1. Teologia sakramentu małżeństwa
Małżeństwo jest starsze od chrześcijaństwa i prawosławna teologia widzi ustanowienie małżeństwa w raju. Jezus Chrystus mówiąc o małżeństwie powołuje się na Stary Testament. Małżeństwo przywraca utraconą jedność ludzi. Chrystus na godach w Kanie swoją obecnością jedynie potwierdził sakramentalną instytucję z raju. “Niedobrze jest być człowiekowi samemu”, gdyż samotna egzystencja nie odzwierciedla życia Bożego. Koncepcja małżeństwa jest więc całkowicie personalistyczna i głosi osiągnięcie pełni bytu w Bogu. Materią sakramentu jest wzajemna miłość i dlatego św. Jan Chryzostom mówi, że “małżeństwo jest sakramentem miłości”[1]. Nowy Testament kładzie szczególny nacisk na obraz, jaki niesie ze sobą małżeństwo — Chrystus tak miłuje swój Kościół, jak mąż kocha swoją żonę. Z tego jednak powodu małżeństwo może być jedno na całe życie. Znając jednak ludzkie słabości i życiowe problemy, Kościół nie odrzuca tych, którzy sami odrzucili łaskę sakramentu małżeństwa[2].
Prawosławna koncepcja małżeństwa bazuje na tekście J 2, 1-10 opisującym wesele w Kanie i na pawłowej interpretacji małżeństwa jako tajemnicy (Ef 5, 32). Janowy opis wesela w Kanie należy odnieść do opisu Ostatniej Wieczerzy. Jana interesuje sens wydarzenia i dlatego w opisie Ostatniej Wieczerzy nie ma wzmianki o ustanowieniu Eucharystii, gdyż Jan opisuje wewnętrzną istotę Eucharystii i nasz związek z Chrystusem. Podobnie w opisie wesela w Kanie Jan zwraca uwagę na istotę związku małżeńskiego, którą jest jedność z Chrystusem, wyzwalająca radość. Jej symbolem jest cud przemiany wody w wino. Dlatego też według Pawła “tajemnica to wielka, a ja mówię w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła” (Ef 5, 32). Małżeństwo jest więc misterium — tajemnicą miłości dwojga ludzi i miłości Chrystusa do swego Kościoła[3]. Dlatego właśnie “miłość nigdy się nie kończy” (1 Kor 13, 8). Ponieważ małżeństwo odbija miłość Boga do stworzenia, monogamia jest jej warunkiem koniecznym. Zjednoczenie w Bogu prowadzi do nieśmiertelności. Nieśmiertelność potrzebuje miłości. Miłość odpowiada na miłość i jestem tylko dlatego, że kocham[4]. Człowiek wchodzi w świat z poczuciem oblubieńczego sensu swego ciała, swej męskości i kobiecości. Mężczyzna i kobieta zostali dani sobie, aby osiągnąć koinonię osób — “Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam” (Rdz 2, 18). Rozwijają się wzajemnie także poprzez swoje ciało, które nosi w sobie godność płynącą nie tylko z faktu stworzenia, ale i z faktu Wcielenia Chrystusa. Miłość oznacza nie tylko wzajemną komunię osób, ale jest też nieśmiertelnością, gdyż jest zaprzeczeniem śmierci — “Połóż mnie jak pieczęć na swym sercu, jak pierścień na swej dłoni, bo miłość mocna jest jak śmierć, namiętność głębsza niãli otchłań” (Pnp 8, 6). Bez miłości nie można zrealizować swego człowieczeństwa, a to wymaga pełnej akceptacji drugiej osoby[5]. Zakładanie koron jest świadectwem, że małżeństwo ma godność królewską. Jest też zarazem daniem świadectwa — martúria — i dlatego śpiewy wspominają o świętych męczennikach. Miłość wywołuje radość. Król Dawid tańczył przed arką (1 Sm 6, 14). Izajasz weseli się, a dokładniej xóreue — tańczy w koło, w korowodzie, czego symbolem jest trzykrotne obchodzenie w koło w korowodzie pulpitu z ewangeliarzem.
Bóg nie stworzył człowieka dla swej własnej chwały. Stworzył go raczej dla swego własnego cierpienia, ponieważ Bóg jest miłością ukrzyżowaną. Człowiek nie jest środkiem nawet dla Boga. Dlatego właśnie możliwa jest miłość i może mieć miejsce jedynie wtedy, gdy są dwie osoby, dwa podmioty. Bóg jest gwarantem ich wolności. Jeżeli człowiek pragnie miłości, Bóg daje mu dar sakramentalny i udziela swej charyzmatycznej miłości. Jedyny powód, który może mieć znaczenie, aby odrzucić miłość w imię wolności, współczucia, miłosierdzia, oznacza w tym wypadku inną miłość. Kiedy miłość, która jest poza wszelkim problemem i ponad wszelkim wyborem, zmienia się w inną, wtedy pojawiają się problemy.
