1. Okres międzywojenny.
W tym okresie nie było zbyt wiele tłumaczeń oryginalnych tekstów rosyjskich na język polski. Są to „Nowe Średniowiecze” Bierdiajewa[1], trylogia Mereżkowskiego[2] i kilka artykułów Mikołaja Łosskiego[3]. Jednak właśnie wtedy dokonywała się szczególna recepcja myśli rosyjskiej i to w sposób dwutorowy, z których jeden można określić jako „katolicki”, a drugi jako „prawosławny”. W okresie międzywojennym katolik, profesor Marian Zdziechowski (1861-1938), zajmuje miejsce wyjątkowe – zresztą w całej historii myśli religijnej w Polsce – jako wielki propagator filozofii rosyjskiej, a także kontynuator – co jest niezwykle ważne – jej pewnych wątków. Marian Zdziechowski pochodził z bogatej szlacheckiej rodziny, która przeżyła wszelkie okropności związane z powstaniem polskim w 1863 r. i jego następstwami. Charakterystyczną cechą ówczesnych rodzin polskich była rusofobia, posunięta jednak do granic absurdu. W takim też środowisku wychowywał się Zdziechowski, podzielając jego poglądy. Dopiero w czasie studiów uniwersyteckich zmienił całkowicie swoje poglądy na prawosławie, zwłaszcza studiując dzieła Aleksego Chomiakowa, Włodzimierza Sołowjowa i Iwana Kirejewskiego. W Moskwie i Petersburgu nawiązał kontakty z braćmi Grzegorzem i Eugeniuszem Trubieckimi, Sergiuszem Bułgakowem, Mikołajem Bierdiajewem i Dymitrem Mereżkowskim. Po rewolucji osiadł w Wilnie, gdzie był profesorem i rektorem uniwersytetu. Odmówił przyjęcia stanowiska prezydenta Polski i całe życie interesował się stosunkami Polski i Rosji[4]. Niezwykła erudycja pozwalała mu zajmować się historią literatury, religią i polityką. Wykazywał dużą rezerwę w stosunku do katolicyzmu i utrzymywał liczne kontakty z Rosjanami, głosząc, że Polacy są „zobligowani do studiowania bez uprzedzeń życia bliskiego nam narodu (…), gdyż tylko w ten sposób narody słowiańskie będą mogły stworzyć silną koalicję”[5]. Niezwykle ostro krytykował wszelki totalitaryzm – komunizm i faszyzm – broniąc równocześnie mniejszości narodowych w Polsce: Żydów, Rosjan i Ukraińców. Z tych powodów był osądzany przez duchowieństwo katolickie jako heretyk i apostata. Jego wykłady na Sorbonie w 1924 r., w których podkreślał wysoki poziom rosyjskich akademii duchownych i niezwykłość tradycji filozoficznej, teologicznej i ascetycznej Rosji, głosząc równocześnie ideę pojednania Polski i Rosji, spotkały się z krytyką polskich nacjonalistów. Mało tego, twierdził, ze dla rozwoju teologii katolickiej konieczny jest wpływ myśli prawosławnej, zwłaszcza W. Sołowjowa i E. Trubieckoja. Uważał bowiem, że prawosławie i katolicyzm wzajemnie się dopełniają, a zbliżenie prawosławno-katolickie jest nawet ważniejsze od pojednania narodów[6].
Potępiając wszelki totalitaryzm, Zdziechowski pomimo nastawienia społeczeństwa polskiego oraz przeżyć osobistych, nie zmienił swych poglądów na wartość rosyjskiej myśli religijnej. Szczególne znaczenie w tym względzie ma ostatnia książka Zdziechowskiego, zatytułowana „W obliczu końca”, którą sam autor określił jako „testament myśli mojej”[7]. Marian Zdziechowski głosił swoisty eschatologizm kultury, zagrożonej przez barbarzyństwo, czemu dał wyraz już we wstępie do tej książki: „Dzień każdy świadczy o zastraszających postępach dżumy moralnej, która od Rosji sowieckiej pędząc, zagania wszystkie kraje, wżera się w organizmy wszystkich narodów, wszędzie procesy rozkładowe wszczyna, w odmętach zgnilizny i zdziczenia pogrąża”[8].
