wywiad
Mistrz i Małgorzata. Rozmowa z ks. Henrykiem Paprockim
2015-08-12
Waldemar Raźniak: Pracując nad Mistrzem i Małgorzatą, zauważyliśmy, że dużo czasu poświęcamy uświadamianiu sobie różnic mentalnościowych Rosjan i Polaków. Czy owe różnice nie są związane z innym traktowaniem władzy i religii?

Ks. Henryk Paprocki: Ma Pan rację. To jest zupełnie inny sposób traktowania, zwłaszcza w czasach, w których ta powieść powstawała, kiedy w Rosji panował reżim totalitarny, nieporównywalnie gorszy od tego co działo się w Polsce. Druga sprawa, która też trochę umyka z pola widzenia, to pochodzenie społeczne (jak to kiedyś nazywano) autora powieści. Otóż ojciec Michaiła Bułhakowa był profesorem Kijowskiej Akademii Teologicznej i cenzorem ksiąg religijnych. W carskiej Rosji była cenzura i Afanasij Bułhakow przynosił do domu całe stosy tekstów do opiniowania. Młody Michaił czytywał rzeczy, które się nigdy potem nie ukazały, bo nie mogły ukazać się w Rosji. Michaił był oczytany w literaturze teologicznej. Właściwie wychował się w środowisku dość nietypowym dla młodzieńca. Otaczali go głównie duchowni, teolodzy, do ojca przychodzili często studenci teologii, którzy zdawali egzaminy... To bardzo mocno wpłynęło na zainteresowania Bułhakowa. Widać to także w innych jego utworach.

Jak i w poprzednich wersjach Mistrza...

Warto podkreślić że mamy tu do czynienia z trzecią wersją powieści. Pierwsza zatytułowana była Czarny Mag. Potem powstała wersja, o której nic nie wiemy, ponieważ w 1937 roku, w obawie przed ewentualnym aresztowaniem wskutek masowych represji Bułhakow powtórzył gest Gogola i spalił swoją powieść. Kiedy był już człowiekiem ciężko chorym, praktycznie umierającym (jako lekarz wiedział, że jego choroba jest nieuleczalna), odtworzył tę powieść dzięki pomocy swojej żony, Jeleny. Okoliczności powstania powieści są dość zawiłe. Wiemy o przyjaźni Michaiła Bułhakowa z Jakowem Gołosowkerem, który napisał powieść o Chrystusie. Chrystus pojawia się tam w Moskwie i trafia do zakładu psychiatrycznego. Gołosowker był jednym z bardziej znanych filologów klasycznych, napisał odpowiednik Mitologii Parandowskiego, opowieści o herosach, które są dziś lekturą szkolną w Rosji. Powieść Gołosowkera była Bułhakowowi znana. Oczywiście pojawiły się oskarżenia o plagiat, ale to nie był plagiat, tylko zupełnie inna powieść, choć można znaleźć w nich podobieństwa. Oczywiście nawet w dzienniku (dziennik prowadzony przez Bułhakowa i jego żonę ukazał się po polsku) nie ma słowa o Gołosowkerze. To było nazwisko, które mogło wówczas ściągnąć lawinę aresztowań. Był on tzw. wrogiem klasowym. Jak mówili Rzymianie, habet sua fata libelli, czyli książki mają swoje własne losy, ale ta książka ma los szczególny.

Wspomniał ksiądz o tym, że było to inne państwo, państwo totalitarne, ale z drugiej strony przywołał przedrewolucyjny krąg ludzi, który ukształtował Bułhakowa. Kiedy w Polsce mówimy o narodzie rosyjskim myślimy o homo sovieticus, ale zarazem postrzegamy go jako naród niezwykle religijny. Czy sądzi ksiądz, że ta religijność, a może trzeba użyć tu terminu duchowość, przetrwała czasy totalitarne?

