tłumaczenia
Wasyl Rozanow, Myśli, 1-926: Nowe embriony
2013-10-24
886. Prometeusz „wykradł” ogień z nieba i przyniósł na ziemię. O bestii apokaliptycznej powiedziano: „ I będą dziwić się jej narody, i powiedzą: Któż jest podobny do tej bestii? Ona dała nam ogień z nieba”. Interesująca zgodność, ale jak się wydaje, nikt nie zwrócił na nią uwagi.

* * *

887. Niezwykle interesujące są próby pomieszania, mieszania tego, co grzeszne, i tego, co święte. Co zwycięży? Co przeżyje? Co jest silniejsze? Niezwykle interesujące. Samo chrześcijaństwo jest do pewnego stopnia próbą takiego mieszania: Bóg zstąpił na Ziemię – Najświętszy wśród grzeszników. Nie da się zaprzeczyć, że jest właśnie tak.

* * *

888. Są ludzie z wielkimi tematami, ale bez słów, i są ludzie ze wspaniałymi słowami, ale którzy urodzili się bez tematu.

* * *

889. Zdumiewające jest dążenie do modlitwy, widoczne u wszystkich narodów. Po co ono miałoby być, gdyby człowiek odnosił się do Boga wyłącznie intelektualnie? Zauważyłem (w Ermitażu), że wszystkie statuetki egipskie (nawet te najmniejsze) idą, co jest najbardziej zdumiewającą ich cechą: negacja spokoju. Planety, a także gwiazdy – wszystkie są w ruchu, „kręcą się”, przypominając nieco naszych chłystów. Nie jest to wcale tak nieinteresujące, żeby przejść obok i tylko się uśmiechnąć. Krew – „krwiobieg”.

* * *

890. Spartanie byli nieco głupkowaci. Czy nie z tego powodu, że zabijali chorowite niemowlęta? Newton, kiedy się urodził był tak słaby, że wszyscy myśleli, iż on umrze za kilka godzin, a potem – że za kilka dni. Newton żył 87 lat i dokonał wielkich odkryć.

* * *

891. Kościół nie jest mieszkaniem pamięci, a jest mieszkaniem sumienia.

* * *

892. Stosunek do Boga może być albo werbalny – przez wyznanie (Zachód, Europa), albo realny (Wschód, świat „obrzezania”).

* * *

893. W Dubbelnie, przechodząc z dworca na pocztę z nieskończonym zainteresowaniem patrzyłem na tłumy Żydów i Żydówek. W ich długich czarnych płaszczach (nigdy w kolorowych), „przy cylindrze”, jest coś strasznego, estetycznie nie do zniesienia. Wiele o tym myślałem i wolną ¼ godziny spędziłem na rynku przed dworcem.

* * *

894. Żydówki nawet nie można sobie wyobrazić bez pierścionków i broszek, ona błyszczy, jest „błyszcząca”. Żadnych rosyjskich „biednych wiosek”:

Te biedne wioski
Ta uboga przyroda…

Nic z religii skopców.

* * *

895. Są narody o ciśnieniu arteriowym i są narody o podciśnieniu żylnym.

* * *

896. O Abrahamie. Bóg „obrzezał” poświęconego sobie człowieka i to w jego „poświęconym” punkcie. Zaręczając się, ślubując sobie – mąż i żona „tajemniczo” jednoczą się, to znaczy w samym najbardziej ukrytym, intymnym, świętym punkcie swojego „ja”. Dlatego nie „umową”, nie „związkiem”, nie „usynowieniem”, ale przymierzem nazwano dawne połączenie się człowieka z Bogiem przez Abrahama.

* * *

897. Niezwykle dużo wyjaśniający termin u Ezechiela (44, 9):

„Dlatego tak mówi Pan Bóg: Żaden cudzoziemiec, nie obrzezany na sercu i na ciele, nie może wstępować do mego przybytku, żaden z obcych, którzy żyją wśród Izraelitów”.

