wywiad
Rozmowa z ks. Henrykiem Paprockim
2010-03-21
Zbigniew T. Wierzbicki, redaktor „Buntu…”, przeprowadził rozmowę z ks. profesorem Henrykiem Paprockim, prowadzącym m. in. w Telewizji Polskiej Redakcję Ekumeniczną, na temat wzajemnych relacji między Kościołem prawosławnym a rzymskokatolickim w Polsce.

Czy zechciałby ksiądz profesor coś powiedzieć naszym czytelnikom o swojej pracy?

Ks. prof. Henryk Paprocki (HP) – Zostałem wydelegowany do tej pracy przez Kościół Prawosławny i przez Polską Radę Ekumeniczną ponad 10 lat temu, kiedy zmieniła się sytuacja i powstała możliwość emitowania programu o Kościołach mniejszościowych w Polsce. Wtedy, obok Redakcji Programów Katolickich, powstała Redakcja Ekumeniczna, której zostałem kierownikiem. To jeden z moich obszarów działań, bo podstawowym jest praca w Kościele i praca naukowa jako wykładowcy Uniwersytetu w Białymstoku i Seminarium Prawosławnego w Warszawie.

(ZW) Pamiętam wykłady ks. profesora z kursów na tematy ukraińskie. Byliśmy wszyscy zachwyceni głęboką znajomością zarówno prawosławnej problematyki teologicznej jak i architektury i sztuki sakralnej. Ponieważ naszymi czytelnikami są przede wszystkim katolicy, ale też i prawosławni, może zacznę od takiego pytania, jakie są główne różnice teologiczne, światopoglądowe i kulturowe między Kościołem rzymskim a Prawosławiem?

(HP) Bardzo dobry podział, bo właściwie mamy trzy rodzaje różnic. Różnice teologiczne sprowadzają się głównie do prymatu i nieomylności biskupa Rzymu, które były nieznane w pierwszym tysiącleciu; następnie pochodzenia Ducha Świętego i pewne elementy kultu maryjnego. Natomiast o wiele poważniejsze są przyczyny wiążące się z bazą kulturową, jeśli można tak to nazwać. Kościół rzymskokatolicki wyrasta z kultury łacińskiej, a Kościół prawosławny z kultury greckiej. Oczywiście, my mówimy tak potocznie o świecie grecko-rzymskim, ale to jest ogromne uproszczenie. W istocie cały czas, gdy istniało Cesarstwo Rzymskie, mieliśmy do czynienia z dwiema kulturami w jednym państwie – z grecką i rzymską. I to zadecydowało o różnym podejściu nie tylko w kulturze, ale i w świadomości, mentalności, objawiając się także w sztuce, rozumieniu prawa, co wpłynęło bardzo silnie na oba Kościoły, z których jeden jest pod wyraźnym wpływem tradycji łacińskiej, drugi – greckiej, z tym, że w Kościele prawosławnym mamy bardzo zauważalną kulturę wschodnią, tzn. kulturę związaną z Palestyną i Bliskim Wschodem, ponieważ w warstwie np. liturgicznej wszystkie nasze nabożeństwa roku liturgicznego wywodzą się z Palestyny. One tam powstały. Powstały oczywiście w języku greckim, ponieważ Palestyna była prowincją Cesarstwa silnie zhellenizowaną po wysiedleniu ludności żydowskiej, co nastąpiło po upadku niepodległościowego powstania żydowskiego. Bardzo widoczny jest w prawosławiu element łączenia różnych kultur i tradycji np. linia misteryjna związana z życiem monastycznym, pustelniczym, linia kultury greckiej i żydowskiej, czy szerzej, semickiej. Bizancjum dokonało pewnej genialnej syntezy tych wszystkich kultur, zwyczajów i tradycji, zarówno teologicznej, jak i liturgicznej, Można powiedzieć, że w Kościele prawosławnym żyje do dzisiaj tradycja pierwszych wieków, tradycja związana z Egiptem, Syrią, Palestyną i Grecją.

Ksiądz Profesor wspominał o kulcie maryjnym. A więc istnieje również kult maryjny w Kościele prawosławnym.

Tak i to nawet bardziej rozwinięty niż w Kościele katolickim, ponieważ w każdym nabożeństwie wspomina się Matkę Boską. Tutaj chodzi o problem niepokalanego poczęcia i wniebowzięcia. To dwie kwestie, które wynikają z kolei z koncepcji grzechu pierworodnego. Kościół zachodni bazuje na teorii bł. Augustyna, który mówi o dziedziczeniu grzechu pierworodnego, a Kościół prawosławny opiera się na nauce Ojców wschodnich i tradycji Starego Testamentu, która w ogóle o dziedziczeniu grzechu pierworodnego nie mówi.