Rosjanie są faktycznie ludźmi religijnymi, wobec czego marksizm zastąpił dla znacznej części społeczeństwa religię. Oczywiście nie dla ludzi pokroju Bułhakowa. Upadek marksizmu okazał się dla nich katastrofą, bo to był właściwie upadek religii. Oni wierzyli w świetlaną przyszłość, że faktycznie zbudują raj na ziemi, ale okazało się, że budowali piekło i była to klęska pewnej formy religijności. Natomiast Bułhakow był niewątpliwie człowiekiem religijnym, a powieść dowodzi, że nie wierzył on w marksizm. Dla niego marksizm był czymś absolutnie fałszywym. Widać to w satyrze ustroju przedstawionego w Mistrzu. Dość wspomnieć wizytę w sklepie, gdzie za dolary można kupić wszystko, czy wejście do restauracji Związku Literatów za okazaniem legitymacji. Czy Dostojewski mógłby tam wejść bez dokumentu? Nie ma dokumentu – nie ma człowieka. Jest tam wiele dowodów na to, że kompletnie nie wierzył w system i raczej był takim człowiekiem, który trzymał się tego, co moglibyśmy nazwać Starą Rusią: przedrewolucyjną, związaną z religią i chrześcijaństwem. Bułhakow napisał powieść z kluczem. Widać w niej przede wszystkim wpływ koncepcji filozoficznych ojca Pawła Florenskiego. Wiemy, że w bibliotece Bułhakowa był egzemplarz jego dzieła pt. Wielkości pozorne w geometrii, które wskutek niedopatrzenia cenzury radzieckiej ukazało się oficjalnie w 1922 roku. Chodziło o rozwinięcie teorii Einsteina. Zresztą obróciło się to potem przeciwko Florenskiemu, ponieważ Einstein był w Związku Radzieckim uznawany za wroga ustrojowego: Teoria względności to broń wymierzona w ustrój radziecki! W oparciu o koncepcję Einsteina, Florenski zbudował teorię wielopłaszczyznowej rzeczywistości. My żyjemy w określonej płaszczyźnie, ale to nie znaczy, że nie ma innych, których nie dostrzegamy. Mogą się one przenikać, istnieje możliwość przechodzenia z jednej w drugą, jeśli ma się ku temu odpowiednie predyspozycje. Tak właśnie jest w powieści, której akcja raz dzieje się w Jerozolimie, a innym razem w Moskwie. Określona grupa bohaterów powieści przemieszcza się z jednej płaszczyzny na drugą – reszta nie może. Kto się przemieszcza? Szatan. On jest panem różnych płaszczyzn, więc spokojnie może być i tu i tam. Paradoksalnie szatan okazuje się być bardziej miłosierny od władzy, która jest okrutna.

Czy to również związane jest z koncepcją Pawła Florenskiego, kongenialną z Bierdiajewem? Chodzi o koncepcję powszechnego zbawienia, czyli że szatan też może być zbawiony?

To jest pomysł bardzo stary, związany z Ojcami Kościoła. Zwolennikiem tego poglądu był Grzegorz z Nyssy i Orygenes. Szatan jest rodzajem pasożyta, który żyje dzięki temu, że mamy skłonność do zła, ale jak nastąpi koniec świata i nie będzie już nikogo, kogo mógłby zwodzić, będzie to dla niego całkowita katastrofa. Skoro huba bez drzewa nie jest hubą, pasożyt bez żywiciela przestaje być pasożytem, to może wtedy Szatan nawróci się ku dobru? W powieści nie ma mowy o zbawieniu szatana, natomiast jest stwierdzenie, że może on czynić dobro. To pomysł Goethego: ,,jam jest cząstką tej siły, co wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro ". Natomiast jeśli chodzi o zbawienie Poncjusza Piłata, mamy tu do czynienia z herezją, gdyż był on winny śmierci Jezusa. W ogóle był to bardzo okrutny człowiek, jako prokurator Judei dopuszczał się wielu przestępstw, które zostały opisane przez Flawiusza w Dawnych dziejach Izraela. Jeśli Piłat ma zostać uratowany, zostać zbawiony – musi to być dzieło szatana. Przecież to właśnie szatan sprzyja Mistrzowi, Małgorzacie i w sumie wielu ludziom. Co więcej, w potwornej rzeczywistości Związku Radzieckiego okazuje się, że Szatan jest lepszy od komunistów. Oto ironia Bułhakowa! To właśnie szatan naprawia system i wykazuje, że jest on do niczego. Mówi na przykład: czego u was nie dotknąć, tego nie ma! [śmiech]. To między innymi aluzja do sytuacji gospodarczej w państwie..