Dzisiejsze wyzwolenie jest pozorne i zbudowane na łatwym i bezkonfliktowym erotyzmie. Łatwość uzyskania cywilnego rozwodu zredukowała małżeństwo do poziomu “drobnej sprawy”, do błahostki stosunku seksualnego bez jutra, do transakcji handlowej lub też mało znaczących interesów. Koniec stulecia ze swej strony zaniżył wymogi do poziomu zorganizowanego zwierzęcia. Jego jedynym zajęciem jest zmniejszanie i limitowanie szkód społecznych. Jest to “kierowanie małżeństwem”. Jednakże miłość przychodzi kiedy chce, a to właśnie traktowane jest jako mało znaczące i zostaje zamienione w system społecznych kontraktów.
Miłość jest zawsze dyskretnie związana ze śmiercią. Gdy “Pieśń nad pieśniami” głosi, że “miłość mocna jest jak śmierć” to mówi, że ich moc jest równa i problem ostatecznego zwycięstwa pozostaje otwarty. Miłość dotyka nieśmiertelności, gdy przekracza wszelką fragmentaryczność osoby, społeczne cenzury, peryferyjne konflikty, seksualizm, obiektywizację, gdy przekracza wszelki przymus narzucony duchowi i suwerennej wolności. Małżeństwo nie usprawiedliwia miłości, jest jego łaską.
Miłość oznacza rozerwanie społeczeństwa i natury. Jest bowiem rupturą w ekonomii upadku, przeciwstawia się arbitralności, gdyż zawiera w sobie ascetyczne oczyszczenie dobrowolnie przyjętych cierpień. Podniesiona do poziomu ducha może czynić cuda. Jeżeli nie jest dzielona i nie jest zrozumiana, staje się męczeństwem i niesie stygmaty. Nie chodzi tu o dobra ziemskie, lecz o uratowanie Boskiej wolności człowieka i jego niebieskiej godności. Po zdobyciu innego miłość może przejść w stan agonii, ale nigdy nie traci swej wielkości.
Usuwanie wszelkiego przymusu, wszystkich narzuconych przedmiotowych form jest pozytywne, gdy jest czynione w celu budowania świata wartości lub też całkowitej ofiary “ze swego”. W tym wypadku wyzwolenie człowieka z ostatniego zniewolenia przychodzi od samego człowieka. Gdy człowiek zrozumie, że sam dla siebie jest darem Bożym, może siebie ofiarować Bogu. “To, co jest Twoje, Tobie ofiarujemy”, głosi Liturgia. W tej ofierze mieści się ukochana istota przywrócona Bogu w rozkwicie swej radości. Ofiaruje się bowiem Bogu ikonę oblicza ukochanego w Bogu. Jest to poziom nowego stworzenia, wyzwoleńcze tchnienie Ducha, aby człowiek mógł zrozumieć miłość i przeniknąć swoją tajemnicę.
Decyzja człowieka, który wygłasza swoje “tak”, jest niezgłębiona dla każdego ministra sakramentu, pozostaje zaś przede wszystkim tajemnicą dla człowieka, który ją wygłasza. Nie istnieje żadna formalna ludzka możliwość zweryfikowania i sprawdzenia jakości uczucia, jego trwania i głębi. Jednakże w związku zawartym ze względu na interesy lub narzuconym przez zewnętrzną wolę, w związku między osobami, które nie są wewnętrznie wolne, nie ma to nic wspólnego z małżeństwem w sensie mistycznym i świętym. Materia sakramentu czyli miłość, jest w tym wypadku nieobecna lub też zniszczona.
Rzeczywiste niezgodności, “zła miłość”, są częstym zjawiskiem. Jednakże w większości konfliktów małżeńskich można doszukać się zaniku życia duchowego, uchylanie się od naśladowania drogi heroicznej, odrzucenie pokuty, ewangelicznej metanoia. Zniszczyć swoją miłość to znaczy zniszczyć samego siebie. Natomiast potrzeba utrzymania się na poziomie ducha nigdy nie może być ani formalną, ani też narzuconą. Nie narzuca się miłości, jak i nie narzuca się męczeństwa. Obietnica wierności opiera się na najbardziej głębokim realiãmie ludzkiego życia i na elementach irracjonalnych. Nie może być narzucona z zewnątrz, lecz musi wynikać z wnętrza, z głębi serca, i kierować się do wolności ducha jako zaproszenie na święto, jako wezwanie do cierpienia. Jest w tym zaangażowany akt wiary i wierność jest żywa na miarę integralności wiary, skoro pojęcia “świadectwo” i “męczeństwo” są synonimami. Osoba ludzka nie może być sądzona spoza tego misterium, z wyjątkiem Boga, któremu dana jest obietnica i sumienia tego, który składa obietnicę. Skoro wiara podlega zmianom, wierność również może ulegać zmianom, przestaje być łaską i staje się przymusem[6].