Zdziechowski powołuje się przy tym na Włodzimierza Sołowjowa, który upatrywał w dziejach doktryny słowianofilskiej, streszczającej aspiracje polityczne Rosji, trzy okresy: w pierwszym uczczono cnotę rosyjską, w drugim siłę, a w trzecim „rosyjską narodową dzikość”[9]. Dla Zdziechowskiego wybuch I wojny światowej oznaczał koniec cywilizacji: „Gdy jestem w Europie, doznaję uczucia, jak gdybym przechadzał się po pięknych alejach cmentarza, na którym każdy kamień przypomina mi, że w dniu 1 sierpnia 1914 r. cywilizacja zakończyła życie swoje”[10].
Każda kultura po wyczerpaniu wszystkich zawartych w niej możliwości staje się – według Zdziechowskiego – cywilizacją i traci zdolność do dalszego rozwoju[11]. Przyjaciel Zdziechowskiego, książę Sergiusz Wołkoński, posunął swoją opinię jeszcze dalej: „Cywilizacja prowadzi do dzikości”[12]. Cywilizacja chrześcijańska z imienia, ale antychrześcijańska w swym duchu, spodlona okrucieństwem wobec zwierząt, niesie zagładę ludziom wyniszczającym się w „bratobójczej walce wzajemnej tworzących ją narodów i państw”[13].
Tym apokaliptycznym wizjom przyszłości Zdziechowski przeciwstawiał „chrześcijańską ideę społeczności Bożej (Civitas Dei)”, „chrześcijaństwo heroiczne”, które powinno rozkwitnąć w wyższej epoce – Ducha[14]. Dialog międzywyznaniowy uważał w tym za niezwykle istotny i sam walnie przyczynił się do powstania pierwszych dyskusji międzykonfesyjnych: „W roku 1924 miałem w Sorbonie wykłady o geniuszu religijnym Rosji; uczęszczali na nie między innymi wielki myśliciel katolicki, a przyjaciel mój, o. Laberthonnière, ze strony Rosji – książę Grzegorz Trubieckoj, Bierdiajew, Mereżkowski i kilku innych. I tam powstała myśl zorganizowania międzywyznaniowych dyskusji, które do skutku doszły po wyjeździe moim”[15].
Dopiero w tym kontekście można zrozumieć idee Zdziechowskiego odnośnie do rewolucji i roli chrześcijaństwa w procesie przezwyciężania nowożytnego „bestialstwa”[16]. Za najbardziej znamienny element rewolucji uważał wypowiedzenie wojny Bogu. Niszcząc ideę Boga tym samym rewolucja niszczy ideę człowieka jako osoby obdarzonej obrazem i podobieństwem Bożym (por. Rdz 1, 27). Patos rewolucji, w myśl Michała Bakunina, jest niszczeniem idei Boga, gdyż dopóki idea ta żyje, nie może być mowy o rewolucji integralnej i doszczętnym zniszczeniu starej cywilizacji[17]. W celu osiągnięcia tego celu rewolucja musi stworzyć religijną antyreligijność, czyli antyreligię, religię negatywną wyzwalającą bestializm. Usuwając ideę Boga równocześnie zlikwidowano to wszystko, co człowieka wynosi ponad materię. Potrzebny jest więc jako rekompensata „bóg negatywny”. Religia, ku której zmierza bolszewizm, jest kultem szatana w krwawej osobie Lenina (za Michałem Arcybaszewem). Zdziechowski uważał, że jedynie religia wyróżnia człowieka od zwierzęcia – „bez niej jest złośliwą, a przemyślną i obrzydliwą małpą”[18]. Najpełniej wyraża się to w ateizmie przedrzeźniającym Kościół we wszystkim. Ateizm jako religia negatywna ma swoje święte księgi i objawienie jako antyfilozofię Marksa i Lenina, ma swoje święta, sobory (zjazdy partii), swoją inkwizycję (NKWD), swoje schizmy i klątwy, ma swego mesjasza Lenina, którego relikwie wielbione są na Placu Czerwonym, a w końcu pała żądzą uniwersalizmu i ma swoich misjonarzy. Patos rewolucji to patos bezbożności i niszczenia w imię bezbożności[19]. Świat staje więc wobec możliwości inwazji „antropoidów” (idea Dymitra Mereżkowskiego) i rozpadu cywilizacji z powodu wewnętrznego barbarzyństwa „w postaci najohydniejszej, jaka da się pomyśleć; źle mówię, dotychczas nic podobnego nie dawało się pomyśleć”[20].