Jakie jeszcze herezje obecne są w powieści?

Bazuje ona zarówno na tekście ewangelii, jak i na apokryfach. Bułhakow doskonale znał apokryficzne ewangelie czy też w ogóle apokryfy. Trzeba podkreślić, że Rosjanie wcześnie je przetłumaczyli. Apokryfy zostały przetłumaczone już w XIX wieku, a u nas dopiero w XX wieku. Bułhakow je znał, bo jego ojciec miał doskonale zaopatrzoną bibliotekę. To jest powieść chrześcijańska, ale napisana w kluczu symboliki, która dla współczesnego czytelnika jest prawie zupełnie niezrozumiała. Mamy tam kilka rodzajów symboliki: liczb, kolorów, zapachów – bardzo istotną... Często pojawia się tam zapach róż, a jest to zapach szatana! Szatan wcale nie cuchnie. Jest eleganckim młodzieńcem, tak jak u Goethego. W Fauście Szatan ukazuje się doktorowi Faustusowi pod postacią młodzieńca. U Dostojewskiego w koszmarze Iwana, Szatan mówi o sobie, że jest dżentelmenem odwiedzającym rosyjskie mieszkania, podobnie jest u Manna. To nie jest postać, która musi wywoływać przerażenie i odrazę, wręcz przeciwnie, szatan potrafi być ujmujący. To raczej jego rozmówcy ze Związku Literatów są prostakami, zwykłą hołotą. Postać poety jest aluzją do Damiana Biednego, który pisał takie wspaniałe, krótkie, bo dwu-trzywersowe utwory: ,,Dosyć już wychwalano miłość i czajkę, ja będę wychwalał czerezwyczajkę.’’ [śmiech]. Przewodniczący Massolitu jest pseudointelektualistą, pseudopisarzem,. To właściwie Szatan jest przedstawicielem wyższych sfer, a nie jego rozmówcy. Ta sytuacja powtórzy się potem w teatrze Varietés, gdzie rzeczywistość radziecka jest odrażająca, a zagraniczny sztukmistrz jest wykształcony, inteligentny, oczytany i pięknie się wysławia.

A Małgorzata? Z jednej strony wydaje się, że w systemie komunistycznym próbowano kobiety traktować inaczej, sugerowano, że mogą podejmować takie same prace jak mężczyźni, ale z drugiej strony ta obyczajowość była ambiwalentna...

Kobiety nosiły cegły na budowy, odśnieżały, rąbały lód i na tym polegało radzieckie równouprawnienie. Przywódcy tego kraju byli drobnomieszczańscy i na tym polegał cały dramat. To nie byli ludzie o szerokich horyzontach intelektualnych…

Mimo, że Lenin był w sumie filozofem...

Takim kawiarnianym, powiedzmy sobie szczerze.

A Stalin był w seminarium duchownym...

Ale go nie skończył, wyrzucili go. Miał jakieś tam wykształcenie, ale w gruncie rzeczy był drobnomieszczański. Tuż po rewolucji zachwycano się konstruktywizmem, podkreślano dorobek Kandyńskiego, strukturalizm, formistów rosyjskich, ale władze szybko przestały się nimi zachwycać i pozbyły się ich. Oni właściwie do samego końca, do upadku tego systemu, byli drobnomieszczańscy, a to nie był duch Bułhakowa. To drobnomieszczaństwo przypisywało kobiecie w społeczeństwie rolę drugorzędną.

Czy można zatem powiedzieć, że Bułhakow inspirował się fin de siecle'owym wizerunkiem kobiety – demona, femme fatale?