U Mojżesza i u innych proroków, poza tym fragmentem, pojawia się ten sam termin: „nieobrzezane serce”. Zauważmy, że Żydzi mieli „obrzezane płody”, które „stały się własnością Boga”, zostały „poświęcone Bogu”. Wezwanie do „obrzezania serca” oznacza, oczywiście, u proroków – „zwróćcie wasze serca ku Bogu, „wspomnijcie w waszym sercu Boga”, „opamiętajcie się w waszych nieprawościach”. Stąd całkowicie błędne tłumaczenie sensu obrzezania cielesnego: zwrócenie, ale już seksu, ku Bogu. „Zwróćcie wasze serca ku Bogu, jak zwrócone są ku Bogu (przez obrzezanie) wasze genitalia”.

* * *

898. Upadek poczucia Biblii – najbardziej charakterystyczne zjawisko naszych czasów. My czytamy Biblię – tak; nasi teolodzy piszą do niej „komentarze”. Pojawił się Lyell z książką: „Świat przed stworzeniem człowieka na podstawie badań geologicznych”, w której powiedziano, że Ziemia ma już ponad 80 000 lat starości – a teolodzy całej Europy oburzyli się na niego za naruszenie chronologii biblijnej. A przecież w samych teologach nie ma ducha biblijnego. Któż z nich nazwał, z bezmierną rozkoszą wspomnień, swego syna Izaakiem? Gdzie wśród jego córek są Lea lub Rachela? Przecież ulubione imię bierzemy od ukochanego człowieka. Nie lubimy człowieka biblijnego, a jedynie żujemy biblijne litery.

* * *

899. „Werbalne wyznanie”… Po co kłócimy się z racjonalizmem? Przecież wielbimy racjonalizm, a jak już „nazwałeś się bedłką, to leź do koszyka” – „Niewygodnie!” – Przecież o wygodzie nie było mowy.

* * *

900. Europa usycha, wysycha, widoczne jest w niej zniszczenie, ale wewnętrznie, z centrum, idzie przekształcanie Europy w „święte relikwie”. Ale z obitego złotem i drogocennymi kamieniami relikwiarza zmarły chwyta kawałki mięsa z żywych: oto zerwał skórę z Chin, oto wyrwał wnętrzności z Afryki. I nie może się nasycić.

* * *

901. Skąd w brzydocie jest swoje piękno? Cóż to za nowe piękno i jakie jest jego źródło? Pewne brzydkie twarze, „takie sobie” – są strasznie pociągające. Wydaje się, że w tym wypadku – piękno tego, co zostało przeżyte, piękno historii, sens biografii. Z tego powodu mnóstwo pięknych twarzy „bez biografii” jest w istocie odpychających: „piękno lodowate”, „piękno powierzchowne”, piękno skóry, a często jedynie pudru. Pierwsze piękno jest – Boże, a drugie – ludzkie, gdyż Bóg jest życiem, „biografią”; „pot” i „praca”; pot Adama i trudy Ewy – są błogosławione. Stąd „błogosławione piękno”, na przykład Rebeki i „odpychające piękno” Fryny: czyż nie tu jest punkt rozejścia się piękna semickiego i piękna aryjskiego, tak mało do siebie podobnych.

* * *

902. Proszę sobie przypomnieć dziwne zapędy Swidgrygajłowa oraz pomieszać z nimi filozofię Iwana Karamazowa (miłość do „lepkich listków”, która „wszystkiego się pozbędzie i wszystko przeżyje”), a także całą karamazowszczyznę, z rozpustnie dobrym Mitią i „świętym” Aloszą, który jednak w najwyższym stopniu rozumie wszystko to, co jest „karamazowskie” („i ja jestem taki sam”, mówi Alosza); nie unikajcie też Fiodora Karamazowa, pamiętając komentarz z notatek Dostojewskiego: „My wszyscy jesteśmy Fiodorami Karamazowymi”, to znaczy nieco „na jego obraz, na jego podobieństwo”. Dodajcie też do tego bukietu Gruszeńkę z jej niezwykłym sposobem poruszania się. Otrzymacie wielki wóz – siana. To jest jeszcze „żarcik”, „tak sobie”, nie „burza” i nie „mgła”. Teraz proszę to położyć pod prasę z ogromnym naciskiem i sprasujcie do grubości kartki papieru: to straszne napięcie żądz, które się otrzyma – nagle zajaśnieje łagodnym światłem Wschodu. Tu jest i – Damaszek, i „córa Syjonu”, i „cielce w Betel”, które postawił Jeroboam, i cała Biblia. Ale też odwrotnie: dlatego „stosik” Dostojewskiego pachnie biblijnie, a sam pisarz – „w prorokach” Zachodu.