Cóż można przeciwstawić tej potędze? Zdziechowski przeciwstawia temu prawosławie, zwłaszcza zaś duchowość, filozofię, teologię i liturgię. Wspomina, że naród rosyjski wytworzył typ pielgrzyma poszukującego prawdy Bożej, pędzącego żywot tułacza w nieustannych wędrówkach od jednych miejsc świętych do drugich[21]. Uważał Rosjan za „maksymalistów z upodobania – albo wszystko, albo nic”. Stąd też skok od Boga do ateizmu. Ponieważ jednak najważniejsze jest poszukiwanie prawdy, w końcu zwycięży pierwiastek wiary[22]. Świadczy o tym głęboką żądza wiary, która stworzyła prawosławne obrzędy kościelne, równych którym nie ma na świecie i które są natchnionym dziełem geniuszu religijnego Rosji[23].
„Miał słuszność Włodzimierz Sołowjow twierdząc, że liturgię obrządku wschodniego tworzyli aniołowie, każdy prawosławny wierzy i czuje, że aniołowie w niej uczestniczą i prowadzą nas za sobą w podwoje wiekuistej światłości”[24].
Z tych powodów Rosja, która przez wieki budowała swoją jedność pod kopułami cerkwi nie może umrzeć[25]. Cerkiew stała się przedmiotem szczególnej nienawiści ze strony rewolucji, gdyż samą sobą uosabia potępienie krwawego terroru i walki o byt, głosząc prawo miłości bliźniego[26].
Wielką nadzieją napełniał Zdziechowskiego fakt, że z kraju w którym postanowiono chrześcijaństwo wykorzenić, wyszła wspaniała apologia chrześcijaństwa, dzieło Eugeniusza Trubieckoja „Sens życia”[27]. Szczególną uwagę zwrócił Zdziechowski na ten fragment rozprawy filozoficznej Trubieckoja, który traktuje o tak zwanym „kryterium świętego Jana Apostoła”: „Trzeba umieć wniknąć w stanowiące najczystszą esencję chrześcijaństwa wschodniego słowa o kryterium św. Jana Apostoła, aby zrozumieć całą płytkość myślenia tych wszystkich na Zachodzie, którzy się łudzą możliwością unii Kościołów, rozumianej przez nich jako bezwzględne poddanie się prawosławnego Wschodu papieżowi, przy zachowaniu, w charakterze niby to rekompensaty, swojego obrządku”[28].
Pod określeniem „kryterium św. Jana Apostoła” rozumiał Eugeniusz Trubieckoj Ewangelię Janową, będącą najwyraźniejszą afirmacją wiary w Zbawiciela w którego wcieliło się Przedwieczne Słowo Ojca, zwłaszcza zaś słowa „Jeżeli ja chcę, aby pozostał aż przyjdę, co tobie do tego” (J 21, 20-23). Słowa te jak gdyby stoją w opozycji do tekstu Mt 16, 18 i z nimi Trubieckoj wiąże istotę prawosławia. Współczesny teolog prawosławny w następujący sposób komentuje te fragmenty Ewangelii: „O ile słowa skierowane do Piotra dają się łatwo wytłumaczyć i są przejrzystą przepowiednią jego losów osobistych w perspektywie chronologicznej – łatwo na podstawie tych słów przewidzieć jego życie w czasowym następstwie wydarzeń, o tyle słowa skierowane do Jana wyrywają jakby jego życie i jego losy z normalnej sytuacji następstwa czasu i wydarzeń, przenosząc je w jakieś zupełnie inne warunki, już nie w inny czas, bo temu następne zdania tekstu przeczą, ale w inną czasoprzestrzeń, w której prawa logiki, prawa następstwa czasowego, prawa przyczyn i skutków jakby tracą swoją siłę. Ten tekst pozostaje w bezpośrednim stosunku do wszystkich innych miejsc Starego i Nowego Testamentu, które sugerują nam podwójną perspektywę rzeczy ostatecznych – czasową i ontologiczną”[29].