Oczywiście. W przypadku Małgorzaty jest to zwrot ku kulturze zachodnioeuropejskiej. Z tym, że nie jest do końca jasne, kto jest pierwowzorem tej postaci. Żona Bułhakowa przypisała ją sobie, ale ja myślę, że to nie jest tylko ona.

Może jest to synteza różnych kobiet…

Tak, jest to raczej synteza różnych kobiet, z którymi on obcował... Miał przecież trzy żony, kilka przyjaciółek, więc jest to postać syntetyczna, zwłaszcza, że na jej wizerunek wpłynęła ponoć małżonka teologa Wasyla Ekzemplarskiego – to była dopiero muza i opiekunka! Gdy tracił wzrok – przepisywała jego teksty...

To bardzo rosyjskie – także w twórczości Tarkowskiego – apoteoza kobiety apostołki męskiego zbawienia.


W Mistrzu jest więcej aluzji do żyjących wówczas osób. Na przykład Strawiński, który nie był wtedy w Rosji zbytnio lubiany, bo emigrant i pisał jakieś dziwne balety dla Diagilewa. Jego muzyka odstawała od tego, czego uczono w Konserwatorium w Petersburgu. Zaczął wyznaczać nowy trend, dwudziestowieczny, europejski! Znamienny jest fakt, że nosiciel nazwiska, doktor Strawiński zajmuje się zgoła czym innym – jest lekarzem psychiatrą. W tamtych czasach podejmuje się pierwsze próby wykorzystania psychiatrii do celów reżimowych, to znaczy do łamania wrogów klasowych.

"Schizofrenia bezobjawowa".

Tak, właśnie, schizofrenia bezobjawowa. Tu również widać przewrotne, bułhakowowskie poczucie humoru: ten, kto zajmuje się reżimową psychiatrią równie dobrze może być muzykiem. Większość utworów stworzonych w Związku Radzieckim operuje aluzjami. Bułhakow nie wierzył, że jego powieść kiedykolwiek się ukaże. On ją właściwie napisał dla siebie, po to, żeby żyć. Nie wiedział, że jest takie miejsce jak Muzeum Literatury w Moskwie, gdzie przetrwa ona nieprzychylne czasy wraz z całym jego archiwum. Rękopisy nie płoną… Nie zaginęła nawet jedna kartka! Pod koniec życia Bułhakow raczej nie bał się aresztowania. Władze wolały umierającego człowieka nie stawiać przed sądem, ponieważ wywołałoby to awanturę na skalę światową. Bułhakow był uznanym twórcą. Jego utwory sceniczne grywano w całej Europie. W dodatku cieszył się dziwną przychylnością Stalina. Miał nawet zaszczyt rozmawiać ze Stalinem przez telefon – co musiało na wielu robić piorunujące wrażenie. Stalin obiecał mu posadę kierownika literackiego teatru, z tymże nadal nie mógł nic wystawić. Może właśnie dlatego postanowił napisać powieść, rodzaj testamentu, w dodatku rodzaj szyfru, kodu dla przyszłego czytelnika.

Mówi się często, również przy okazji Dostojewskiego, że duchowość rosyjska jest gnostycka. Oto jesteśmy świadkami walki Dobra ze Złem, gdzie tradycyjne dychotomie ulegają zatarciu. Grzesznik może być bliżej zbawienia niż zwykły człowiek...


To nie jest szczególna cecha Dostojewskiego czy myślenia rosyjskiego. To jest cecha wynikająca z greckiej literatury ascetycznej. Święty Jan Klimak napisał, że prędzej grzesznik, pijak czy lubieżnik, da jałmużnę ubogiemu, niż człowiek doskonały, który zażąda, żeby ubogi sam się ze swojej nędzy wydźwignął. W Rosji intuicje związane z duchowością chrześcijańską były bardzo żywe choćby dzięki temu, że przetłumaczono tam Filokalię. To jest poważny traktat filozoficzny o ludzkiej kondycji i o tym, kim właściwie jesteśmy. Gnoza u Bułhakowa obecna jest dzięki ewangeliom gnostyckim na których się oparł. Powstały one dwa-trzy wieki po opisywanych wydarzeniach. Napisano je na potrzeby grup gnostyckich i wprowadzano tam symbolikę związaną z gnostycyzmem, symbolikę kolorów, zapachów i liczb. Chrześcijaństwo posiada bardzo prostą symbolikę związaną z liczbą 3 (Trójca), czwórką (strony świata), siódemką (doskonałość), dziewiątką... natomiast gnostycy byli bardzo blisko kabały żydowskiej i u nich symbolikę niesie każda liczba.