* * *

903. Nie rozumiejąc żydowskiego „obrzezania”, nie rozumiejąc „szabatu” – co my właściwie rozumiemy w Starym Testamencie? Nic. – Zrozumieliśmy i przyjęliśmy Biblię jedynie retorycznie, jako „piękny tekst”. Mówię nie tylko o hebraistach i orientalistach, ale także o dogmatykach-komentatorach Pięcioksięgu i proroków. Nawet więcej: w Ewangelii niedwuznacznie trwa walka przeciwko szabatowi i za, w obronie szabatu; czy można to rozumieć tak, że walka toczyła się o „świąteczny odpoczynek”, jak w naszych czasach, o co niepokoją się gazety i pracodawcy? O „nie-pracowanie” lub „pracowanie” w niedzielę? Oczywiście – nie. Oczywiście, że „szabat” ma całkowicie inny sens, niż nasze święta i ogólnie niż nasze świętowanie – rzecz dotyczyła zaciemnienia lub nie zaciemnienia tego sensu, niczym i w żaden sposób. „Ulecz – ale w poniedziałek”, „ulecz – w czwartek”, ale nie w szabat. Pomimo tak gwałtownej kolizji ani razu nie postawiono pytania, to znaczy, że ani ciekawość, ani wyobraźnia nowych uczonych nie zapytała: „Czymże jest – szabat?” To znaczy, że nie rozumiemy nerwu tej walki. Cóż więc rozumiemy w Starym Testamencie?

* * *

904. Któryż gospodarz nie dogląda ziemi, nie zrasza jej, nie orze i nie czyni urodzajną? Tym samym jest dziewictwo: to – niwa niebieskiego Gospodarza. Dlatego należy dbać o dziewictwo. Trzeba usuwać z niego brud i plewy. A w przyjemny Bogu czas, powinno ono przyjąć w wypukłe bruzdy święte nasienie i urodzić Bożą pszenicę – człowieka.

* * *

905. Wysławiają „dziewictwo” – a my wyobrażamy sobie przepiękną dziewicę, którą właśnie instynkty płci zakazują nam zanegować: cóż dla płci jest milszego od dziewictwa? W ten sposób walka z płcią w dziwny sposób bazuje na płci i korzysta z dwuznaczności słów. Należy poprawić słowa: wywyższa się „bezpłodność” nad „płeć”, akcentuje „staropanieństwo” i „starokawalerstwo”. Oto, czego bronicie. W tym wypadku płeć nie jest już po waszej stronie, a wasza logika na próżno będzie poszukiwać argumentów.

* * *

906. Asceta nigdy nie nosił niemowlęcia na rękach, nie trzymał w swojej ręce spoconej ręki rodzącej i sam drżąc ze strachu nie pocieszał jej, ku jej pociesze i uspokojeniu nie czytał przy jej łóżku „Żywy pod opieką Najwyższego…”. Nie słyszał rano przebudzenia się swoich dzieci, kiedy one nie mogą sobie poradzić ze skarpetkami i bucikami. Nie cierpiał przy umierającym dziecku. O czym więc on ma wydawać sądy? A on nawet mówi o tej sferze: „Dajcie mi berło rządzenia nad nierządem, którego nie znam”.

