegł nowe aspekty relacji człowieka i Boga.
Żeby je właściwie odczytać, trzeba być człowiekiem młodym duchem i otwartym. Sołżenicyn miał to szczęście, że jego twórczość odczytał w kluczu religijnym prawosławia Olivier Clément, teolog wolny od wszelkich uprzedzeń, kompleksów i zamiłowań antykwarycznych.
Odkryć obecność Chrystusa w piekle Gułagu i w piekle rzekomej wolności. A przecież historia nie jest „ciemnym korytarzem” wiodącym ku nicości. Historia ma sens właśnie dlatego, że należy do Innego. Ów Inny, który jest nam bliższy niż my sami sobie, przychodzi do nas niespodziewanie, jak złodziej o północy. Do Sołżenicyna przyszedł w chorobie, a do Clémenta w poszukiwaniach sensu istnienia.
„Oto Oblubieniec nadchodzi o północy i błogosławiony sługa, którego zastanie czuwającym, niegodny jest zaś ten, którego zastanie leniącym się”[16].
Clément i Sołżenicyn odpowiedzieli na przyjście Pana.
„On […]
jest Bytem
samym rdzeniem istnienia
Potęgą
mórz atomem
drzew sokiem ukrytym
ludzkich sumień
wzburzeniem
i księgą”[17].
„Stoi u drzwi i kołacze (por.: Ap 3,20). Głębszy niż nasza rozpacz, On jest tutaj. Sięgający wyżej niż nasza największa radość. Wyższy niż owo ‘ciążenie ku najwyższemu życiu’, o którym mówi mistyk Dionizy, gdyż jak mówi, ‘nawet ten, kto zmierza do najgorszego życia, jeżeli cały skierowany jest ku życiu, to przez samo to ciążenie uczestniczy w rzeczywistości’. […] Bóg umarł w ciele po to, aby człowiek mógł być zbawiony. Aby ciało było zbawione”[18]. Tym samym tragizm ludzkiej wolności zostaje przezwyciężony i wszystko ogarnia światłość Paschy.
Cała historia – głosił Clément – zmierza ku Chrystusowi, który przyszedł i który przyjdzie. Jest to zarazem paschalna teologia, będąca hymnem ku czci Zmartwychwstałego w nadziei na nasze własne zmartwychwstanie: „To dlatego, że wieczny Syn jest solidarny nie tylko z naszym człowieczeństwem stworzonym na swój obraz, ale także jest solidarny z naszą kondycją śmierci, naszą kondycją ateizmu, ateizmu totalnego, aby wszystko zwróciło się do szalonej miłości Boga, w której otchłań piekła i śmierci ulatnia się jak śmieszna kropla nienawiści w ogniu Boskości. Słowo Boże kieruje nas ku Ojcu, w którym człowiek znajduje pełnię życia i drogę przebóstwienia”[19].
Aleksander Sołżenicyn zmarł w 2008 roku, Olivier Clément rok później…
Ks. Henryk Paprocki
[1] F. Dostojewski, Bracia Karamazow, przeł. A. Wat & Z. Podgórzec, London, 1993, I, s. 127.
[2] Św. Andrzej z Krety, Wielki kanon pokutny, pieśń 1, troparion 16, przeł. H. Paprocki, Hajnówka, 2000, s. 71.
[3] O. Clément, Inne słońce. Duchowa autobiografia, przeł. M. Żurowska, Warszawa, 1998, s. 6.
[4] M. Bierdiajew, Esprit et Liberté. Essai de philosophie chrétienne, przeł. I. P. & H. M., Paris, 1933.
[5] O. Clément, Inne słońce. Duchowa autobiografia, s. 96.
[6] Tamże, s. 98.
[7] Tamże, s. 137.
[8] Z. Podgórzec, Rozmowy z Jerzym Nowosielskim, opr. K. Czerni, Kraków, 2009, s. 192 = J. Nowosielski, Odpowiedzi na ankietę „Dostojewski dzisiaj”, „Znak”, 33(1981), z. 319-320, s. 5-75; por. K. Moczulskij, Dostojewskij. Żyzn' i tworczestwo, Paris, 1980, s. 508-512; N. Łosskij, Dostojewskij i jego christjanskoje miroponimanije, New York, 1953, s. 354-364; L. Zander, Grustnyj raj, „Put”, 14(1928), z. 14, s. 56-58.
[9] F. Dostojewski, Bracia Karamazow, I, s. 290.
[10] F. Dostojewski, Biesy, przeł. T. Zagórski & Z. Podgórzec, London, 1992, s. 382; por. J. Baldock, Symbolika chrześcijańska, przeł. J. Moderski, Poznań, 1994, s. 82.
[11] P. Evdokimov, Prawosławie, przeł. J. Klinger, Warszawa, 1964, s. 350; tenże, Dostoïevsky et le problème du mal, Tournai, 1978, s. 291, 297.
[12] F. Dostojewski, Biesy, s. 368, 369. Identyczne poglądy wypowiada również Wielki Inkwizytor w rozmowie z Chrystusem.
[13] Tamże, s. 370.
[14] Tamże, s. 248, 382.
[15] Tamże, s. 230, 248, 322.
[16] Troparion pierwszych trzech dni Wielkiego Tygodnia.
[17] J. Klinger, Monreale, „Regiony. Kwartalnik Społeczno-Kulturalny”, 27(2002), z. 1(102), s. 77.
[18] O. Clément, Inne słońce. Duchowa autobiografia, s. 110-111.
[19] B. Bobrinskoy, Homélie aux obsèques d’Olivier Clément le 20 janvier 2009 en l’église Saint-Serge, „Nouvelles de Saint-Serge. Bulletin d’Information”, 2008, z. 32, s. 4.