Na fali ostatnich wydarzeń wydaje się, że rosyjski Kościół prawosławny zabrał głos w sprawach politycznych. Na ile Kościół prawosławny w Rosji angażował się w politykę? Czy Bułhakow może mieć coś w tej kwestii do powiedzenia?


Kościół był stłamszony, a właściwie zniewolony. Odzyskał na chwilę wolność w 1917, ten okres wolności trwał de facto pół roku, potem sytuacja była jeszcze gorsza. Natomiast te ostatnie wydarzenia wskazują, że Kościół się jednak dystansuje.

Chodzi mi o przemówienie patriarchy Cyryla, który dość często używa określenia russkij mir, odnoszącego się do XIX-wiecznej koncepcji mocarstwowości.

Tego pojęcia zaczął używać już patriarcha Aleksy. Chodzi o stworzenie ogólnoświatowej wspólnoty Rosjan opartej na innych niż polityczne zasadach, coś w rodzaju Polonii, bo Rosja wcześniej tego nie miała, nie zajmowała się swoimi obywatelami, którzy gdzieś wyjechali, mieszkają poza jej granicami. Nie jest to angażowanie się w politykę. Konflikt ukraiński czy gruziński dowodzi, że Kościół nie zabiera głosu w tych sprawach.

A nie jest tak, że w interpretacji Kościoła prawosławnego Rosja jest narodem – bogonoścą?

Nie. To są teorie słowianofilskie. Pod ich urokiem był Dostojewski, Tołstoj, ale nie zyskały one nigdy sankcji oficjalnej nauki kościelnej. Są to raczej intuicje związane ze słowianofilstwem rosyjskim w opozycji do tak zwanych okcydentalistów. Wszyscy myśleli, że po upadku komunizmu sytuacja się zmieni: nie będzie radykalnego podziału na okcydentalistów i słowianofilów. Tymczasem jest on jeszcze bardziej radykalny niż w XIX wieku. Jak się zachować wobec Zachodu? Odrzucić wszystko co zachodnie, bo to zło, czy też upodabniać się i będzie wtedy u nas lepiej? Te opcje pozostają w walce. Nie mieszałbym w to Bułhakowa, dlatego, że jego powieść mówi, że każda władza jest z piekła rodem. Każda. Proszę zwrócić uwagę: co odpowiada Woland, kiedy pyta go Berlioz, skąd wie, co się wydarzyło na dziedzińcu u Piłata?

Sam przy tym byłem.