* * *

907. Ewangelia jest cudem. Boże, jakże głupi są niemieccy „uczeni”. On szedł po morzu – , ale w języku greckim rzeczownik niekiedy jest opuszczany przy określeniu i należy czytać „” – „nad brzegiem morza”. Wtedy cudu nie było. Głupcy! Popatrzcie na jego Oblicze! To Oblicze jest – cudem. I wszystkie jego słowa są – cudem, i są – niezwykłe.
Nie, gdyby mi całą historię ewangeliczną opowiedziała moja ciocia, gdyż nie istniałby żaden spisany zabytek, i to nawet nie z V, ale z XV w. – zawołałbym: „To jest historia Chrystusa!” Inna sprawa to – pełnia tej historii i odwieczna bojaźń: „Będziecie jak bogowie”.
Wszystko jest niezwykłe. Ale niezwykła jest też miłość matki do dzieci, a jakże często są one odrywane od matki z powołaniem się na słowa: „Kto nie opuści ojca i matki ze względu na Mnie – ten nie jest Mnie godzien”. Matka nie szłaby za Nim, nie szłoby też jej dziecko, a tylko całowaliby Jego imię. Poznałem taką rodzinę w Jelcu. „Dlaczego nazywasz się Sz., a twoja mama P.?” – zapytałem, stawiając ocenę w „dzienniczku” ucznia. A chłopak był wspaniały: zdumienie pojawiło się na jego twarzy – jemu to rozdarcie w ogóle nie przychodziło do głowy. „Nie wiem” – i uśmiechnął się. „Widocznie twoja mama jest powtórnie zamężna?” – „Nie”. Nagle domyśliłem się, przypomniałem sobie wzruszającą historię, kiedyś zasłyszaną, jak to piękną dziewczynę oszukał profesor i jak ojciec wypędził ją z domu. A ona dręczyła się, czy wziąć chłopca i wychowywać – „taki wstyd dla dziewczyny” – czy też oddać obcym ludziom. Pojechała więc do ojca Ambrożego (Pustelnia Optina). „A gdzie jest twój chłopiec?” – zapytał jasnowidzący. Biedna dziewczyna aż zadrżała. – „Zabierz go od swojej znajomej i wychowuj sama”. Zapytałem chłopca: „Czy twoja mama bywa w pustelni?” – „Co roku jeździ tam dwa razy i mnie zabiera ze sobą”. – „Widziałeś ojca Ambrożego?” – „On mnie lubi, za każdym razem, gdy jesteśmy u niego, daje mi dużo orzechów, a taki jest wesoły i dobry”. – „Co robi twoja mama?” – „Maluje obrazy”. – „To dobrze, od dawna chcę mieć obraz swego świętego. Gdzie mieszkacie?” – „Ona panu nie namaluje”. – „Dlaczego?” – „Ona maluje tylko dla pustelni. Kończy i odwozi do ojca Ambrożego”. Bohaterstwo tej wspaniałej dziewczyny nie zostało zapisane, ale pamięć o nim zachowa się. No, dobrze: miną lata, być może już nadeszły, a biedny chłopiec nosi na sobie piętno. Cóż przy tym Universitas fidei? Czyżby, gdy święty człowiek przebaczy, to nie ma miłosierdzia i „daru Świętego Ducha”, aby przebaczyć i zgładzić, zetrzeć grzech?… Człowiek pocieszył człowieka; tak – ale człowiek… powinniśmy dla niego, siwowłosego starca, spleść wianek.

* * *

908. Zwierzęta mają duszę dziecka, ale dusza ta nigdy się nie rozwinie.
Dzieci – co obserwowałem – do drżenia (z niecierpliwości, żeby się zbliżyć) kochają zwierzęta. Trzyletnie dziecko bez zmęczenia łapie, chociaż bez rezultatów, kurę. Dzieci czują zwierzęta. Również odwrotnie – zwierzęta czują coś w dzieciach (nigdy ich nie gryzą). Jestem przekonany, że gdyby małe dziecko ostrożnie wnieść do klatki drapieżników, to nie zaatakują dziecka. „Dzieci Babilońskie” w „piecu ognistym” – wśród płomieni, ale nie spłonęły. Straszne wspomnienie: W Leśnej, podczas pożaru daczy spłonął trzyletni chłopczyk. Co czuli rodzice?… Jakie było potem ich życie? Zdumiewająca (dla naszych czasów) przyczyna: rodzice wynieśli inne dzieci, a tego chłopca powierzyli niańce, ale ona wytaszczyła swoją walizę (swój majątek). Jadę konnym tramwajem i słyszę rozmowę o tym wydarzeniu. Rozmawiają dwie służące i bronią „swojej siostry”: „Każdemu jest drogie to, co jest jego…”. Tu nie ma serca, a jakieś przytępienie wyobraźni (nasza cywilizacja, która nie jest orgiastyczna, ale przytępiona, cywilizacja „żył”, a nie „arterii”).