“Tajemnica to wielka, a ja mówię w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła” (Ef 5, 32). W piątym rozdziale Listu do Efezjan odkrywamy nowy sens chrześcijańskiego małżeństwa, który nie powinien zostać zredukowany ani do żydowskiego utylitaryzmu, ani do rzymskiego legalizmu. Odkrywamy możliwość i odpowiedzialność daną każdemu, mężczyãnie i kobiecie, aby przemienić “ich zgodę” w rzeczywistość królestwa.
Każdy ludzki byt jest członkiem ziemskiej społeczności, obywatelem swojej ojczyzny i członkiem swojej rodziny. Nie może odrzucić swojej posługi egzystencji materialnej i powinien wypełnić swoje obowiązki społeczne. Ewangelia nie zdejmuje z człowieka odpowiedzialności za świat i za ludzkie społeczeństwo. Autentyczne chrześcijaństwo nigdy nie zalecało odrzucenia świata. Sami mnisi oddają specjalną posługę światu i nie wypierają się ani jego istnienia, ani jego znaczenia, a jedynie ujawniają swoje pretensje do kontrolowania człowieka, ograniczając jego wolność. Powołanie człowieka “na obraz i podobieństwo Boże” w nim — oznacza przede wszystkim wykorzystanie w sposób nieograniczony, “Boski” i wolny, swych twórczych mocy, pragnienia absolutnego Dobra, najwyższych form Piękna, prawdziwej Miłości, pragnienia bycia prawdziwym doświadczeniem samego Boga, ponieważ Bóg jest Dobrem, Pięknem, Miłością i sam kocha człowieka. Człowiek może wołać do Niego, a jego głos będzie wysłuchany i człowiek może mieć doświadczenie swojej Miłości. Dla chrześcijanina Bóg nie jest pojęciem do zrozumienia, lecz osobą, którą należy poznać: “Ja jestem w Ojcu, wy we Mnie i Ja w was” (J 14, 20). Człowiek odkrywa w Bogu swoje własne człowieczeństwo, ponieważ został stworzony “na obraz Boży”. Chrystus, będąc prawdziwym Bogiem, objawił równocześnie prawdziwe człowieczeństwo, nie wbrew swojej Boskości, ale właśnie dlatego, że jest prawdziwym Bogiem: w Nim widzimy Boskość jako jedyną normę człowieczeństwa.
Kiedy człowiek jest chrzczony i staje się jednym ciałem z Chrystusem w Eucharystii, staje się w istocie bardziej autentycznym człowiekiem niż jest; odnajduje bardziej autentyczną relację z Bogiem i z podobnymi sobie oraz odnajduje swoją odpowiedzialność za świat wraz z nieograniczoną mocą kochania, daną przez Boga.
Jeżeli św. Paweł określa małżeństwo jako “misterium” (czyli tajemnica), to trzeba powiedzieć, że w małżeństwie człowiek nie zaspokaja jedynie potrzeb swojej ziemskiej egzystencji w świecie, ale równocześnie realizuje znaczącą część celu dla jakiego został stworzony. Mówiąc inaczej wchodzi do królestwa życia wiecznego. W świecie człowiek posiada wielość darów i mocy (materialnych, intelektualnych, emocjonalnych), ale jego istnienie jest ograniczone przez czas. Będąc “zrodzonym z wody i Ducha” wchodzi do królestwa życia wiecznego, bowiem przez Zmartwychwstanie Chrystusa to królestwo jest już osiągalne, można mieć jego doświadczenie, uczestniczyć w nim. Nazywając małżeństwo “misterium” św. Paweł podkreśla, że małżeństwo ma również swoje miejsce w wiecznym królestwie. Małżonkowie stają się jednym bytem, jednym ciałem, w ten sam sposób jak Syn Boży jest jednym bytem czyli Bogiem, który stał się również człowiekiem, aby zgromadzenie Jego ludu mogło stać się Jego ciałem. Dlatego też narracja Ewangelii tak często porównuje królestwo Boże z ucztą weselną, co realizuje prorocze wizje Starego Testamentu na temat zaślubin Boga z Izraelem, narodem wybranym. Z tego powodu prawdziwe chrześcijańskie małżeństwo może być tylko jedno nie na mocy jakiegoś abstrakcyjnego prawa lub jakiejś zasady moralnej, ale właśnie dlatego, że jest misterium królestwa Bożego, wprowadzającym człowieka w wieczną radość i wieczną miłość.