A teraz jest w bolszewickiej Moskwie. Tu również coś robi. Bułhakow wraca do opcji chrześcijaństwa pierwszych trzech wieków: wszelka władza jest podszyta diabłem. Imperium to bestia pijąca krew niewinnych ludzi. To zmieniło się radykalnie po edykcie mediolańskim, ale w pierwszej epoce chrześcijaństwo było antypaństwowe. Fakt, że Woland przyznaje się publicznie do obecności na jeruszalaimskim dziedzińcu wskazuje, że trzyma on w ręku nici wszystkich tych wydarzeń i teraz przychodzi do drugiego totalitarnego państwa, bo nie zapominajmy, że Rzym był państwem totalitarnym. Mimo, że cesarstwo stworzyło wspaniałą cywilizację i kulturę, to nie zapominajmy, że było tam niewolnictwo i życie ludzkie nie miało najmniejszej wartości. Ta sytuacja powtarza się po 2000 lat i Woland przyjeżdża do Moskwy, gdzie w zasadzie czuje się dobrze, równie dobrze jak w Jerozolimie. My w Polsce nie mamy doświadczenia ani totalitaryzmu, ani komunizmu: te trzy lata komunizmu to były tylko przymiarki. U nas nie wysadzano kościołów, nie likwidowano tysiącami duchownych, nie aresztowano profesorów, nie likwidowano całej inteligencji. Ciekawa rzecz, że kiedy Rosjanie oglądają stare zdjęcia, na których znajdują się przedstawiciele rosyjskiej inteligencji i szlachty, to mimo woli wyrywa im się z ust: kakije krasiwyje lica, czyli jakie piękne twarze! Tam nie ma pięknych twarzy, bo piękne twarze zostały zlikwidowane w czasie bolszewizmu. Oczywiście, jest tam nowa inteligencja, pojawiły się nowe piękne twarze, ale jest to coś wtórnego. Myśmy tego nie doświadczyli. Ta powieść może być dla Polaka czy dla kogoś z kręgu kultury zachodniej niezrozumiała, ponieważ nam nie mieści się w głowie, że ludzie prostu znikają, a tam znikają! Znikają, po czym odnajdują się na przykład w Jałcie.

Będąc w Petersburgu parę tygodni temu rozmawiałem z różnymi ludźmi i odniosłem wrażenie, że jest to naród, który jeszcze bardziej żyje pamięcią niż Polacy. Że pamięć jest tam bolesna…

Bolesna i bardzo żywa, bo ten system trwał o wiele lat za długo. Mówi się o Rewolucji Francuskiej, która była okrutna i gilotynowała na potęgę, ale był to krótki okres. Przyszedł Napoleon i się skończyło. A tu niestety nie przyszedł Napoleon tylko Stalin i reżim przetrwał 70, prawie 80 lat. Jest to doświadczenie, którego nie miał żaden inny naród w Europie. Do wojny niemiecko – rosyjskiej trwał właściwie okres terroru. Po wojnie też był terror, ale inny. Powstała nawet paranoidalna koncepcja stworzenia republiki żydowskiej w Kraju Chabarowskim – miała się nazywać Birobidżan. Terror zelżał po śmierci Stalina, ale odżył w czasach Chruszczowa, który prowadził masowe czystki religijne. Wymyślił pięciolatkę ateistyczną: w Rosji miało nie być ani jednej świątyni, wszyscy mieli być ateistami. Na szczęście odsunięto go od władzy, odwlekło się to w czasie, ale Kościół został poważnie osłabiony. Dopiero za Breżniewa, kiedy komunizm powoli konał, w tak zwane wriemia zastoja represje stały się bardziej znośne. Represje trwały cały czas, a w latach trzydziestych trwało ludobójstwo, chociaż nigdy nie zostało oficjalnie tak nazwane. Kompletne nieliczenie się z człowiekiem – to cecha wszystkich systemów totalitarnych. Rzymianie też nie liczyli się z ludźmi, Poncjusz Piłat nie liczył się z ludźmi, był specjalistą w ich pacyfikowaniu. Ta korelacja nie jest przypadkiem. Pamiętajmy, że w zgodnie z myśleniem pewnego mnicha Moskwa to był Trzeci Rzym.

Którego mnicha?

Jeśli dobrze pamiętam, wymyślił to Filoteusz. Mamy Trzeci Rzym, a czwartego już nie będzie. To działo się za czasów Iwana Groźnego. I nie chodzi tu bynajmniej o chrześcijański wymiar tego porównania – Rzym jako pierwszy, Konstantynopol jako drugi i Moskwa jako trzeci. Jest to nawiązanie do pogańskiego Rzymu. Od Piotra Wielkiego w Rosji następowała faktycznie sekularyzacja państwa na wzór zachodni i likwidacja wolności Kościoła nie tylko prawosławnego, ale każdego innego. Kościół prawosławny podlegał Świątobliwemu Synodowi z ober prokuratorem na czele, a wszystkie inne wyznania i religie podlegały pod departament wyznań Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Wszystko było podporządkowane jedynowładcy. A co to właściwie oznacza? Jedynowładcą w tradycji rzymskiej jest Cezar – te konotacje u Bułhakowa są bardzo ewidentne.