Centrum zainteresowań Zdziechowskiego stanowiła także idea zła i jego przezwyciężenia. Zło w ujęciu Zdziechowskiego, za W. Sołowjowem i S. Bułgakowem, traktowane jest jako odpadnięcie od Boga. Jednakże dla Zdziechowskiego zło nie jest tylko „fantomem” czy też „brakiem dobra”, ale realną potęgą, zależną bezpośrednio od osobowego źródła zła – szatana: „nadchodzi książę tego świata” (J 14, 30) … „wasza godzina i panowanie ciemności” (Łk 22, 53)[30]. Według Zdziechowskiego świat badany z zewnątrz jest jednym wielkim nonsensem, jednakże pod powłoką zjawisk kryje się tkwiąca w nim myśl, która daje się uchwycić logiką myśli i intuicją wiary[31]. Niezwykle wysoko oceniając w latach trzydziestych twórczość o. Pawła Florenskiego (1882-1937)[32] i rozwijając myśli Florenskiego oraz Trubieckoja, Zdziechowski stawia intuicję wszechjedności Boga jako „prius” wszelkiej świadomości. Prawosławie przypomina, że każdy ma być żywym kamieniem, z których budowany jest dom Boży. Symbolem drogi życia są dwie linie – pozioma i pionowa – szczęście ziemskie i szczęście niebieskie. Linie te krzyżują się i krzyż daje rozwiązanie zagadki: sens życia tkwi w zjednoczeniu nieba i ziemi[33]. Jest to rola właściwa dla Rosjan, „urodzonych apokaliptyków”, marzących o kosmicznym przemienieniu ziemi[34]. Istotną rolę w tym procesie powinna odegrać filozofia, którą Zdziechowski za Trubieckojem rozumiał jako „sumienie narodu”[35]. Jest to jednak zadanie wyjątkowo trudne. Jako przykład autor „Widma przyszłości” podaje, że w 1933 r. odpowiedzią na apel najmłodszej córki Lwa Tołstoja, Aleksandry, w sprawie terroru w Rosji – „Nie mogu mołaczat’” – było milczenie[36]. Przyczynę tego Zdziechowski postrzegał w tym, że w ciągu całego stulecia filozofowie, prawnicy i publicyści zgodnie, za nielicznymi wyjątkami, pracowali nad uśmierceniem wszechludzkiej chrześcijańskiej jedności i zastąpieniem jej hasłami egoizmów narodowych. Trudno więc uwierzyć w ludzką solidarność[37], skoro nawet nie wiadomo, czym zastąpić po I wojnie światowej ideę monarchii[38]. W sytuacji tak dramatycznej jedyną realną siłą pozostaje Kościół, zwłaszcza zaś możliwość współpracy różnych Kościołów. Kościół rosyjski, oczyszczony przez rewolucję, w oparciu o swoje wielowiekowe doświadczenie oraz bogactwo myśli filozoficznej i teologicznej, duchowości i ascezy, dokona przemiany swego narodu w Civitas Dei. Nie małą rolę przypisywał w tym Zdziechowski, solidaryzując się w tym względzie z wieloma swymi przyjaciółmi, samym Rosjanom: „Naród rosyjski powstanie, niby słup ognisty w Biblii i potężną ręką wymierzy czerwonej małpie policzek, od którego zadrży cała kula ziemska”[39].
Umieszczał jednak tę przemianę w czasach eschatologicznych, postępując za myślą W. Sołowjowa, S. Bułgakowa, D. Mereżkowskiego, M. Bierdiajewa oraz polskiego filozofa A. Cieszkowskiego, wiążąc raj eschatologiczny i zdobycie ziemi obiecanej z kosmicznym końcem, a nie z materią, jak to czynił Lew Tołstoj, z którym Zdziechowski pozostawał w bliskich kontaktach[40].