Jako misterium czyli sakrament małżeństwo chrześcijańskie zderza się z praktyczną i empiryczną rzeczywistością “upadłego” człowieczeństwa. Ukazuje również, że sama Ewangelia jest ideałem, którego nie można osiągnąć. Jednakże istnieje podstawowa róãnica między “sakramentem” i “ideałem”. Sakrament nie jest abstrakcyjnym wymysłem. Jest doświadczeniem, w którym człowiek nie jest jedną stroną, ale zawsze działa we wspólnocie z Bogiem. W sakramencie człowiek uczestniczy bardzo konkretnie w Duchu, jednakże bez przestania bycia zawsze pełnym człowiekiem. Przeto, jak to już powiedziano, staje się bardziej autentycznym człowiekiem i realizuje swój pierwotny cel. Sakrament jest przejściem do prawdziwego życia, czyli do zbawienia człowieka. Jest otwartą bramą, prowadzącą do prawdziwego i czystego człowieczeństwa.
Z tego powodu sakrament nie wywołuje magicznych skutków. Duch ∞więty nie likwiduje ludzkiej wolności, lecz wolność ogranicza grzech. Kościół nie działa po prostu przez prawa i zakazy. Ujawnia prawdziwą naturę człowieka, a zwłaszcza jego seksualność. Ujawnia, że funkcja seksualna nie jest zła sama w sobie i może zostać “odkupiona” oraz przemieniona, podobnie jak i inne przejawy natury. To przemienienie dokonuje się poprzez miłość — nie tylko ludzką miłość, ale także tę, która jednoczy Chrystusa z Kościołem. Dla chrześcijanina wszelkie funkcje seksualne poza tą formą “odkupienia” w mocy przemieniającej, którą ochrzeczeni otrzymują w sakramencie małżeństwa, jest upadkiem i złamaniem swojej godności duchowej. W nowym życiu to, co niemożliwe, staje się naprawdę możliwe pod jednym warunkiem, a mianowicie, że człowiek zaakceptuje to, co Bóg mu daje. Odnosi się to również do małżeństwa[7].
2. Rozwód i powtórne małżeństwo
Chodzi w tym wypadku o małżeństwa rozwiedzionych i owdowiałych, ponieważ w świadomości Kościoła nie istnieje pojęcie “rozwodu”, ale powtórnego udzielenia sakramentu małżeństwa. Atenagoras w swojej “Prośbie” nazywał małżeństwo zawarte po rozwodzie “cudzołóstwem”[8]. Jako takie wymagało określonej kary kościelnej, polegającej na wieloletnim odłączeniu od Eucharystii. Mówi o tym czwarty kanon św. Bazylego Wielkiego. Także św. Teodor Studyta (zm. 826) w drugim kanonie nakazywał powtórne małżeństwo odłączyć na dwa lata od Eucharystii[9], co w tym samym okresie podtrzymywał patriarcha Konstantynopola Nicefor Wyznawca[10]. Jeszcze w XIII wieku Nicetas, metropolita Heraklei, głosił tę samą zasadę:
Mówiąc ściśle nie należy koronować tych, którzy zawierają powtórny związek małżeński, jednakże zwyczaj Wielkiego Kościoła [Konstantynopola] nie podtrzymuje tego rygoru i akceptuje zakładanie koron małżeńskich na głowy takiego związku. Powinni jednakże powstrzymać się od przyjmowania komunii świętych Tajemnic w ciągu roku lub dwóch[11].
Jednak św. Jan Chryzostom głosił w tym względzie miłosierdzie:
A cóż powiedzą ci, którzy jednoczą się w powtórnym związku? Nie mówię tego, aby osądzać, niech tak nie będzie, i Apostoł to dozwala[12].
Od wydania przez cesarza Leona VI Filozofa 89 noweli, przekazującej Kościołowi prowadzenie akt stanu cywilnego, Kościół nie mógł odwlekać ceremonii małżeńskiej na kilka lat, gdyż tylko małżeństwo kościelne pociągało za sobą cywilne skutki prawne. Sytuacja ta doprowadziła do opracowania formularza “Obrzędu powtórnego ślubu” (gr. Òkolouyía eÉw digámon), mającego charakter pokutny. Początkowo obrzęd ten nie zawierał koronowania, które weszło w praktykę dopiero około XI wieku. Jak daleko jednak mogła iść kościelna ekonomia czyli okazywanie miłosierdzia? Cesarz Leon VI Filozof wymógł na Kościele w 906 roku zgodę na swoje czwarte małżeństwo z Zoe Karbonopsiną, co wywołało długotrwałe spory zakończone w 920 roku wydaniem “Tomosu jedności” (gr. tómow śnQsevw), który zabronił udzielania czwartego związku kościelnego i ograniczył zawieranie trzeciego do czterdziestego roku życia[13].