Przypominam sobie fragment filmu Zwierciadło Tarkowskiego, gdzie czytany jest list Puszkina do Czaadajewa o przeznaczeniu narodu rosyjskiego. Rosja istnieje po to, by bronić zachód przed naporem wschodu, przed naporem ordy tatarskiej. Czy lata totalitaryzmu nie spowodowały, że to społeczeństwo ma dziś dużo większą podatność na tego rodzaju idee?

Zastanawiam się, czy to nie jest zabawa przeterminowanymi zabawkami. Imperium, w którym jest 90 milionów Rosjan z ujemnym przyrostem naturalnym i 50 milionów przedstawicieli innych narodów z przyrostem dodatnim, a Syberia zalana jest Chińczykami? Przemysł syberyjski jest dziś przemysłem chińskim. Ponoć oficjalnie mieszka tam 30 milionów Chińczyków, a ile nieoficjalnie – nie bardzo wiadomo. Nasuwa się zatem pytanie: jakie imperium? Czy to nie jest spóźnione? Imperium trzeba było budować w 1990 roku. Tworzenie imperium jest dzisiaj snem. Nie bardzo wierzę w możliwość jego stworzenia, biorąc pod uwagę sytuację geopolityczną świata. Żeby stworzyć imperium potrzeba ludzi. Starzejące się imperium ma dość kiepskie perspektywy. Być może jest to kwestia czasu... Chiny czy inne azjatyckie kraje nie będą się wikłać w wojny, oni są cierpliwi, dla nich 100 czy 200 lat to jest krótki czas, oni poczekają, aż Rosja sama się wyludni, bo po co tracić potencjał ludzki, który będzie potem potrzebny do jej zagospodarowania?

Widzi Pan jakieś szanse dla tego narodu? Czy jest jakiś Woland XXI wieku, który by zrobił coś z jego mentalnością?

Wydaje mi się, że jedyną szansą jest nie tworzenie imperium, ale silnej gospodarki. Rosjanie są to ludzie aktywni. Trzeba dać im możliwość tworzenia, także artystycznego, ale przede wszystkim tworzenia poprzez pracę, tworzenia autentycznych przedsiębiorstw czy też ogólnie – dobrobytu społeczeństwa, które nie jest zbyt bogate. Rosja może być wielką potęgą gospodarczą, ma ogromny potencjał, który niestety ulatnia się z każdym sprzedanym litrem ropy naftowej. Trzeba dać ludziom inicjatywę. Rosja ma ciągle olbrzymią szansę być potęgą gospodarczą. Jeśli tego nie zrealizuje, to będzie katastrofa. Mrzonki o jakiś tam imperiach... Ja osobiście uważam, że Pan Bóg nie jest zwolennikiem imperiów, ponieważ wszystkie źle kończyły.

Co ksiądz, jako duchowny prawosławny myśli, kiedy widzi Putina w cerkwi, gdy ten przychodzi i się modli?

Na szczęście nie przychodzi do cerkwi w Warszawie, więc jest mi z tym łatwiej [śmiech]. Cerkiew jest, podobnie jak Kościół katolicki, miejscem, na terenie którego spotykają się i święci i grzesznicy. Właściwie Kościół, jako instytucja, istnieje dla grzeszników, dla tych, którzy pokutują. Nie wiem, na ile pokutuje Putin... W każdym razie dla grzeszników jest tam miejsce i niektórzy z nich przechodzili w życiu pewną przemianę, nawracali się – w końcu większość świętych była ludźmi grzesznymi. Oczywiście są tacy, którzy od dziecka wykazywali skłonność [do świętości], ale w większości są to jednak ludzie, którzy dokonali heroicznego wysiłku nawrócenia. Chrześcijaninem nie jest być łatwo. Być człowiekiem jest trudno, a co dopiero chrześcijaninem?

Rozmowa została przeprowadzona 27 grudnia 2014 roku.
Przepisała Krystyna Szymańska


Waldemar Raźniak