A jeśli chodzi o różnice w świadomości – czy i jakie byłyby to różnice?
Oczywiście, różnice teologiczne i kulturowe, a także różnice liturgiczne, a więc przede wszystkim różne liturgie: rzymska i liturgia grecka, one bardzo silnie wpływają na świadomość wiernych obu Kościołów. Świadomość przeciętnego katolika jest bardzo silnie naznaczona pozycją Rzymu, a świadomość prawosławna takiego naznaczenia w ogóle nie zna i uważa je wręcz za coś dziwnego. Świadomość prawosławna jest np. bardzo trynitarna tzn. skoncentrowana na Trójcy Świętej, co wynika z uczestniczenia w liturgii, która jest bardzo trynitarna, ciągle mówi się o Trójcy Świętej. W liturgii wschodniej w znacznie większym stopniu niż w zachodniej pojawia się świadomość grzechu i upadku,. Jest też świadomość przynależności bezpośrednio do Ziemi Świętej, czego właściwie nie ma przeciętny wyznawca katolicyzmu. To są różnice, które dają o sobie znać we wzajemnych kontaktach – one po prostu w pewnym sensie utrudniają te kontakty.

Czyli jeśli te różnice są tak istotne, to jak wygląda sprawa jedności tych Kościołów, czy z tego punktu widzenia jest ona możliwa? Bo jeśli chodzi np. o prymat papieski, to jest to olbrzymia przeszkoda.

Rzeczywiście, to są przeszkody, które na obecnym etapie kontaktów katolicko-prawosławnych w moim rozumieniu właściwie wykluczają jakiekolwiek marzenia o szybkiej jedności, to jest nierealne, choć dużo dokonano w minionym czasie: Kościoły przestały się traktować niechętnie. Właściwie mamy do czynienia z przyjacielskimi stosunkami, a to jest przecież duża zmiana. Z tego nie należy jednak wyciągać zbyt pochopnych wniosków co do możliwej szybkiej jedności.

Ale tutaj, jak sądzę, papież Jan Paweł II dokonał pewnego postępu, a wydaje się, że obecny papież troszkę jakby wstrzymał czy cofnął ten proces.

Nie, właśnie że nie cofnął, ten proces się właśnie teraz uaktywnił. Natomiast to, co dokonywał Jan Paweł II, było bardziej spektakularne od tego, co dokonuje Benedykt XVI. W tym wypadku są sprawy bardziej wyważone, teologiczne – tu dają znać o sobie różnice charakteru obu papieży. Niemniej dialog prawosławno-katolicki został właśnie wznowiony za Benedykta XVI. W ubiegłym roku miało miejsce teologiczne spotkanie katolicko-prawosławne w Rawennie.

A encyklika „Dominus Jesus”, czy ona nie wstrzymała w pewien sposób dialogu?

Nie, encyklika była adresowana do katolików zbyt postępowych, jeśli można tak powiedzieć, to była encyklika dotycząca wewnętrznych problemów, jakie mają miejsce w Kościele katolickim, zwłaszcza na terenach misyjnych. Ona była źle odczytywana, ponieważ nie było to wyraźnie w encyklice powiedziane.

Interesuje mnie także zagadnienie dwóch kalendarzy: juliańskiego i gregoriańskiego. Czy jest tak np., że cerkwiach w Polsce używa się obu kalendarzy?

Używa się nawet obu, ale nie w tej samej świątyni. Na przykład cerkiew w Warszawie na Pradze jest dwupoziomowa, w dolnej krypcie obowiązuje stary kalendarz, a na górze nowy kalendarz. To nie jest żaden problem, w prawosławiu jest to tak rozwiązane: kalendarz jest taki, jakiego chcą wierni.

A Pascha odbywa się według jakiego kalendarza?

Pascha odbywa się według sposobu obliczania Paschy. Kościół prawosławny przestrzega zasady, że to musi być w niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca po zakończeniu Paschy żydowskiej, co powoduje, że może wystąpić różnica, bo Pascha żydowska trwa cały tydzień i wtedy wypada Pascha chrześcijańska, to uroczystość prawosławną przenosi się na następną pełnię wiosenną, stąd się biorą różnice. Ale to są sposoby obliczania, które zostały ustalone w IV wieku.

A jaki jest stosunek Kościoła prawosławnego do unitów. Czy unia nie jest przeszkodą w zbliżeniu obu Kościołów.


Jest, ponieważ prawosławni postrzegają unitów właściwie jako zdrajców prawosławia. Oni są problemem nie z tego powodu, że kiedyś odeszli, ale że jest to Kościół bardzo silnie zlatynizowany, który nawet w liturgii przyjął wiele zwyczajów katolickich, co do których prawosławie odnosi się podejrzliwie. W pewnym sensie ten Kościół w postaci, w jakiej jest obecnie, jest jednak przeszkodą.

Co takiego budzi te podejrzenia?

Unici obchodzą, na przykład, święto Bożego Ciała, odprawiają różne nabożeństwa majowe czy też październikowe.

Czy można unitów traktować jako Kościół, czy raczej jest to inny obrządek?

My ich traktujemy jako część Kościoła rzymskokatolickiego, nie jako odrębny Kościół.

A czy nie można powiedzieć, bo z takim zdaniem się spotkałem, że jednak ta inicjatywa wyszła od biskupów prawosławnych, którzy obawiali się zależności od patriarchatu moskiewskiego, czyli odegrały tu pewna rolę czynniki narodowe.