Jest rzeczą interesującą, że przyczyn rozwodów, podanych przez cesarzy w prawie cywilnym, Ojcowie nie uznawali za niezgodne z chrześcijaństwem. O tych powodach rozwodu milczy św. Jan Chryzostom, natomiast wprost akceptuje je św. Epifaniusz z Cypru (zm. 403)[14]. Po Konstantynie Wielkim Kościół przejął część prawodawstwa państwowego i zaakceptował je jako kościelne. Następnie uznał nowele cesarskie dotyczące pokrewieństwa i powinowactwa, zabraniające związków małżeńskich do siódmego stopnia pokrewieństwa i powinowactwa. Zgodnie z prawem rzymskim małżonkowie nie mogli być spokrewnieni w linii prostej (łac. linea recta) i w linii bocznej (łac. linea obliqua) do trzeciego stopnia (łac. gradus), nie mogli też być spowinowaceni (łac. adfinitas), musieli być wolni, dojrzali (łac. pubertas) i uzyskać zgodę rodziców (łac. consensus, por. Baz 38). Jednakże akceptując empiryczną rzeczywistość upadłego świata, św. Bazyli Wielki podkreślał, że powtórne małżeństwo, obojętnie czy po rozwodzie, czy po owdowieniu, jest lekarstwem przeciwko nierządowi, wymagającym jednak kościelnej kary odłączenia od Eucharystii (Baz 4). Tenże sam święty uważał trzecie małżeństwo za “nieczystość w Kościele, nie lepszą niż cudzołóstwo” (Baz 50), wymagającą kary trzech lub dwóch lat odłączenia od Eucharystii (Baz 4, 80).
Ideałem chrześcijańskiego małżeństwa jest bowiem, i była, absolutna monogamia, co do dzisiaj obowiązuje w całej rozciągłości duchownych. Sens małżeństwa starotestamentowego tkwił w prokreacji:
Będę ci błogosławił obficie i rozmnożę tak licznie potomstwo twoje jak gwiazdy na niebie i jak piasek na brzegu morza, a potomkowie twoi zdobędą grody nieprzyjaciół swoich. I w potomstwie twoim błogosławione będą wszystkie narody ziemi za to, że usłuchałeś głosu mego (Rdz 22, 17-18).
Pewne ślady tej koncepcji spotykamy w pierwszym liście św. Pawła do Tymoteusza: “kobieta zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci” (2, 15). Jednak nauka Chrystusa przeciwstawia się zdecydowanie Księgom Rodzaju i Powtórzonego Prawa. Konkubinat (Rdz 16, 1-3; Pwp 20, 15-17; 21, 10-14) i lewirat (Rdz 38, 8; Pwp 21, 1-5) zostają odrzucone. Prawo królestwa przeciwstawia się wszelkiemu legalizmowi i monogamia Mt 5, 32 zna wyjątek w postaci nierządu przekreślającego wierność małżeńską. Małżeństwo jest jedno na całe życie. W starożytności korony zdejmowano ósmego dnia po zawarciu małżeństwa. Dzień ósmy nie istnieje w siedmiodniowym cyklu tygodnia, wykracza więc poza czas i oznacza wieczność. Prawosławna koncepcja małżeństwa bazuje na tekście J 2, 1-10 opisującym wesele w Kanie i na pawłowej interpretacji małżeństwa jako tajemnicy (Ef 5, 32). Janowy opis wesela w Kanie należy odnieść do opisu Ostatniej Wieczerzy. Jana interesuje sens wydarzenia i dlatego w opisie Ostatniej Wieczerzy nie ma wzmianki o ustanowieniu Eucharystii, gdyż Jan opisuje wewnętrzną istotę Eucharystii i nasz związek z Chrystusem. Podobnie w opisie wesela w Kanie Jan zwraca uwagę na istotę związku małżeńskiego, którą jest jedność z Chrystusem, wyzwalająca radość. Jej symbolem jest cud przemiany wody w wino. Dlatego też według Pawła “tajemnica to wielka, a ja mówię w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła” (Ef 5, 32). Małżeństwo jest więc misterium — tajemnicą miłości dwojga ludzi i miłości