Pesymistyczna wizja dziejów – stąd wysoka ocena twórczości Iwana Turgieniewa[41] – zostaje więc ostatecznie przezwyciężona przez twórczy wysiłek chrześcijaństwa, w czym istotną rolę odegra rosyjskie prawosławie. Zdziechowski w swych poglądach był pesymistą, ale też pesymistyczna była myśl rosyjska w XIX wieku (Aleksy Chomiakow, Fiodor Dostojewski, Konstantyn Leontiew) i myśl Zachodu (Oswald Spengler, Friedrich Nietzsche, Léon Bloy)[42]. Autor pracy o pesymizmie[43] znajdował ratunek w chrześcijaństwie. Niektóre z jego intuicji, co widzimy dzisiaj, miały charakter proroczy. Wyprzedził też swoją epokę, głosząc w okresie międzywojennym idee współpracy Kościołów. Jego wizja świata cywilizowanego, przeradzającego się w świat bestialski, jest ciągle aktualnym ostrzeżeniem. Pozostaje jednak w „testamencie myśli mojej” pogodny optymizm Ewangelii głoszącej miłość i miłosierdzie pod złocistymi kopułami cerkwi, w których znowu zadźwięczą paschalne dzwony. Święto Paschy, święto życia i zwycięstwa nad śmiercią, było dla Zdziechowskiego zarazem zwycięstwem nad potęgą „księcia tego świata”.
Drugi tor recepcji myśli rosyjskiej w okresie międzywojennym wiąże się z Sekcją Teologii Prawosławnej Uniwersytetu Warszawskiego, na której wykładał – między innymi – Mikołaj Arseniew (1888-1977), związany z samym renesansem rosyjskim[44]. Czasopismo sekcji, zatytułowane „Elpis”, regularnie drukowało recenzje książek publikowanych w Paryżu[45], a wydawnictwo „Dobro” współpracowało z wydawnictwem YMCA PRESS. W okresie międzywojennym kupno w Polsce książki wydanej w Paryżu nie było żadnym problemem.
2. Okres po II wojnie światowej.
Marian Zdziechowski zmarł w 1938 r. w Wilnie. Sytuacja polityczna po śmierci Zdziechowskiego zmieniła się radykalnie. Po II wojnie światowej Polska znalazła się w orbicie wpływów bolszewickich. Cała rosyjska myśl religijna została potępiona jako zacofana. Bolszewicy usuwali z bibliotek publicznych dzieła filozofów i teologów rosyjskich. Myśl religijna została sklasyfikowana jako kontrrewolucyjna. Sytuacja zaczęła zmieniać się dopiero w 1956 r., ale bardzo powoli. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych o. Jerzy Klinger (1918-1976) był pierwszym, który mówił o filozofii rosyjskiej[46]. Pod jego wpływem w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej studenci przygotowywali tezy o filozofii rosyjskiej. O. Klinger napisał szereg artykułów o filozofii rosyjskiej[47] oraz przetłumaczył na język polski „Prawosławie” Paula Evdokimova[48] i jako pierwszy przywiózł z Paryża książki wielkich myślicieli rosyjskich. Drugim był profesor Andrzej Walicki z Uniwersytetu Warszawskiego[49]. Jednak pierwsze tłumaczenie rosyjskiej książki z dziedziny filozofii religijnej i teologii zostało opublikowane dopiero w 1992 r. – było to „Prawosławie” o. Sergiusza Bułgakowa[50]. Oczywiście, pierwsza publikacja oficjalna, gdyż miało miejsce kilka publikacji nieoficjalnych, w tym „Drogowskazy”[51] i „Rosyjska idea” Bierdiajewa[52]. Po książce o. Bułgakowa w Polsce opublikowano prawie wszystkie książki Mikołaja Bierdiajewa[53], „Historię filozofii rosyjskiej” Mikołaja Łosskiego[54], „Sens miłości” Włodzimierza Sołowjowa[55], „Ikonostas” i „Sól ziemi” o. Pawła Florenskiego[56], a także kilka książek Lwa Szestowa[57]. Aktualnie przygotowywane są do druku inne książki[58].
Publikacja książek z okresu rosyjskiego renesansu religijnego spowodowało zorganizowanie wykładów z filozofii rosyjskiej w Uniwersytecie Warszawskim, w Uniwersytecie Łódzkim oraz wyższej szkole prywatnej w Białymstoku. Ukazało się już szereg opracowań myśli rosyjskiej, zwłaszcza Bierdiajewa, Florenskiego i Bułgakowa[59]. W środowisku polskich intelektualistów opinie na temat myśli rosyjskiej zmieniły się radykalnie. Myśl rosyjska jest traktowana jako wielka tradycja chrześcijańska. Mam nadzieję, że w przyszłości ta nowa sytuacja da coś pozytywnego w relacjach polsko-rosyjskich.