* * *

909. Przeczytałem „Fajdrosa” i „Ucztę” Platona. W tajemnicy anomalii seksualnej, której głównych przedstawicieli można nazwać Platono-Safonistycznymi, znajduje się rozwiązanie tajemnicy greckiej cywilizacji. Była to cywilizacja ’iczna, przeniknięta wertykalnymi promieniami nie obrzezania, nie pod „dębem w Mambre”, ale w strasznej do niego bliskości. Jedynie cienka kartka oddziela „dom ojców naszych Jakuba, Izaaka i Abrahama” od rozsypującego się Partenon, Peryklesa i tego błyskającego, szmaragdowego piękna. Punkt ich związku w bliskości, zbliżeniu – w ’ie; tak bliski, że „wejdź na wzgórze i popatrz – oto grzeszne miasta” (Bóg do Abrahama). Nie powinna nas oszukać kara, która spotkała miasta: syn Judy padł martwy, porażony przez Boga, gdy jedynie rykoszetem spełnił Boże żądanie. W nigdy nierozwiązanej tajemnicy „obrzezania”, tajemnicy z „tamtego świata”, Bożej tajemnicy dokonuje się straszna, dotychczas nieumierająca anomalia. Prawie jak Abraham, blisko Abrahama, Grecy także wstąpili w „niedoskonałe”, a co najważniejsze samowolne przymierze z Bogiem: zdobyli „ogień” („ona da nam ogień z nieba”, powiedziano w Apokalipsie o bestii; Prometeusz – przyniósł ludziom „ogień” z nieba) i zapłonęli od tego ognia właśnie tą niezbadaną anomalią, zapłonęli swoją osobliwą i błyszczącą cywilizacją. Grecy dali ludzkości marmurową Biblię, wyrzeźbili Boga, prawdziwego i prawdziwie, i umarli. Według Platona w Elidzie, Beocji i na wyspach Jońskich istniały prawa regulujące relacje międzyludzkie, „prawa i obowiązki”, jak w naszym małżeństwie – w dziwnej anomalii („Uczta”). Według Tukidydesa byli nią związani Hermodiusz i Arystogiton, którzy spletli taki wspaniały węzeł w złocistym dywanie zdumiewającej kultury; także – Achilles i Patrokles, Aleksander i Parmenion, Platon i Fajdros, to znaczy Starożytność i czasy nowożytne, dzieciństwo i starość oraz pełen męstwa średni wiek kraju; cała geografia, cała historia. Niewyjaśnione wzruszenie, które tak wyraziście Platon opisał w Uczcie mówi coś o niebiańskiej Afrodycie, różniącej się od ziemskiej i wulgarnej, poznawanej z kobietami – rozlewało się po całej Helladzie w ciągu krótkich 600-700 lat jej życia; równocześnie, nic nie wyjaśniając, Platon wyraźnie mówi, że to wcale nie jest to, co „z potrzeby bywa na morzu, u wulgarnych marynarzy”, że poza „patrzeniem”, „dotykaniem”, „wszystkimi zmysłami” nie ma tu nic i – niewyjaśnionego wzruszenia w dziwnym punkcie, wziętym przez Boga „dla obrzezania”. Prawie „obrzezanie” i każdy ’ista był „obrzezającym” lub „obrzezywanym” w znaczeniu z innego świata, z treścią z innego świata, także dla nas niezrozumiałą, jak i ta anomalia – operacja. Jest godne uwagi, że dotychczas wchodzący w tę anomalię „odwracają się od kobiet”, „nie kalają się z kobietami”. Jak Romeo i Julia, dzieci grające burzliwą scenę, która poruszyła całe miasto – Grecy burzliwie, z mocą wyrwali się z mitów, zawirowali w wichrze zupełnie dla nas niezrozumiałych odczuć i stworzyli krótkotrwały mit swojej historii. Jakiż mit? Mit, który przeżył wszelką historię – zgniłych Rzymian, Ostrogotów i żyje dotychczas, nie umarł, żyje w myśli i swoim znaczeniu. Wszystko, co tylko zbliża się do „obrzezania”, staje się noumenalnym: przecież i małżeństwo jest sakramentem „obrzezania”, jego kategorią; wszystko, co jest poza circulus „obrzezania”, jest – fenomenalne, ziemskie, świeckie, laickie. Puste, powierzchowne i przemijające. W marmurach Grecja obnażyła się właśnie ’icznie: to „dzieci” Murilla, zastygłe w gipsie. Coś niedopowiedzianego, a ostatecznie bezsilnego było w Grecji: z tego powodu ona umarła, podczas gdy Juda żyje. Nie autentyczne „obrzezanie”, ale z nim „sąsiedztwo”; samowolne obrzezanie i nie według świętego rytuału. Ale – to jest obrzezanie. Z tego powodu, jeśli już nie samo plemię, to jego zabytki są wieczne, jak i słowo Judy. Bez zrozumienia tej anomalii nic nie można zrozumieć z cywilizacji greckiej. Jak się wydaje Winckelmann, sądząc ze sposobu jego śmierci i z fragmentu jednego bardzo zagmatwanego listu, w którym on pisze i nie dopowiada o „szczególnej przyjaźnie”, której „przepiękny obyczaj znali starożytni Grecy” – on także był ’istom: i pierwszy, prosty nauczyciel wzruszył się uczuciami Hellenów, „ogniem Prometeusza” i odgadł prawa dawnych rzeźb. Uczoność prawie nie pomaga w tym wypadku, z uczonością można jedynie czytać lub układać „katalog” śmiertelnych resztek.
Jednak myśląc przez lata można co nieco zrozumieć w logice, sensie, w motywie dziwnego zjawiska. Instynkt milczenia jest w tym wszystkim zdumiewający, a nawet wywołuje pobożne zdziwienie. Jakbyśmy dosłownie schodzili po lejowatej drabinie do „pierwszego placu” świata, podziemnego (lub niebiańskiego?) fundamentu. Tajemny głos krzyczy: „Nie patrz!”, „Nie mów, co widzisz!”. Węzeł świata, bezspornie, jest ukryty w 4-5 anomaliach seksualnych i jedynie według nich może zostać odczytany.