Chrystusa do swego Kościoła[15]. Dlatego właśnie “miłość nigdy się nie kończy” (1 Kor 13, 8). Ponieważ małżeństwo odbija miłość Boga do stworzenia, monogamia jest jej warunkiem koniecznym. Zjednoczenie w Bogu prowadzi do nieśmiertelności. Nieśmiertelność potrzebuje miłości. Miłość odpowiada na miłość i jestem tylko dlatego, że kocham[16]. Człowiek wchodzi w świat z poczuciem oblubieńczego sensu swego ciała, swej męskości i kobiecości. Mężczyzna i kobieta zostali dani sobie, aby osiągnąć koinonię osób — “Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam” (Rdz 2, 18). Rozwijają się wzajemnie także poprzez swoje ciało, które nosi w sobie godność płynącą nie tylko z faktu stworzenia, ale i z faktu Wcielenia Chrystusa. Miłość oznacza nie tylko wzajemną komunię osób, ale jest też nieśmiertelnością, gdyż jest zaprzeczeniem śmierci — “Połóż mnie jak pieczęć na swym sercu, jak pierścień na swej dłoni, bo miłość mocna jest jak śmierć, namiętność głębsza niãli otchłań” (Pnp 8, 6). Bez miłości nie można zrealizować swego człowieczeństwa, a to wymaga pełnej akceptacji drugiej osoby[17]. Zakładanie koron jest świadectwem, że małżeństwo ma godność królewską. Jest też zarazem daniem świadectwa — martúria — i dlatego śpiewy wspominają o świętych męczennikach. Miłość wywołuje radość. Król Dawid tańczył przed arką (1 Sm 6, 14). Izajasz weseli się, a dokładniej xóreue — tańczy w koło, w korowodzie, czego symbolem jest trzykrotne obchodzenie w koło w korowodzie pulpitu z ewangeliarzem.
Prawodawstwo rzymskie dopuszczało rozwód, podobnie jak i tekst Mt 5, 32. Rozwiązanie małżeństwa (łac. divortium) dokonywało się w prawie rzymskim za obopólnym porozumieniem, co było zewnętrznym wyrazem rozpadu affectio maritalis, a ponadto przez śmierć oraz utratę wolności (łac. capitis deminutio) przez jednego z małżonków. Już w 331 roku podjęto w cesarstwie próbę wprowadzenia zakazu rozwodów bez przyczyny i zarazem wyraãnego określenia przyczyn. W 363 roku cesarz Julian przywrócił pierwotny porządek. Prawo jednak ulegało zmianom. Cesarz Justynian Wielki zabronił rozwodu “za zgodą stron”, ale Justyn II przywrócił znów w 566 roku dawne zwyczaje. Kościół na Soborze in Trullo (691-692) wyraził sprzeciw wobec tej praktyki (Trul 64), a następnie cesarze zakazali takiego rozwodu. Przyczyny rozwodu także ulegały zmianom i ich liczba wahała się od 3 dla męża i 2 dla żony do 14 dla męża i 18 dla żony.
Wbrew potocznej opinii rozwiązłość nie była cechą czasów starożytnych. Ideałem rzymskim było małżeństwo monogamiczne. Cudzołóstwo karane było konfiskatą jednej trzeciej lub połowy majątku, a od Konstantyna Wielkiego do Justyniana śmiercią. Jednakże za cudzołóstwo (łac. adulterium) nie uznawano związków z niewolnicami, prostytutkami, aktorkami i kobietami żyjącymi w konkubinacie. Związek bez ślubu (łac. concubinatus) uchodził nawet w czasach Justyniana Wielkiego za niższą formę małżeństwa. W prawie rzymskim istotne było stwierdzenie, że małżeństwo istnieje dzięki porozumieniu, a nie spełnieniu fizycznemu. Porozumienie stanowiło więc istotę małżeństwa i z prawa rzymskiego zasada ta przeszła do sakramentologii niektórych Kościołów. W tym wypadku materią sakramentu stała się przysięga małżeńska, z czego konsekwentnie wynika, że ministrami tego sakramentu są sami narzeczeni.