Był jednak duży nacisk ówczesnych władz państwowych na tych biskupów, historycy to wykazali, że Unia Brzeska miała charakter bardziej polityczny niż religijny.

Ale przecież ta władza królewska była taka słaba w Polsce, to nie była przecież jakaś jednolita polityka, ona kształtowała się przecież bardzo różnie.

W pewnych momentach potrafiła jednak wywierać wpływ.

A jakie ks. profesor widzi tutaj możliwości zbliżenia obu Kościołów, poza tym, że złagodzono wzajemne stosunki, że rozmawia się. Interkomunii nie ma?

Nie ma.

Co tu można zrobić?

Muszę się przyznać, że ja nie widzę na razie szerszych możliwości poza tym, że należy konsekwentnie prowadzić dalej dialog.

No tak, ale trudno prowadzić dialog bez końca.

Dialog powinien dać jakieś efekty. Oczywiście, nie wyjaśni wszystkich problemów, jakakolwiek forma interkomunii czy jedności byłaby przedwczesna i skazana na niepowodzenie. Jedyne co zostaje, to szczery uczciwy dialog, który powinien dać jakieś efekty. Muszę jednak wyjaśnić, że w sytuacji braku własnego duchownego wierni obu Kościołów mogą skorzystać z posługi duchownego drugiego Kościoła, na przykład w obliczu śmierci.

Ale do samego dialogu trudno się ograniczać, bo to jest tylko wyjaśnienie pewnych kwestii spornych i każda ze stron pozostanie na swym stanowisku.

Nie, osiągnięto daleko idące porozumienie np. w kwestii, czym jest Kościół, dokument wspólny obu Kościołów bardzo ładnie to ujął. Dialog jednak coś daje.

Ale w tej sytuacji, myślę, że Kościół rzymskokatolicki może odejść od unii, choć to jest rzecz, którą cofnąć bardzo trudno. Przypadkowo przysłuchiwałem się w Bibliotece Polskiej w Paryżu dyskusji paru grekokatolików z uniwersytetu ukraińskiego w Monachium z polskim redaktorem z Rzymu, bliskim Watykanowi, gdy namiętnie domagali się od polskiego Papieża ustanowienia patriarchatu a w Kościele greko-katolickim, powołując się m.in. na prześladowania i cierpienia , których doznawali przez wieki za ich wierność unii; i wtedy uświadomiłem sobie, jak trudny jest to problem i jak głęboko to wyznanie jest zakorzenione w znacznym odłamie społeczności ukraińskiej.

Tak, tego nikt nie kwestionuje, że to jest zakorzenione, ale jest problemem, jak ta unia wygląda, na ile ona jest wschodnia, na ile jest zachodnia. To jest właściwie Kościół zachodni z obrządkiem wschodnim.

Wiem, że istnieją w Polsce parafie prawosławne, w których językiem liturgicznym jest polski.

Tak, istnieją, w Warszawie, we Wrocławiu, w Białymstoku są dwie takie parafie…

W Warszawie na Wilczej to chyba ks. Profesor ją zorganizował ?

Właściwie zorganizowała młodzież, gdyż była to oddolna inicjatywa młodzieży, ja tylko włączyłem się w tę inicjatywę.

Czyli, że tam uczęszczają Polacy wyznania prawosławnego.

W Kościele prawosławnym większość stanowią Polacy wyznania prawosławnego.

Słyszałem, że polscy prawosławni popierali Solidarność, podobno były odprawiane nawet nabożeństwa za Ojczyznę.

Były nabożeństwa, byli prawosławni, którzy się bardzo aktywnie włączali w ruch narodowościowy, niekoniecznie zresztą byli to Polacy, ale też Ukraińcy, Białorusini, którzy się w to włączali. To nie powinno dziwić, bo tacy byli w Kościele zawsze. W czasach zaborów prawosławni brali udział w powstaniach.

Słyszałem o takim fakcie, że w okresie Solidarności, na Wilczej, ktoś z wiernych zaintonował „Boże coś Polskę” i cała cerkiew to podchwyciła…

Nie na Wilczej, gdyż nabożeństwa są tam odprawiane dopiero od dwóch lat. Jeśli chodzi o intonowanie tej właśnie pieśni, miało to miejsce na Pradze w czasach Solidarności. Nabożeństwa w języku polskim są w Warszawie odprawiane dopiero od kilku lat.

Zastanawiam się o powrocie do idei jagiellońskiej tolerancji, kiedy prawosławie było właściwie traktowane na równi z katolicyzmem.

Myślę, że to jest w ogóle jedyne rozwiązanie, żeby wrócić do idei tolerancji i wzajemnego poszanowania, bo to jedyna droga.

To, co zostaje i co trzeba przejąć z tej spuścizny jagiellońskiej – to wielka idea tolerancji. Trzeba ją bardzo konsekwentnie propagować, bo to leży zarówno w interesie Polski jak i w interesie zjednoczonej Europy. Dziękuję za rozmowę.

ks. Henryk Paprocki