* * *

910. Płeć jest dziwnym zjawiskiem fizjologiczno-mistycznym, w którym są niezwykle poplątane nici romansu i Kościoła, „mięsa” i ducha, gdzie tyle tego, co ziemskie, ale też oczywiście, tyle niebiańskiego. Nie ma takiego zjawiska, w którym zbiegałoby się tyle różnorodnych ścieżek: nauka i poezja spieszą tutaj, tu zdąża sztuka i tu podąża kapłan. Każdy znajduje tu coś swojego, swój pokarm, swój temat. Równocześnie nie ma dziedziny mniej zbadanej w swej głębi: epitet tajemnica – jest zwłaszcza właściwy w tym wypadku. Niezbadane, „niepoznawalne” lub przynajmniej z wielkimi wysiłkami i poznawane w małych porcjach. Embriony zauważają, że w ważniejszych sekundach procesu rozwoju żywej istoty i w ważniejszych punktach, w których skoncentrował się ten rozwój, dokonuje się zaciemnienie: proces przebiega w sposób rozczłonkowany, pozorny. Również dalej będzie przebiegał tak samo pozornie i rozczłonkowano, ale w punkcie krytycznym, w krytycznym przełamaniu nagle pojawia się zmętnienie i wszystkie moce mikroskopu i ostrość skalpela lub igły okazują się niewłaściwe. Zmętnienie trwa minuty, pół godziny: wtedy dokonuje się coś bardzo istotnego. Ale tego można się jedynie domyślać, gdyż pole obserwacji znowu staje się pozornie widzialne, wszystkie elementy poprzedniej istoty embrionalnej okazują się być całkowicie przemienione: jak, przez jakie moce – to, oczywiście, przyroda wyrwała spod ciekawskiego spojrzenia człowieka. „Małżeństwo” – temat fizjologii i prawa kanonicznego, Dantego i Grzegorza Hildebranda, Salomona i Offenbacha – jest w swojej niezbadanej głębi jakimś niejasnym piętnem „zaciemnienia” świata. Tu wchodzą całe światy, stąd wychodzą całe światy. Tu jutro naszego „ja”, z nieśmiertelną duszą, w pięknie form. Tak bardzo się chce i tak trudno zajrzeć tutaj; trudno – a jednak znowu i znowu chce się zajrzeć do studni, której cembrowiny są proste i ubogie, a głębia lejka sięga centrum ziemi i, jak się wydaje, drugim „wrąb” wchodzi w krainy podziemne, w rejony piekielne – gdzie, jak mówiono w czasach Kolumba o Ameryce – „żyją tacy sami ludzie”, jak w Europie, ale „chodzą nogami do góry i głową do dołu”.

tłumaczenie Henryk Paprocki
Cała książka w pdf
Wasyl Rozanow