Również możliwość zawarcia powtórnego małżeństwa po śmierci jednej ze stron jest naśladownictwem prawa rzymskiego (secundae nuptiae były możliwe po rocznej, a póãniej po dziesięciomiesięcznej żałobie). Tymczasem chrześcijańskie małżeństwo jest przywróceniem sytuacji Raju. Małżeństwo chrześcijan nie jest prawem, ale mistycznym związkiem, wzorowanym na związku Chrystusa z Kościołem i dlatego Justynian zadeklarował w 74 noweli, że materią tego saktramentu jest miłość. Chrystus nabywa Kościół przez cierpienie, a nie przez prawo, przez decyzję, a nie przez normę. Po zawarciu małżeństwa kobieta stoi przed ikoną Bogurodzicy, a mężczyzna przed ikoną Chrystusa, odnajdując siebie przed tym archetypowym obrazem małżeństwa, według św. Pawła jedności Chrystusa i Kościoła[18]. Małżeństwo nie kończy się ze śmiercią jednego z małżonków, ale trwa nadal w królestwie. Apostoł Paweł dopuszcza jednak możliwość powtórnego małżeństwa po śmierci współmałżonka. ∞mierć ma wiele postaci. Rozwód też jest równoznaczny ze śmiercią. Jest to śmierć materii sakramentu przez zdradę, śmierć religijna przez apostazję, śmierć cywilna przez wyrok sądowy, śmierć psychiczna przez chorobę[19]. Z chrześcijańskiego punktu widzenia małżeństwo może być tylko religijne. Chrystus Pan mówiąc o małżeństwie, mówił zawsze o małżeństwie żydowskim (Mt 19, 2-18, Mk 10, 2-9), a więc o małżeństwie religijnym, które mogła rozwiązać jedynie śmierć lub rozwód. Także w kontekście religijnego małżeństwa Chrystus mówi o możliwości zerwania małżeństwa z powodu zdrady:
śg€ dè légv ˜mîn µti pâw ¿ Òpolúvn tÎn gunaíka a°toû parektòw lógou porneíaw poieî a°tÎn moixeuyÜnai, kaì \w śan Òpoleluménhn gamÄth, moixâtai (Mt 5, 32, por. 19, 9).
W tym zdaniu jest mowa o tym, że małżeństwo jest nierozerwalne poza wyjątkiem (gr. parektòw) przyczyny (gr. lógou) cudzołóstwa (gr. porneía oznacza prostytucję, nierząd, i ma szersze znaczenie niż cudzołóstwo). Kto bierze porzuconą z wyjątkiem tej przyczyny, dopuszcza się cudzołóstwa (gr. moixeía). Ponieważ cudzołóstwo jest możliwe tylko z cudzą żoną, a nie z osobą z wolnego związku (wtedy mamy do czynienia z nierządem), tekst Mt 5, 32 należy przetłumaczyć następująco: “Kto rozwodzi się ze swoją żoną z innej przyczyny niż cudzołóstwo, ten sam popełnia cudzołóstwo i jej daje powód popełnienia cudzołóstwa”[20]. W prawosławiu drugie małżeństwo jest tolerowane także po śmierci jednego z małżonków. Mamy tu do czynienia z misterium miłości i miłosierdzia, w którym człowiek jest ważniejszy niż prawo. Obietnice chrzcielne też są łamane, a poza tym sprawiedliwość domaga się, że skoro mnich może zrezygnować ze ślubów zakonnych, a prezbiter z kapłaństwa, to małżonkowie muszą mieć ten sam przywilej.
Kościół zawsze starał się chronić świętość związku małżeńskiego, którą według św. Jana Chryzostoma symbolizują korony małżeńskie — oznaka zwycięstwa nad pokusami w okresie narzeczeńskim[21]. Dążenie do ochrony świętości małżeństwa znalazło również odzwierciedlenie w kanonach synodu lokalnego około 350 roku w Gangrze, skierowanym wyraãnie przeciwko tendencjom enkratycznym w ówczesnym Kościele. Synod ten jasno określił, że “pożycie małżeńskie godne jest czci” (Gan 21; por. Ap 51), a także ekskomunikował tych wszystkich, którzy uważają za nieważne sakramenty udzielane przez żonatego kapłana (Gan 4).
Akceptując rozwód Kościół prawosławny świadczy o swoim nieskończonym szacunku do ludzkiej osoby i do sakramentu charyzmatycznej miłości. Jeżeli jednak czyni rozwód trudnym i jasno wyraża swoją rezerwę, to dlatego, że pragnie zapobiec powierzchownemu stosunkowi do grzechu i ostrzec o niebezpieczeństwie zniszczenia własnego i cudzego życia. Zawsze manifestuje swoje zaufanie do człowieka i podkreśla, że dorosły człowiek jest jedynym sędzią swego życia. Wymaga tego wielkość sakramentu, gdyż życie małżeńskie jest ciągłym sakramentem i nigdy nie można go profanować bez narażania się na wewnętrzną karę piekielnej pustki.
Według zasady, którą nazywamy “privilegium Paulinum” (1 Kor 7, 12-16), małżeństwo nieochrzczonych może być rozwiązane na korzyść tej osoby, która się nawróciła. ∞w. Paweł słusznie zaleca ten przywilej, który pozwala zerwać małżeństwo, gdyż jasno mówi, że misterium ma przewagę nad prawem: “Brat i siostra nie są skrępowani w tym wypadku”. ∞w. Jan Chryzostom komentując ten fragment powiedział: “Lepiej jest zerwać małżeństwo, niż zgubić siebie samego” (PG 61, 155). “Zbawienie — zadeklarował św. Grzegorz Teolog — jest dla tych, którzy go pragną”.
Kościół uznaje więc istnienie sytuacji, w których życie małżeńskie zostaje pozbawione materii sakramentu i staje się stałą profanacją zmierzającą do zgubienia duszy. Nierozerwalność związku stwarza ryzyko zmuszania do kłamstwa i chroniąc “dobra wspólne” masakruje się “dobra osobiste”. Celem zachowania społecznych pozorów, godnego oblicza “pater familias”, społeczeństwo wraz ze współczesnym państwem ustanowiło prostytucję. Jest to cena za skutki ustalonej monogamii. Być może dlatego Ewangelia zawiera zagadkowe słowa o prostytutkach, które uprzedzą nas w drodze do królestwa…
Nierozerwalność związku w żadnym wypadku nie interesuje miłości. Problem pojawia się wtedy, kiedy nie ma już nic do uratowania, związek ogłoszony na początku jako nierozerwalny jest już rozwiązany, a prawo nie dysponuje niczym, aby zastąpić łaskę, nie może uleczyć, wskrzesić, czy też powiedzieć: “Wstań i idã”.
Stoimy więc wobec bardzo dziwnego zjawiska. Wśród wszystkich grzechów surowo sądzonych przez Ewangelię, poza grzechem wynikającym par excellence z szatańskiej pychy, to właśnie w seksualiãmie współczesna teologia moralna znajduje istotowe objawienie grzechu pierworodnego, przede wszystkim dlatego, że małżeństwo zostało zredukowane do prokreacji, a rozwód potępiono. Miłość nie jest uznawana za tajemnicę, a kontrakt małżeński otrzymał status absolutnego obowiązku. A przecież obietnice chrzcielne angażują i wiążą z tego samego tytułu wierność wierzącego. Życie przeciętnego chrześcijanina pozostaje w ciągłej sprzeczności z obietnicami chrztu: jest to stan stałego krzywoprzysięstwa, pomimo budzącego grozę zalecenia św. Symeona Nowego Teologa, aby nikomu w żadnym wypadku nie przeszkadzać być członkiem Kościoła.
3. Stosunek Kościoła do osób rozwiedzionych
Kościół jest dla tych, którzy pokutują za swoje grzechy. Ta zasada stawia zarazem problem traktowania osób rozwiedzionych. Jedyną dla nich drogą jest pokuta. W tym względzie osoby rozwiedzione traktowane są tak samo, jak każdy inny grzesznik. Akceptując empiryczną rzeczywistość upadłego świata, św. Bazyli Wielki podkreślał, że powtórne małżeństwo, obojętnie czy po rozwodzie, czy po owdowieniu, jest lekarstwem przeciwko nierządowi, wymagającym jednak kościelnej kary odłączenia od Eucharystii (Baz 4). Tenże sam święty uważał trzecie małżeństwo za “nieczystość w Kościele, nie lepszą niż cudzołóstwo” (Baz 50), wymagającą kary trzech lub dwóch lat odłączenia od Eucharystii (Baz 4, 80).
Ideałem chrześcijańskiego małżeństwa jest bowiem, i była, absolutna monogamia, co do dzisiaj obowiązuje w całej rozciągłości duchownych.
Według Ewangelii cudzołóstwo niszczy mistyczną istotę małżeństwa. Jeżeli miłość jest materią sakramentu i Justynian zadeklarował, że małżeństwo jest realne jedynie przez miłość (Nowala 74), to złożenie obietnic jest symptomatycznym świadectwem istnienia autentycznej miłości. Cudzołóstwo jest zaś świadectwem, że nic nie zostało z materii sakramentu. Rozwód jest więc jedynie konstatacją braku miłości, jej wyrugowania, zniszczenia, i zawiera prostą deklarację nieistnienia małżeństwa. Jest analogiczny do aktu ekskomuniki, ale nie jest karą, lecz konstatacją post factum dokonanej już separacji[22].
Surowość Kościoła pierwszych wieków została złagodzona nie z powodu pobłażliwości, ale dlatego, że człowieka nie wolno pozbawiać udziału w życiu łaski. Pokuta otwiera perspektywę powrotu i porażka może stać się punktem wyjścia do nowego życia łaski.